Leon Madsen: Nie preferuję konkretnego rodzaju toru

Podczas inauguracyjnego meczu we Wrocławiu, w składzie Tauron Azotów Tarnów zabrakło Leona Madsena. Duńczyka, który tamtejszy owal zna w "jaskółczym" zespole jak nikt inny.

W tym artykule dowiesz się o:

Trzy ostatnie sezony spędzone w stolicy Dolnego Śląska okazały się być niewystarczającą kartą przetargową. Zaważył jeden trening punktowany przeciwko RKM-owi ROW Rybnik, w którym Madsen nie zachwycił. Jego główny konkurent do podstawowego zestawienia - Bjarne Pedersen zaliczył o niebo lepszy występ i niemal "za pięć dwunasta" wyrzucił ze składu swojego rodaka. Co się jednak odwlecze to nie uciecze. Sympatyczny jeździec z kraju Hamleta kosztem Fredrika Lindgrena wskoczył do meczowej siódemki na mecz ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra.

Spóźniony debiut nie wypadł okazale. Leon dołożył do dorobku swojej drużyny pięć "oczek" i bonus, co jak na jeźdźca drugiej linii nie jest jeszcze wynikiem tragicznym. Jego nowy zespół przegrał jednak z "Myszkami Miki" 40:50, więc wielkiej radości w obozie gospodarzy nie było. Jak sam podkreśla, wewnątrz drużyny biało-niebieskich wciąż panuje dobry klimat. - Mamy świetną atmosferę w zespole i wszyscy razem ciężko pracują by odnosić sukcesy. Pomagamy sobie, aby ustawienia motocykli były optymalne. Niestety, podczas meczu z Zieloną Górą liczył się tylko start, a wyprzedzenie nie było możliwe. Jednak nie ma co się usprawiedliwiać. Tor jest dla każdego taki sam. Falubaz był w ostatnią niedzielę lepszy i dlatego zasłużenie nas pokonał - wyjaśnił nieco krytycznie.

23-latek z Vejle uważa, że receptą na sukces jest skuteczna jazda na każdej nawierzchni. - Nie preferuję konkretnego rodzaju toru. Może być przyczepny i może być twardy. Musisz umieć ścigać się na każdym rodzaju nawierzchni. Przecież na meczu wyjazdowym nie będą mnie pytali na jakim torze chcę jeździć. Dlatego dla mnie nie ma to znaczenia - zaznacza.

Madsen po meczu ze Stelmetem Falubazem znalazł jeden z czynników, który w jego oczach najbardziej "kuleje" u progu sezonu. - Muszę lepiej wychodzić spod taśmy. Tego mi jeszcze brakuje. Zielonogórzanie to srebrni medaliści z zeszłych rozgrywek i jeden z najlepszych kadrowo zespołów podczas bieżącego sezonu. Nie jeździ się łatwo z takimi mocnymi ekipami, więc nie możemy też wszystkiego zwalać na przygotowanie toru - oznajmia.

Sympatycznego Duńczyka zabrakło na meczu otwarcia sezonu we Wrocławiu. Tarnowianie zostali rozgromieni 59:31, a dla Leona Betard to ostatni polski klub, w którym spędził najlepsze lata swojej kariery. Jak tą absencję przyjął? - Oczywiście, że byłem rozczarowany. Bardzo chciałem powrócić na tor mojego byłego klubu i zaprezentować się przed kolegami, tamtejszą publicznością. Niestety, nie dane mi to było, ale muszę w tym przypadku uszanować decyzję trenera. Nie wracam jednak już do tego. Cieszę się z tego, że w końcu zadebiutowałem w tarnowskich barwach podczas spotkania ligowego i, że mogłem być już "pełnoprawną" częścią nowego zespołu - dodaje.

Aby przerwać passę dwóch porażek z rzędu, Jaskółki muszą wygrać w Lany Poniedziałek w Częstochowie. Na pytanie czy obiekt Włókniarza "leży" reprezentantowi Danii, usłyszeliśmy dosyć ciekawą odpowiedź. - Tak naprawdę to lubię wszystkie tory w Polsce - ucina krótko na koniec.

Źródło artykułu: