Maciej Oszuścik: W ubiegłą niedzielę niespodziewanie przegraliście z Gnieznem na własnym stadionie. Był to najsłabszy twój występ w tym sezonie. W czym tkwił problem?
Artur Mroczka: Był to mój najgorszy występ w Grudziądzu od początku mojej kariery. Spowodowane było to faktem, że mój silnik jechał poprawnie, jednak nie mógł osiągnąć mocy. Początkowo myślałem, że jestem niedopasowany do toru, lecz później mój mechanik rozebrał silnik i jasne stało się, że byłem w błędzie. Jak się okazało uszkodzeniu uległy sprężyny zaworowe. Zastanawiałem się trakcie zawodów, czy nie zmienić motocykla. Jednak po pierwszym nieudanym biegu, jeśli człowiek się decyduje na zmianę motocykla to może mu się pomieszać w głowie. W drugim biegu było już lepiej, aczkolwiek nie wiem, czy to rywale nie spuścili już trochę z tonu. Na trzeci bieg założyłem takie przełożenie jak zawsze tutaj, gdzie spokojnie wygrywałem. Już po starcie jednak zauważyłem, że nie jadę do przodu tylko do tyłu i postanowiłem, że jak jeszcze dostanę szansę to zmienię motocykl. Niestety nie dane mi było już startować. Później jechałem zaraz w Anglii i Szwecji, tam było dobrze, także moja wina to nie jest. Od razu zrobiony został remont, jeździłem na treningu w Grudziądzu i jestem naprawdę dobrej myśli.
Jakie wnioski wyciągnęliście po tej porażce?
- Wydaje mi się, że nie było najgorzej tylko moich punktów zabrakło. Tor był trochę inny niż zawsze, dlatego z początku zupełnie się pogubiliśmy, wszyscy nie wiedzieliśmy co zrobić, stąd tak wysoko przegrywaliśmy w pierwszych wyścigach. Dotychczas w Grudziądzu bywało odwrotnie, że to my pierwsze biegi wygrywaliśmy, a później coś się działo. Tydzień wcześniej jechaliśmy w Rybniku i byliśmy świadkami podobnej sytuacji, że oni zmienili tor i przez to się pogubili. Tak więc musimy zmienić tor na taki jak był zawsze i będzie OK.
Kibice mieli ci za złe, że w sposób dość kontrowersyjny pokazywałeś gesty w ich stronę tuż po zakończeniu swoich biegów…
- Gesty w stronę kibiców nie były w żaden sposób obraźliwe. Nie miałem tego na celu. Chodziło mi przede wszystkim o stan toru, że nie jest pod nas, tylko przeciwko drużynie przyjezdnej. Jak wiadomo my startujemy na twardej nawierzchni podobnie jak Gniezno. Nie jest powiedziane, że gdybyśmy przygotowali twardą nawierzchnię to Start by u nas dobrze jeździł. Każdy tor jest inny i wszędzie inaczej się jedzie, dlatego dużo łatwiej by nam było, gdyby był tor taki jak zawsze i podejrzewam, że Gniezno miałoby trudniej. W rzeczywistości niestety wyglądało to tak, jak to my byśmy byli na wyjeździe. Na pewno kariera stoi przede mną otworem i przez pryzmat jednego nieudanego meczu nie można stwierdzić, że jestem słaby. Niektórzy swoi kibice chyba nie do końca mnie szanują, w mieście w którym się wychowałem, broniąc nieprzerwanie barw swego klubu. Pierwsze cztery mecze były udane, gdyż zawsze byłem jednym z czołowych zawodników. W Rzeszowie walczyłem jak diabeł, nie zawsze wychodziłem zwycięsko, ale na pewno się starałem i na pewno wpadki nie świadczą o tym, że nie jestem dobry. Często jednak kibice patrzą na wynik, dzisiaj jest dobrze, zaś jutro źle. Na pewno ci którzy są ze mną zawsze, będą ze mną zarówno na dobre jak i na złe. Ci co troszkę znają się na żużlu na pewno wiedzieli w czym tkwił problem.
Przed wami spotkanie z Wybrzeżem Gdańsk. Jak się przygotowujecie do tego meczu?
- Gdańsk dysponuje dosyć dobrym składem i na pewno nie lekceważymy rywala. Dzisiaj trenowałem już na nowym silniku, który jest po remoncie i myślę, że jest najlepszy z wszystkich. Jeździłem gdzieś 4,5 godziny i myślę, że wiem jakie będzie najlepsze rozwiązanie na niedzielę. Jedyną niewiadomą jest pogoda. Dzisiaj niestety pada, jeżeli jutro też spadnie deszcz, to będzie troszkę inny tor, ale pomimo tego wydaje mi się, że jestem przygotowany. Naszym celem jest oczywiście zwycięstwo. Nie ma mowy o porażce, tym bardziej, że jedziemy przed własną publicznością. Jesteśmy skupieni na 100 proc. i na pewno będziemy walczyć jak tylko możemy.
Rozgrywki ligowe wydają się być szalenie wyrównane. Czy celem nadal jest pierwsza czwórka?
- Nasz cel nadal jest taki sam. Po jednym nieudanym meczu nie można mówić, że przegraliśmy wszystko. Zawodnicy są jeszcze bardziej nastawieni na wygrywanie i każdy chce osiągnąć jak najlepszy wynik indywidualny i oczywiście drużynowy. Musimy wygrać wszystkie mecze na własnym stadionie, z jak najlepszej strony prezentować się na wyjazdach, ze zwycięstwami włącznie, zdobyć kilka bonusów i cel osiągnięty. Na pewno nie będzie wcale tak łatwo.
W Grudziądzu jest rywalizacja o miejsce w składzie. Czy ma to wpływ na atmosferę w zespole?
- W pierwszej lidze zazwyczaj jest dłuższa ławka. Trenerzy mają zazwyczaj problem na kogo postawić, ponieważ liga angielska czy szwedzka nie jest odzwierciedleniem formy jaką zawodnik będzie prezentował na polskich torach. To jest tylko sport i tutaj wiele czynników może zadecydować o niepowodzeniu. U nas zadecydowano, że na razie jeździmy w tym samym składzie i myślę, że jak jeszcze bardziej się zgramy to będzie dobrze. Wracam do pary z Krzysztofem Buczkowskim i myślę, że w niedzielę pokażemy parę ładnych akcji, pociągniemy drużynę do wygranej i już.
Bardzo dobrze radzisz sobie w Szwecji, Anglii oraz Danii. Podsumuj swoje dotychczasowe starty w ligach zagranicznych.
- W tym roku startuję w kilku ligach zagranicznych i można powiedzieć, że przez to poznaję żużlowy świat od podszewki. Uczę się od profesjonalistów. Startuję tam z zawodnikami z cyklu Grand Prix oraz z polskiej ekstraligi. Na każdych zawodach praktycznie jest ktoś z czołówki światowej, także uważam, że jest to strzał w dziesiątkę, ponieważ mam się od kogo uczyć. Na przykład ostatnio spędziłem dwa dni z Chrisem Holderem w drodze do Szwecji i z powrotem. Sporo mnie nauczył, stwierdził też, że jeżeli chce się wygrywać to trzeba też odpoczywać, sporo mi podpowiedział. Cieszę się, że mam takich zawodników wokół siebie, którzy mi chcą pomagać. Ostatnio Nicki Pedersen w Szwecji przyszedł do mnie po meczu i mi pogratulował dobrego występu, bo byłem obok niego najlepszym zawodnikiem. Jeżeli będę jeździł z tymi zawodnikami i wygrywał to będzie dla mnie przepustka do czołówki. Stanę się jeszcze lepszym zawodnikiem.
Czy nie czujesz zmęczenia startując w tylu krajach?
- W drodze do Anglii zawsze jest czas, żeby się wyspać. W tym sezonie mam bardzo dobrze poukładane sprawy logistycznie, ponieważ poruszam się głównie samolotem, dzięki czemu czas podróży jest znacznie krótszy i czuję się wypoczęty. Na razie jak najbardziej czuję się na siłach. Nie odczuwam jakiegoś wielkiego zmęczenia, jeżeli poczuję, że nie daję już rady, to na pewno zrezygnuję z jakichś zawodów. Wiem, że w najbliższym tygodniu pojadę zarówno w Anglii jak w Szwecji. Natomiast później nie pojadę w Szwecji i zrobię sobie lekki odpoczynek. Biorę życie takim jakie jest i nie ma się co stresować.
W najbliższą sobotę startujesz w rundzie kwalifikacyjnej IMŚJ na torze w Gdańsku. Jesteś uważany za jednego z faworytów. Poradzisz sobie z tą presją?
- Startowałem już niejednokrotnie w zawodach wysokiej rangi, przy dużej liczbie kibiców. Jestem już tak nastawiony psychicznie, że mnie to nie stresuje. Startujemy na nowych tłumikach po raz pierwszy i przez to może być trudniej trochę, ale tak naprawdę to wszyscy na nich startują, tak więc są równe szanse. Myślę, że sobie poradzę. Jeszcze jutro jest trening, na którym popróbujemy i liczę, że będzie dobrze.
Czy uważasz, że start w tej imprezie na nowego typu tłumikach to dobre rozwiązanie?
- Taka jest decyzja i trzeba się do niej dostosować. Jak już wcześniej mówiłem, każdy będzie miał równe szanse. Startowałem dziś na treningu trochę na nowym tłumiku. Dwa razy zmierzyłem się z Tomkiem Chrzanowskim. Raz wygrałem, raz przegrałem i na pewno czuć różnice. Motocykl jest słabszy, po prostu inaczej pracuje. Myślę jednak, że ten pomysł z nowymi tłumikami ostatecznie nie dojdzie do skutku i zostaniemy przy starych. Jestem dobrej myśli.
W Gdańsku rozegrany zostanie także jeden z trzech finałów IMŚJ. Chyba pasuje ci tamtejszy tor, zdobyłeś tam niegdyś Brązowy Kask…
- Tak. Jeżdżę tam dosyć często i myślę, że ten tor mi leży i mam szansę na pokazanie paru sztuczek w Gdańsku. Chciałem, aby dwie najbliższe imprezy na tym stadionie poszły po mojej myśli.
To twój ostatni sezon w gronie młodzieżowców. Czy wierzysz w medal IMŚJ?
- Medale na pewno fajnie się zdobywa. Ale na pewno nie podchodzę do tego w taki sposób, że muszę go zdobyć. Nie skupiam się na tym, że są to Indywidualne Mistrzostwa Świata Juniorów, tylko są to kolejne zawody, w których muszę się skupić i chcę jak najlepiej pojechać. Czas pokaże jak to będzie, chciałbym być w czołówce na pewno, tylko nic na siłę, wszystko na spokojnie i zobaczymy jak wyjdzie.
Na koniec naszej rozmowy, już abstrahując od sportu, powiedz co porabiasz w wolnych chwilach, których zapewne ostatnimi czasy masz bardzo mało…
- Zdawałem maturę ustną z języka angielskiego. Taka moja mała ciekawostka z życia, że w zeszłym roku nie wiedziałem nawet, że mam tą maturę. Akurat w tym czasie trenowałem w Grudziądzu no i oczywiście nie poszedłem. W tym roku już podszedłem do matury, zdałem z dobrym wynikiem i jestem bardzo zadowolony. Czas pomyśleć o studiach. Na koniec chciałbym pozdrowić moich wiernych kibiców, którzy są ze mną zawsze. Tych którzy swym głośnym dopingiem mnie podtrzymują na duchu. Dziękuję także moim sponsorom, którzy wspierają mnie duchowo, psychicznie, mentalnie, sprzętowo i nie tylko. Jest to dla mnie niezwykle ważne. Bardzo dziękuję za miłą rozmowę oraz zrozumienie.