Maciej Oszuścik: Dlaczego podobnie jak inni zawodnicy nie zgodziłeś się na obniżenie stawek w rundzie finałowej?
Artur Mroczka: W ubiegłą niedzielę mieliśmy zebranie w klubie, któremu przewodniczył Tomasz Chrzanowski. Jak wiadomo jest on najbardziej doświadczonym zawodnikiem. Wszyscy krajowi zawodnicy nie chcieli się zgodzić na taką obniżkę. Było powiedziane, że mamy się trzymać razem. Jak się po czasie dowiedziałem, pierwszym, który poszedł na ugodę był właśnie Tomek Chrzanowski. Później startowałem zagranicą i nikt do mnie nie zadzwonił z klubu, a w międzyczasie wszyscy się dogadali. W czwartek po finale Srebrnego Kasku w Bydgoszczy dzwoniłem do prezesa Cichorackiego, pytając go co z moim kontraktem i usłyszałem odpowiedź, że nie ma miejsca dla mnie w składzie. Myślę, że jest to troszkę krzywdzące dla mnie, bo przez cały sezon jeździłem i byłem podporą tego klubu. Przy okazji chciałbym podziękować Krzysztofowi Buczkowskiemu, który był ze mną lojalny do samego końca, czego nie zrobili inni zawodnicy.
Na początku na obniżkę zgodzili się tylko zawodnicy zagraniczni. Wywołało to falę krytyki wśród grudziądzkich kibiców, którzy chcieli oglądać przede wszystkim swoich wychowanków, czyli ciebie i Krzysztofa Buczkowskiego. Jak wyglądał ten mecz z perspektywy kibica?
- Siedziałem na trybunach i niestety było bardzo mało kibiców. Poza tym w tym spotkaniu brakowało ducha walki. Mecz był słaby. Było widać przepaść między jedną, a drugą drużyną. Miszkolc zapewne w tym roku spadnie, także mecz dla mnie jako kibica był bardzo słaby.
Czy nie uważasz, że obecna sytuacja jest poniekąd winą regulaminu? Sezon dla GTŻ-u skończył się praktycznie pod koniec lipca…
- Regulamin jest jaki jest i trzeba się do niego dostosować. Myślę, że nie tylko porażka z Gnieznem zadecydowała o tym, że znaleźliśmy się poza pierwszą czwórką. Jeden mecz nie decyduje o końcowej kolejności. Cały sezon pracowaliśmy na ten wynik. Myślę, że pierwsza czwórka zawodników w klubie została pokrzywdzona, bo w każdym spotkaniu staraliśmy się jechać jak najlepiej, ale niestety czasami brakowało wsparcia. Szkoda, że tak się stało.
Czy jest szansa, że wystąpisz w kolejnych meczach rundy finałowej w barwach klubu z Grudziądza?
- Jak już mówiłem w czwartek dzwoniłem do prezesa Cichorackiego, że chcę jechać w meczu na warunkach takich jak wszyscy. Prędzej nie miałem możliwości, bo nie było mnie w Polsce, dlatego od razu po powrocie zadzwoniłem, żeby dowiedzieć co się dzieje. Usłyszałem, że nie jestem brany pod uwagę na niedzielny mecz. Teraz czekam na ruch klubu. Chcę jeździć w kolejnych meczach i to nie było wcale tak, że ja nie chciałem się zgodzić na obniżkę. Od poniedziałku znów kursuje na trasie Anglia-Szwecja-Anglia, i na pewno chcę jeździć dla klubu z Grudziądza, ale zobaczymy. Wszystkie mecze rundy zasadniczej jeździłem i nie wyobrażam sobie, żebym dalej nie jeździł.
Sporo się mówi, że kluby zalegają z płatnościami. Jak sytuacja przedstawia się w Grudziądzu?
- Tomasz Chrzanowski wystąpił w naszym imieniu w tej sprawie w regionalnej telewizji. Mogę powiedzieć, że klub zalega nam z wypłatami za siedem meczów. Mam nadzieję, że dostaniemy nasze wynagrodzenie. Osobiście mogę powiedzieć, że czekam na te pieniądze jak na chleb. Mam na utrzymaniu mechaników, oraz muszę stale kupować części. Nie są to na pewno małe pieniądze. W tym roku dużo zainwestowałem w sprzęt i mam nadzieję, że wszystko zakończy się pozytywnie i nikt nie będzie miał pretensji.
Wracając do czwartkowych zawodów, na torze w Bydgoszczy zająłeś drugie miejsce w finale Srebrnego Kasku. Czy satysfakcjonuje cię ten wynik?
- Jestem zadowolony. Co prawda mogłem zwyciężyć, ale jak wiadomo startowała czołówka polskich zawodników i to głównie między nami rozegrała się batalia o czołowe lokaty. Cieszę się przede wszystkim z tego, że pokazałem dobrą jazdę, bo w Bydgoszczy dawno nie startowałem. Mam w ostatnim czasie dużo jazdy, co mi na pewno bardzo pomaga. Nie jestem co prawda w finale Mistrzostw Świata Juniorów, ale myślę, że to nie przekreśla moich możliwości , tego co robię w żużlu, także jestem spokojny w dalszym ciągu. Mam jeszcze przed sobą jeszcze około 25 meczów, także wszystko jest na dobrej drodze.
Obecny rok jest dla ciebie ostatnim w gronie młodzieżowców. Czy myślami wybiegasz już do przyszłego sezonu?
- Sporo młodzieżowców ma problem, żeby z dobrym skutkiem przejść w wiek seniora. Startując w Szwecji, czy w Anglii, jeżdżę tam teoretycznie jako senior z dobrymi zawodnikami i może jest trudniej, ale generalnie stawiam na to, że jak wygram start, to niech później inni się martwią. Czuję się na tyle mocny, że potrafię wygrać start z wszystkimi innymi i nie przejmuję się myślą co będzie za rok.