W tym momencie opowieść o speedwayu w kraju kwitnącej wiśni można by już właściwie zakończyć. 29 października 1950 roku na torze Funabashi rozegrano jednak pierwsze w historii zawody auto race. Tak właśnie nazwano dyscyplinę sportu, która bliźniaczo przypominała żużel. Zawodnicy rywalizowali bowiem na owalnych torach o luźnej nawierzchni, a wiraże pokonywali ślizgiem kontrolowanym. Turnieje rozgrywano natomiast na obiektach o długości od 600 do 800 metrów, czyli znacznie większych niż w Europie, a w każdej gonitwie udział brało ośmiu zawodników.
Ciekawostką jest fakt, iż od samego początku wyścigi auto race prowadzone były przez największą na świecie zorganizowaną grupę przestępczą, Yakuzę. Mafijny światek zarządzał wszelkimi zakładami bukmacherskimi związanymi z tym sportem, na czym zarabiał krocie. Ten absurdalny stan rzeczy przerwany został w 1967 roku, kiedy to japoński żużel trafił pod skrzydła organizacji JKA Fundation, która zrzesza chociażby wyścigi konne.
W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego stulecia zawody auto race rozgrywano na trudnych, bo niezwykle przyczepnych i dziurawych torach, a to sprzyjało licznym kolizjom i upadkom. W efekcie w drugiej połowie lat sześćdziesiątych XX wieku tamtejszy rząd zakazał całkowicie uprawiania tego sportu. Speedway w japońskim wydaniu jednak przetrwał, gdyż działacze zmodernizowali wszystkie obiekty w kraju. Dziurawe i niebezpieczne tory żużlowe zastąpiono asfaltowymi (sic!), na których potomkowie samurajów ścigają się do dziś.
Fragment wyścigu auto race
Foto - autoraceblog.jp
Aktualnie w Japonii istnieje sześć nowoczesnych stadionów przystosowanych do uprawiania auto race. Oprócz wspomnianego owalu Funabashi, imprezy rozgrywa się na obiektach: Hamamatsu, Sanyo, Kawaguchi, Iizuka oraz Isesaki. Każdy z tych torów liczy sobie 500 metrów długości. W biegach udział bierze natomiast po ośmiu zawodników, którzy toczą ze sobą zaciekłą batalię na dystansie, zależnie od rangi zawodów, od sześciu do dziesięciu okrążeń. Wyścigi rozgrywane są ze startu wspólnego, bądź według tzw. handicapu.
Jeźdźcy dla ułatwienia kibicom śledzenia rywalizacji w poszczególnych gonitwach, zamiast popularnych w Europie plastronów używają różnokolorowych bluz z numerami startowymi od 1 do 8. Zakładane są one na liczne ochraniacze, co sprawia, że bardziej od żużlowców, Japończycy przypominają zawodników footballu amerykańskiego.
Podobnie jak w speedwayu, w wyścigach auto race ich uczestnicy startują przeciwnie do kierunku ruchu wskazówek zegara. Inaczej prezentuje się jednak ich technika pokonywania wiraży. Zamiast jazdy ślizgiem kontrolowanym, zawodnicy pochylają bowiem motocykl maksymalnie do wewnętrznej części toru, podpierając się w tym czasie lewą nogą. W zachowaniu równowagi na łuku pomaga im konstrukcja kierownicy maszyny, której lewa część położona jest znacznie wyżej niż prawa.
Motocykl przeznaczony do startów w auto race podobnie jak jego żużlowy odpowiednik nie posiada hamulców. Jednostką napędzającą tego typu maszynę jest natomiast dwubiegowy silnik typu "stojak" marki Suzuki SEAR o pojemności 600 cc. Stosunkowo lekka konstrukcja sprzętu sprawia, iż osiąga on prędkości rzędu aż: 150 kilometrów na godzinę na prostych oraz 90 kilometrów na godzinę na wirażach.
Motocykl przeznaczony do startów w auto race
Foto - autoraceblog.jp
Zawody auto race w Japonii rozgrywane są wyłącznie jako imprezy indywidualne i trwają zazwyczaj pięć dni. 96 zawodników przez pierwsze trzy doby bierze udział w eliminacjach, czwartego dnia odbywają się półfinały, a piątego wielki finał dla czołowej ósemki. W czasie trwania turnieju jego uczestnicy mieszkają w specjalnych akademikach i są całkowicie odcięci od świata zewnętrznego. Ma to zapobiec ustawianiu rezultatów wyścigów. Auto race wciąż bowiem jest ważnym ogniwem hazardu w kraju kwitnącej wiśni.
Turnieje na asfalcie od lat cieszą się ogromną popularnością. Każdą imprezę na żywo ogląda od kilku do kilkunastu tysięcy fanów, z których większość bierze udział w obstawianiu. Ogromne przychody generowane poprzez zakłady bukmacherskie pozwalają zarabiać zawodnikom pieniądze, których pozazdrościć mogliby im czołowi żużlowcy polskiej Ekstraligi. Dla przykładu podam, iż w sezonie 2004 Takahashi Mitsugu zarobił blisko 150 milionów jenów, co przy obecnym kursie daje w przeliczeniu bagatela około 5,2 milionów złotych.
Takahashi Mitsugu - jeden z najlepszych zawodników w historii wyścigów auto race
Foto - autoraceblog.jp
Auto race to sport, który uprawiany jest wyłącznie w Japonii. Obecnie w wyścigach tych udział bierze ponad 500 zawodników, zaczynając od dzieci (startują na pocket bikeach), a kończąc na sześćdziesięciolatkach. W japońskiej odmianie żużla występują także kobiety. Płeć piękna nie rywalizuje jednak z mężczyznami, a wyłącznie we własnym "sosie". Każdy z jeźdźców, zanim rozpocznie profesjonalną karierę, musi przejść organizowany przez specjalne szkoły jazdy kilkumiesięczny kurs, którego zwieńczeniem jest oczywiście egzamin.
Niejako na deser warto wspomnieć, iż pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy to zakazano uprawiania auto race na luźnych nawierzchniach, Jimmy Ogisu wraz z kilkoma zawodnikami wyjechał do Australii. Tam Japończycy wzięli udział w szeregu imprez żużlowych. W 1970 roku Ogisu zawitał nawet do Wielkiej Brytanii, gdzie na legendarnym stadionie Wembley wystartował w międzynarodowym turnieju indywidualnym. Potomkowie samurajów furory jednak w żużlu nie zrobili, a szkoda. Patrząc bowiem na ich potencjał z wyścigów auto race, dziś mogliby być jedną z liczących się nacji w tym sporcie. Światowy speedway mógłby zyskać na tym bardzo wiele.