Jarek Hampel bardzo dobrze radzi sobie w tym roku w zmaganiach ligowych. Niestety, odpadł w krajowych eliminacjach do Grand Prix i jego sobotni start może być niepowtarzalną okazją, aby przypomnieć o sobie w kontekście przyszłorocznych stałych Dzikich Kart. Pamiętajmy, że zawodnik Unii Leszno, Ipswich Witches i szwedzkiej Vetlandy z cyklu wypadł na skutek kontuzji, które uniemożliwiły mu występy w aż trzech rundach cyklu.
- Chciałbym dostać się aż do finału, żeby pokazać, że nie jestem "niewidzialny". Muszę o sobie przypomnieć, ponieważ ludzie łatwo zapominają o tobie, a to jest moja jedyna szansa. Tor bardzo mi odpowiada - przygotowałem swój najlepszy sprzęt i liczę na udany wieczór - powiedział Hampel.
Oczekiwania wobec Polaków są w Lesznie ogromne - Tomasz Gollob prowadzi w cyklu po pierwszej jego rundzie, zaś Krzysztof Kasprzak i właśnie Jarosław Hampel jadą na swoim torze. Kasprzak który jest rekordzistą toru na "Smoczyku" całkiem niedawno zaliczył udany powrót do angielskiej Elite League, gdzie w Poole Pirates zastąpił kontuzjowanego Bjarne Pedersena na pozycji lidera.
- Znam ten tor i ten stadion, wiec oczekiwania są wobec mnie wyjątkowo duże. Jadę u siebie, co jest trochę stresujące, gdyż wszyscy miejscowi fani liczą, że pokażę się z jak najlepszej strony. Mam nadzieję, że będzie tak jak w zeszłorocznym finale Drużynowego Pucharu Świata, gdzie właśnie tutaj zdobyłem 14 punktów a Polska wygrała turniej. Chciałbym dotrzeć przynajmniej do półfinałów - wyznał "Kasper".