Jąder dla SportoweFakty.pl: Niektórzy zawodnicy zapomnieli już, kiedy dostali z klubu pieniądze

Bardzo niezadowolony po niedzielnym meczu z Lokomotivem Daugavpils był trener PSŻ-u Lechma Poznań, Zbigniew Jąder. Jego drużyna miała walczyć nawet o zdobycie punktu bonusowego, ale ostatecznie nie zdołała nawet pokonać Łotyszy.

- Na pewno ten wynik to zawód. Również liczyłem na nasz sukces. Mecz pokazał, że trzech zawodników spotkania nie wygra. Start Adama Skórnickiego był dziś nieporozumieniem. Ten zawodnik ma jednak w kontrakcie zapis, że kiedy chce, to musi jechać. Dla mnie podpisywanie umowy w ten sposób jest dziwne. Później go wprawdzie wycofywałem, ale przecież w jego miejsce mógł jechać inny zawodnik. Trojanowski radził sobie bardzo dobrze na treningu. Wygrywał często z Kościuchem, Szczepaniakiem, więc dlaczego miał nie jechać w meczu? Niestety, ten zawodnik zawiódł. Młodzi żużlowcy się starali, ale juniorzy z Daugavpils to wielka klasa. Tacy zawodnicy spacerkiem przechodzą młodzieżowe eliminacji w imprezach rangi międzynarodowej. Spodziewałem się, że przy tak wysoko postawionej poprzeczce nasi młodzieżowcy mogą nie do końca sobie poradzić. Pozostali, którzy zawiedli, powinni jednak pojechać lepiej - podsumowywał niedzielne spotkanie w stolicy Wielkopolski, Zbigniew Jąder.

Szkoleniowiec PSŻ-u Lechma Poznań nie ukrywa, że gdyby tylko mógł, nie wystawiłby na niedzielny pojedynek Adama Skórnickiego. - Na pewno bym tak właśnie zrobił. Wystawiłem go wprawdzie później w 14 wyścigu, ale to wynikało z tego, że nie miałem już kim jechać. Miałem do dyspozycji Trojanowskiego, ale stwierdziłem, że spróbuje Skórnickiego. Liczyłem, że może się jeszcze przebudzi. I tak pojechał lepiej od Szczepaniaka. Nie miałem dziś czwartego punktującego żużlowca. W moim zespole jeździło dziś trzech zawodników. Przyszły biegi nominowane i był problem. Właśnie dlatego ten zawodnik otrzymał szansę - tłumaczył Jąder.

Po spotkaniu bardzo wiele mówiło się o słabej kondycji finansowe klubu ze stolicy Wielkopolski. Głośno mówił o tym Zbigniew Jąder. - Niektórzy zawodnicy zapomnieli już, kiedy dostali z klubu pieniądze, a chyba nie tędy droga. Można marzyć, mówić wiele kibicom, pisać o pierwszej czwórce. Tylko na tą pierwszą czwórkę trzeba nam też stworzyć odpowiednie warunki. Nie jesteśmy innymi ludźmi od tych, którzy pracują w innych klubach. Chłopacy potrafią jechać, ale muszą mieć warunki. Wystarczy im powiedzieć, że dostaną pieniądze wtedy albo wtedy, lub po prostu pożyczyć środki. Inwestycje w sprzęt naprawdę sporo kosztują. Jestem blisko ze swoimi zawodnikami, bo na tym polega moja praca i wiem, że kilka ich silników już dawno powinno przejść remont. Tymczasem męczyliśmy się jeszcze na nich podczas dzisiejszego meczu, licząc że może się uda. Miśkowiak ma sprzęt bo zarabia w Anglii. Dzięki temu jakoś punktuje. Fakty są jednak takie, że ten zawodnik zarabia ligą angielską na starty w Polsce. Kościuch wziął się za Anglię tylko dlatego, że Poznań nie płaci. Nie jestem księgowym w klubie. Upominam się tylko o swoje podwórko. Chłopacy po prostu nie dostają pieniędzy. Już do startu w meczu potrzebna jest wielka inwestycja. Opony, olej - to wszystko przecież kosztuje. Przeglądy silników odbywają się tylko na tej zasadzie, że ktoś zerknie i powie: tutaj musi być remont. Pytanie tylko za co? Boję się, jak to wszystko będzie wyglądać dalej, jeśli sytuacja klubu się nie zmieni - wyjaśniał trener Skorpionów.

Komentarze (0)