Składa się na to wiele czynników, takich jak wypalenie psychiczne, chęć "normalnego" życia i przede wszystkim zmęczenie fizyczne ludzkiego materiału. I choć zdarzają się wyjątki, nawet na najwyższym światowym poziomie, to zazwyczaj potwierdzają one tylko regułę.
Speedway - sport dla wytrwałych
Żużel jest sportem, w którym z założenia największe sukcesy powinni odnosić młodzi zawodnicy. Przecież okiełznanie rozpędzonego "stalowego rumaka" wymaga nie lada odwagi i ambicji, często także podejmowania ogromnego ryzyka. A wiadomo, że im człowiek starszy tym bardziej stara się pewne rzeczy kalkulować i często w ekstremalnych sytuacjach odpuszcza. Jednak z reguły w speedway'u (i nie tylko zresztą) najokazalsze laury przypadają zawodnikom około trzydziestego roku życia. Dzieje się tak, dlatego że do wyżej wymienionych przez mnie czynników dochodzi jeszcze niezbędne w tej całej układance doświadczenie. Niejednokrotnie to właśnie nauki zbierane przez lata startów na żużlowym owalu pozwalają "starszemu" panu ogrywać nieopierzoną jeszcze młodzież. Cechą charakteryzującą pasjonatów czarnego sportu, czyli tych jeźdźców którzy żyją tym, a nie tylko z tego, co robią jest fakt, że ciężko jest im zjeżdżać z toru i kończyć karierę. W ostatnim dziesięcioleciu przerabiali to chociażby Andrzej Huszcza i Roman Jankowski. Obecnie wśród polskich zawodników po czterdziestce mamy możliwość oglądania popisów Sławomira Drabika i Piotra Śwista. W grudniu do tego towarzystwa dołączy jeszcze Jacek Rempała. Lecz zanim do tego dojdzie to wyżej wymienione grono żużlowych czterdziestolatków zostanie wsparte nie byle kim, bo samym indywidualnym mistrzem świata. Tak drodzy Czytelnicy, w poniedziałek 11 kwietnia w zaszczytne szeregi czterdziestolatków wkroczył najlepszy żużlowiec świata Tomasz Gollob.
Przesiąknięty żużlem, czyli wstęp do wielkiej kariery
Chyba żaden polski sportowiec nie musiał czekać tak długo i tak cierpliwie, na to by móc używać sformułowania "Jestem numerem jeden na świecie". Pewnie też niewielu, nie tylko polskich, zawodników miało aż tak wielką wiarę w swoje umiejętności i w ostateczne osiągniecie sukcesu. Determinacja to cecha, za którą najwięksi żużlowcy świata cenili i cenią naszego mistrza. Ciekawe czy ktoś, oprócz rodziców urodzonego w 1971 roku Tomasza, mógł się spodziewać, że ten szalejący i wybijający szyby futbolówką w kamienicy przy ulicy Hetmańskiej w Bydgoszczy, a następnie szalejący na motocrossowych pagórkach chłopiec zawędruje na sam szczyt w dziedzinie, która będzie określała jego życie.
Tomasz Gollob od najmłodszych lat miał styczność ze środowiskiem żużlowym i choć jak sam przyznawał na początku niewiele z tego wszystkiego rozumiał, to krzątając się u boku swego ojca w parkingu leszczyńskiej Unii powoli przesiąkał czarnym sportem. Czynił to na tyle skutecznie, że dziś polski żużel i nazwisko Gollob można traktować jako synonimy. Już od pierwszych występów młodszego z braci Gollobów można było dostrzec nieprzeciętny potencjał w jego jeździe. Jako junior wygrał w kraju praktycznie wszystko. I to nie tylko wśród juniorów. Trzykrotnie z rzędu triumfował w Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostwach Polski, w 1992 roku dorzucając złoto Indywidualnych Mistrzostw Polski seniorów osiągnął dublet. Do tego dorobku należy dodać jeszcze dwa brązowe medale IMP (wywalczone w wieku osiemnastu i dziewiętnastu lat!), zwycięstwo w Złotym Kasku, dwa triumfy w rywalizacji o Srebrny Kask, Drużynowe Mistrzostwo Polski oraz młodzieżowe i seniorskie złote medale w Mistrzostwach Polski Par Klubowych. W finale Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów wystartował tylko raz, zajmując w niemieckim Pfaffenhofen piątą lokatę. Całkiem sporo jak na kogoś, kto licencję "Ż" zdał dopiero za drugim podejściem. Z ciekawostek należy dodać, że Tomaszowi nie dane było wygrać Brązowego Kasku. W 1989 roku w tych rozgrywkach był "zaledwie" trzeci.
Gollob znaczy multimedalista
Aby wymienić wszystkie sukcesy Tomasza Golloba potrzeba by wiele miejsca i czasu, więc oszczędzając monotonnych przywołań przedstawię je w telegraficznym skrócie. Szesnaście medali IMP w dwudziestu występach, w tym osiem tytułów mistrzowskich (5 srebrnych medali, 3 brązowe), trzynaście krążków Drużynowych Mistrzostw Polski (7 złotych, 1 srebrny, 5 brązowych), czternaście medali Mistrzostw Polski Par Klubowych (10 złotych, 4 srebrne) to kolekcja, która zapełniłaby gablotę niejednego sportowca. Do tego dochodzą jeszcze zwycięstwa w prestiżowych turniejach tj. Złoty Kask - siedem razy (raz drugie miejsce za bratem Jackiem), Memoriał Alfreda Smoczyka - trzy razy, Memoriał Edwarda Jancarza - dwukrotnie, Memoriał Jana Ciszewskiego - dwukrotnie, Turniej o Łańcuch Herbowy Ostrowa Wielkopolskiego - raz, Turniej o koronę Bolesława Chrobrego - raz, a także Turniej Gwiazdowy w Pile - cztery razy. W zestawieniu tym nie może oczywiście zabraknąć zawodów oficjalnie inaugurujących sezon żużlowy w kraju nad Wisłą, czyli Kryterium Asów Polskich Lig Żużlowych, w których to Tomasz zwyciężał czternastokrotnie, dwa razy będąc drugi (za Romanem Jankowskim i Emilem Sajfutdinowem). Należy jednak pamiętać, że to tylko osiągnięcia na krajowym podwórku. W końcu przecież legendy rodzą się w rywalizacji z najlepszymi.
W pogoni za idolami
Do worka, a raczej wora medalowego Tomasza Golloba trzeba dorzucić jeszcze pięć złotych i cztery srebrne medale wywalczone z reprezentacją Polski w rywalizacji drużynowej oraz siedem krążków zdobytych samodzielnie. I w tym miejscu chciałbym się zatrzymać na dłużej. Jak bohater tekstu sam kiedyś wspominał na początku swojej żużlowej przygody jego marzeniem było ścigać się tak, jak to czynił jego ówczesny idol, czyli Roman Jankowski. Chyba nawet sam Tomasz nie spodziewał się, że tak szybko zbliży się do poziomu "Jankesa", a z czasem go prześcignie. Wraz z napływem obcokrajowców do polskiej ligi i z rosnącymi ambicjami Golloba kolejnym idolem tym razem tym z najwyższej światowej półki został "Mozart speedwaya" Hans Nielsen. I choć od pierwszych startów młodego Tomasza było widać, że jest to materiał na mistrza świata to musiało upłynąć wiele lat, by bydgoszczanin mógł dołączyć do grona największych w historii sportu żużlowego. Jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc jasne było, że po wywalczeniu dwóch brązowych medali Indywidualnych Mistrzostw Świata w 1997 i 1998 roku ambicją Polaka będzie żużlowy Olimp. W sezonie '99 upragnione mistrzostwo było na wyciągnięcia ręki, jednak nieudany turniej w rodzimej Bydgoszczy (piąte miejsce, przy drugiej lokacie Tony Rickardssona), a następnie koszmarny wypadek podczas Złotego Kasku we Wrocławiu doprowadziły do tego, że Tomasz Gollob został drugim żużlowcem świata. Tylko drugim. W 2001 roku Gollobowi udało się jeszcze raz wskoczyć na najniższe podium IMŚ, ale jazda Tomasza wśród najlepszych nie wyglądała już tak jak przed wypadkiem.
Zmiana klimatu, czyli z ziemi włoskiej do Polski
O ile na krajowym podwórku Gollob nadal rządził i dzielił to w Grand Prix czegoś brakowało. Jak po kilku latach sam przyznał zbawienna dla jego dalszej kariery okazała się zmiana otoczenia. Po szesnastu latach (z roczną przerwą na występy w gdańskim Wybrzeżu), przed rozpoczęciem sezonu 2004, Tomasz razem ze swym bratem Jackiem opuścili Polonię Bydgoszcz i przenieśli się na południe kraju. Po czterech latach spędzonych w Tarnowie, w 2008 roku młodszy z braci Gollobów zdecydował się na przeprowadzkę do Gorzowa Wielkopolskiego. Dzięki wsparciu ludzi z tamtejszych środowisk znów zaczął wierzyć w to, że w końcu może być najlepszy na świecie. Z przymrużeniem oka traktowałem jego buńczuczne zapowiedzi przed startem sezonu 2007, że powalczy o złoto IMŚ. Skończyło się na czwartej pozycji, lecz widać było progres w jego jeździe. Brąz w 2008 i srebro rok później tylko to potwierdzały. Jednak cały czas na żużlowym torcie Golloba brakowało tej przysłowiowej wisienki. To co według wielu obserwatorów i kibiców, szczególnie po inauguracyjnym turnieju w Lesznie, wydawało się niemożliwe, wreszcie stało się spełnieniem. 25 września 2010r. Gollob zapewnił sobie tytuł najlepszego zużlowca świata i przywiózł go z ziemi włoskiej, czyli Terenzano do Polski. Po trzydziestu siedmiu latach oczekiwania ziściło się marzenie tysięcy polskich fanów, szczególnie tych którzy od wielu sezonów podążali do różnych zakątków starego kontynentu z przyśpiewką Jeszcze tego lata Tomasz Gollob mistrzem świata. Z racji wieloodcinkowości serialu Speedway Grand Prix oraz faktu, że ostatni turniej cyklu odbędzie się w Polsce moim zdaniem hasło to należy przemianować w tym sezonie na Jeszcze tej jesieni Tomasz Gollob mistrzem świata na polskiej ziemi.
A świat w krąg Ci roztacza uroki swe...
Wraz ze zdobyciem tytułu Indywidualnego Mistrza Świata na Golloba spłynęła lawina nagród oraz propozycji biznesowych i medialnych. Ci, którzy obserwowali bydgoskie Kryterium Asów i pierwszy mecz Caelum Stali w Rzeszowie mogą się trochę niepokoić o formę naszego czempiona. Szum medialny i dopiero co wyleczona kontuzja na pewno miały wpływ na jakość przygotowań Golloba do sezonu. Nie pozostaje nam nic innego jak zawierzyć słowom mistrza, że po kilku sesjach treningowych i meczach wszystko powinno znów być na najwyższym światowym poziomie.
Ivan Mauger swój ostatni z sześciu tytułów mistrzowskich wywalczył miesiąc przed swoimi czterdziestymi urodzinami. Nic nie stoi na przeszkodzie, by zawodnik Caelum Stali pobił rekord legendarnego Nowozelandczyka i już jako pełnoprawny czterdziestolatek sięgnął po złoto cyklu Grand Prix, wszakże ...chociaż czas pogania, śmiej się z tego drania, Ciebie na wiele jeszcze stać... .
Damian Woźniak