Jan Krzystyniak: Oby wreszcie ten zawodnik się przebudził

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jan Krzystyniak tegorocznego sezonu do udanych z pewnością nie zaliczy. Prowadzona przez niego ekipa z Częstochowy nie ma już szans na awans do czołowej szóstki Speedway Ekstraligi, a najmłodsi spośród Lwów zajęli dopiero siódmą lokatę w zakończonych rozgrywkach Ligi Juniorów. Światełkiem w tunelu dla szkoleniowca Włókniarza jest w miarę udana postawa Taia Woffindena w trwającym Drużynowym Pucharze Świata.

Woffy w poniedziałkowej batalii w King’s Lynn zdobył co prawda tylko siedem punktów, jednak turniej jak najbardziej powinien zaliczyć do udanych. Waleczna i ambitna postawa reprezentanta Wielkiej Brytanii pozwoliła podopiecznym Roba Lyona uzyskać bezpośredni awans do finału zaplanowanego na sobotni wieczór w Vojens. Jazda Woffindena w narodowych barwach może skłonić do stwierdzenia, że młody Anglik powoli odzyskuje blask z poprzedniego sezonu. - Oby tak się stało. Po tym półfinale naszła mnie taka myśl. Oby wreszcie ten zawodnik się przebudził. Punktów w jego wykonaniu najbardziej nam w tym roku brakowało. Przecież w poprzednim roku tak punktował, że dostał dziką kartę stałego uczestnika cyklu Grand Prix! To jest spore osiągnięcie, bo żeby taką przepustkę dostać, trzeba coś sobą reprezentować. W związku z tym przed sezonem był to zawodnik, który obok Rune Holty miał ciągnąć wynik całej drużyny. Niestety do tej pory, i to na każdym froncie, czy to Anglia, Szwecja, Grand Prix czy Polska, zawodził nieprawdopodobnie. Być może ta jego zdobycz punktowa z King’s Lynn oznacza, że chwycił jakąś formę i będzie bardzo przydatny dla drużyny w utrzymaniu ekstraligi - stwierdził szkoleniowiec Lwów, Jan Krzystyniak.

Mimo miernych wyników, Woffinden wciąż jest podstawowym juniorem Włókniarza. O wiele słabszy poziom prezentują krajowi młodzieżowcy w składzie częstochowskiego klubu. Mimo ogromnego talentu, Borys Miturski i Marcin Bubel w rozgrywkach młodzieżowych odbiegają umiejętnościami od swoich rówieśników. Krzystyniaka nie martwi jednak taki obrót spraw. - Zawodnicy mają wygrywać jak będą trochę starsi. W Polsce jest taka sytuacja, że kluby mają super juniorów, a gdy kończą oni wiek młodzieżowca, tych zawodników nie ma. Mógłbym wyliczyć mnóstwo takich przypadków. Ja obrałem więc trochę inną metodę szkolenia. Na tą chwilę moi juniorzy mają się uczyć na tym sprzęcie jakim dysponują. Ja widzę jakie motocykle posiadają ich rywale i oni niech sobie wygrywają. Gdyby moi zawodnicy dosiedli takiego sprzętu jak przeciwnicy, role z pewnością by się odwróciły - tłumaczy trener Włókniarza.

W niedzielę częstochowianie zmierzą się w meczu wyjazdowym z Polonią Bydgoszcz. Obie ekipy zajmują dwa ostatnie miejsca w tabeli Speedway Ekstraligi i są bez szans na awans do pierwszej szóstki. Szkoleniowiec ekipy spod Jasnej Góry rozważa eksperymenty ze składem, jednak uważa na to by nie potraktować któregoś z podstawowych zawodników niesprawiedliwie. - Niedzielny mecz nie ma praktycznie już żadnego znaczenia, ani dla Bydgoszczy, ani dla nas. Rozważam więc taką możliwość, że dam szansę juniorom. Tylko, że zawodnicy, którzy ciągle jeżdżą w lidze, chcą jeździć bez względu na rangę meczu. Nie możemy ich odsunąć od składu tylko dlatego, że mecz jest o pietruszkę. To byłoby nie fair z mojej strony - zauważył.

Jan Krzystyniak na bieżąco śledzi poczynania reprezentacji narodowych w trwającym aktualnie Drużynowym Pucharze Świata na żużlu. Pierwszy z półfinałów rozegrany został na torze w Gorzowie i mimo początkowego oporu Duńczyków, podopieczni Marka Cieślaka ostatecznie zdeklasowali swoich rywali, tracąc w całych zawodach jedynie siedem punktów. - Absolutnie spodziewana dominacja Polaków. Ja nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ktokolwiek mógłby nam tutaj zagrozić. Poziom Polski jest od kilku lat ten sam - bardzo wysoki. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że reprezentacje, które byłyby w stanie włączyć się do walki o Drużynowy Puchar Świata nieco się osłabiły. Australia bez Crumpa i Sullivana to nie ta Australia. Duńczycy nie mają z kolei Nickiego Pedersena i to również nie jest już ta Dania. Jeśli te ekipy pojadą w identycznych składach do końca turnieju, to wydaje mi się, że Polska w finale powtórzy wynik z Gorzowa - ocenił.

- Oczywiście byłem niezmiernie zaskoczony wynikiem Anglików. Bardziej w tym przypadku liczyłem na Australię. Wielka Brytania wystawiła do boju wszystko co miała najlepsze, a Australia nie do końca, bo jak wspominałem, brakowało dwóch zawodników. Nie wspominam tutaj o Adamsie, który ze światowymi imprezami dał sobie spokój, choć i on niejednemu rywalowi pokazałby plecy. Osłabienie Australii wyrównało składy ekip, a Anglicy wykorzystali po prostu handicap własnego toru. W swojej jeździe pokazywali jak bardzo chcieli zwyciężyć na własnym torze, choć podtrzymuję to co powiedziałem wcześniej, że było to dla mnie zaskoczenie - powiedział Krzystyniak.

W ubiegłym roku ogromną niespodzianką Drużynowego Pucharu Świata była reprezentacja Rosji. Ekipa, której liderem naznaczony został młodziutki Emil Sajfutdinow, dość niespodziewanie wygrała duński półfinał i uzyskała bezpośredni awans do leszczyńskiego finału, gdzie zajęła ostatnią lokatę, przegrywając z trzecimi Szwedami o punkt. Jedyny reprezentant Rosji w cyklu Grand Prix nie mógł jednak wspomóc swoich kolegów w tegorocznej batalii o trofeum im. Ove Fundina. Kontuzja sprawiła, że Rosjanie muszą radzić sobie bez swojego lidera. - Szkoda, że w ekipie rosyjskiej nie ma Emila Sajfutdinowa. Uważam, że ta drużyna jest zdolna spłatać tutaj figla i może nawet awansować do finału. Szkoda, że nie ma tego zawodnika, bo na pewno byłoby im łatwiej i w końcu ktoś inny włączyłby się do tej czołówki. Widać, że siła żużla przechodzi bardziej na wschód. Oby nie doszła do Chin (śmiech). Na tą chwilę przyszedł czas Polski, a być może za parę lat przyjdzie czas Rosjan, wśród których wyrasta paru dobrych zawodników. W Rosji panuje podobna atmosfera jaka od kilku lat panuje w Polsce i widać, że rodzi się tam bardzo silny zespół - stwierdził trener Włókniarza.

Finał tegorocznego Drużynowego Pucharu Świata rozgrywany będzie na torze w Vojens. W całej historii tych rozgrywek Polakom ani razu nie udało się zdobyć tytułu na obcej ziemi. - W tym roku na pewno tak nie będzie. Jestem w zupełności przekonany, że w tym roku nastąpi taka sytuacja, w której Polacy zdobędą Puchar Świata na obcym torze - zakończył optymistycznie Jan Krzystyniak.

Źródło artykułu: