Janusz Kołodziej po GP Europy: Chcę w żużlu jeszcze coś osiągnąć

Sobotnie zawody o Grand Prix Europy w Lesznie dostarczyły kibicom wielu emocji. Doskonale w zawodach spisali się przede wszystkim zawodnicy miejscowej Unii - Jarosław Hampel oraz Janusz Kołodziej. Hampel był drugi, a startujący w turnieju z "dziką kartą" Kołodziej zaliczył wymarzony debiut w GP. Awansował do finału, z którego został wykluczony za spowodowanie upadku Emila Sajfutdinowa. Mimo wszystko czwarte miejsce w Grand Prix Europy to dla "Koldiego" wielki sukces.

W tym artykule dowiesz się o:

Jak swój występ ocenił jeden z głównych bohaterów sobotniego wieczoru? - W sumie mieliśmy dziś trochę loterii, a ja miałem w niej trochę szczęścia. Dysponowałem bardzo szybkim sprzętem. Starałem się być przez całą imprezę wyluzowany, ale nie było łatwo. W zawodach tej rangi zawodnikowi cały czas towarzyszą nerwy. Zależało mi też żeby pokazać się z jak najlepszej strony przed polską publicznością. Niektórzy uważają, że jestem zmarnowanym talentem, inni że może coś jeszcze kiedyś osiągnę. Ja chcę w żużlu jeszcze coś osiągnąć. Cały czas nad sobą pracuję. Staram się zrzucić wagę, bo jest ona cały czas za duża, cały czas testuje też różne silniki - powiedział tuż po zawodach Janusz Kołodziej.

"Koldi" zadowolony był także z przygotowania toru, który tego wieczoru był jego atutem. - Na pewno dużo pomogła mi jazda na swoim torze przed własną publicznością, ale nawierzchnia nie była do końca taka, jaką lubię. Gdyby tor był dziś jeszcze bardziej przyczepny, to mogłoby być jeszcze ciekawiej. Na pewno nawierzchnia była bardziej przyczepna niż podczas piątkowego treningu i z tego się cieszę. Gdybyśmy startowali dziś na twardym torze to mogłoby być różnie.

Debiut w Grand Prix i od razu awans do finału. To marzenie każdego żużlowca. Kołodziej na torze w Lesznie był blisko sprawienia jeszcze większej niespodzianki, gdyż w finale mógł trafić nawet na podium. Skończyło się jednak na wykluczeniu za spowodowanie upadku Emila Sajfutdinowa i czwartej pozycji. Jak całe zajście z Sajfutdinowem ocenił Kołodziej tuż po zawodach? - W pierwszym łuku pojechałem dość szeroko, ponieważ chciałem wykorzystać przyczepność, którą spodziewałem się znaleźć pod bandą, gdyż tor przed finałem nie był lany. Okazało się, że tor był przyczepny na całej szerokości i Emil to wykorzystał. Przed zderzeniem miałem większość szybkość, jechałem przez chwilę na jednym kole, ponieważ motocykl złapał przyczepność i w momencie wyprzedzania Emila, on zmienił nagle tor jazdy. Ja już praktycznie byłem przed nim, bo nadział się na moje tylne koło.

Czy trudno pogodzić się z wykluczeniem, gdy jest się tak blisko podium zawodów GP? - Spodziewałem się takiej decyzji. W końcu jestem dziś tutaj tylko z "dzikusem", a Emil jest stałym uczestnikiem cyklu i bardziej potrzebuje punktów ode mnie. Szkoda, bo mogło być lepiej, być może udałoby mi się nawet stanąć na podium w debiucie w GP - powiedział dla portalu SportoweFakty.pl Janusz Kołodziej. Czy zawodnicy wyjaśnili sobie zajście z finału? - Nie miałem jeszcze okazji z Emilem o tym rozmawiać, bo udał się na dekorację, ale na pewno sobie to wyjaśnimy. Będzie jeszcze wiele imprez, w których się spotkamy, więc takie sytuacje trzeba sobie wyjaśniać. Nie chcę żeby myślał, że zrobiłem to specjalnie, a on pewnie też chce mi powiedzieć jak to widzi ze swojej strony - zakończył zdobywca czwartej pozycji w GP Europy w Lesznie.

Komentarze (0)