W niedzielne popołudnie aura nie przyniosła nam jednak wysokiej temperatury. Zawodnicy obu zespołów także nie "rozgrzali" fanów czarnego sportu, którzy zgromadzili się na stadionie w Mościcach. Zawodnik Tauron Azotów krótko komentował porażkę przed własną publicznością. - Zawodnicy Falubazu byli po prostu szybsi. Jeżeli jesteś szybki, to tor ci pasuje. Nic więcej - uciął krótko zasmucony "Kasper".
Wiele się mówiło przede wszystkim w kwestii przygotowania tarnowskiego toru na mecz z Myszkami Miki. Na nudę i brak walki na dystansie narzekali nie tylko Andreas Jonsson i Piotr Protasiewicz. - Nie było szans na wyprzedzanie. Kiedy wyjechało się metr od krawężnika, stawało się w miejscu. Nie chce tego komentować na gorąco. Będziemy rozmawiali z kolegami i zobaczymy co się stanie dalej - skomentował wyraźnie rozdrażniony Kasprzak.
Brak indywidualnego zwycięstwa w niedzielnej potyczce ze Stelmet Falubazem był ciosem nie tylko dla fanów "Kaspera", ale także dla samego zawodnika. Od początku Speedway Ekstraligi, czyli po dwóch rundach 27-latek nie przywiózł jeszcze żadnej "trójki"! - Kupiłem osiem nowych silników w tym roku. Straciłem bardzo dużo pieniędzy. Wiele zainwestowaliśmy, a zdobyłem tylko sześć punktów. Trzeba więc będzie jak najszybciej coś pozmieniać - dodał rozczarowany zawodnik Tauronu Azotów.
Do meczu z częstochowskimi Lwami pozostały niespełna dwa tygodnie. Tarnowianie chcąc wydostać się z ostatniego miejsca w tabeli muszą spod Jasnej Góry przywieźć dwa duże punkty. W ubiegłym roku w Częstochowie spotkanie zostało zakończone po jedenastu gonitwach, a Kasprzak zdobył 7 punktów, pojawiając się na torze czterokrotnie. - Tor w Częstochowie jest dobry do ścigania się. Będzie to jednak bardzo ciężki mecz. Nie ma jednak na co czekać i trzeba zacząć kompletować zwycięstwa - oznajmia 27-letni wychowanek leszczyńskich Byków.
Pełnoprawny uczestnik cyklu Grand Prix z 2008 roku myśli o powrocie do czołowej piętnastki świata. Jak sam jednak mówi czeka go jeszcze wiele pracy. - Na pewno chciałbym wrócić do tego elitarnego cyklu, ale z taką formą jaką mam obecnie będzie o to bardzo ciężko. Muszę jak najszybciej coś pozmieniać, inaczej o ściganiu się w IMŚ nie ma mowy - przyznał.
Podczas pierwszego tegorocznego meczu Elite League, w inauguracyjnym biegu zawodnik Birmingham Brummies upadł na tor. Mimo że był to upadek w pierwszym łuku, sędzia wykluczył Kasprzaka z powtórki. - Arbiter powinien powtórzyć ten bieg w czwórkę, a nie zrobił tego. W sobotę w Eastbourne był podobny wypadek, jednak tam restart odbył się w czterech. A przecież Dryml "pomógł" mi przy upadku - opisał Kasprzak.
W Polsce zawodnicy startują na starych tłumikach, jednak na Wyspach Brytyjskich przepisy nakazują używanie nowych wydechów. - To jest tragedia. Wspominałem już o upadku w Eastbourne. To była właśnie wina tej nowej konstrukcji. Praktycznie na sześć meczów, które odjechałem w tym roku, miałem aż trzy upadki z winy nowych tłumików. Bo kiedy wjedziesz w nasypaną część toru, tracisz kontrolę nad maszyną. Te tłumiki nie nadają się do żużla. Jeżeli to wejdzie w Polsce, to będzie bardzo niebezpiecznie, ponieważ w naszym kraju trzeba jeździć niżej zębatkami - wyjaśnia.
- Tam w Anglii jakoś te motocykle jeszcze dają sobie radę. Tylko, że tam tory są krótkie i jeździ się na "wysokiej" zębatce. Jeżeli jednak tam jazda na nowych tłumikach sprawia tyle kłopotu, to nie chcę myśleć co by było np. na torze w Lesznie czy Częstochowie, kiedy w nawierzchni porobiłyby się dziury - dopowiedział.
Świat żużla podzielił się na zwolenników i przeciwników nowych tłumików. Jest też wielu takich, którzy nie chcą się wypowiadać na ten temat. - Właśnie nie wiem dlaczego niektórzy byli za wprowadzeniem tych zmian, ale to trzeba by było ich o to zapytać. Jednak z tymi, z którymi rozmawiam na lotniskach czy w parkingu, są nadal przeciwnikami nowych tłumików. W każdym razie na pewno nie nadają się one do naszej dyscypliny - podkreślił na koniec.