Jednak działacze Rekinów twierdzą, że nie zamierzają kupować kota w worku i duński żużlowiec otrzyma wszystkie należności jak pojawi się na treningach. Z tym nie zgadza się sam zawodnik. - Niech zapłacą mu kasę, to zaraz przyjedzie. W kontrakcie nie było takiego zapisu, że musi stawić się przed ligą i pokazać, co prezentuje - powiedział Zdzisław Kołsut, menedżer Duńczyka, na łamach Gazety Wyborczej.
Jesper Monberg nie ma zamiaru przyjeżdżać do Rybnika bez otrzymania wszystkich pieniędzy za przygotowanie do sezonu. Do tej pory dostał 10 tysięcy euro z obiecanych 20 tysięcy. - Zawodnicy skandynawscy po prostu się boją, że polskie kluby będą niewypłacalne. Widzę to na przykładzie Daniela Nermarka. Ostrów go oszukał, Rybnik powoli go spłaca, a teraz poszedł do Częstochowy, gdzie też są do tyłu. Nermark tylko na moją prośbę poszedł na ugodę z Rybnikiem, inaczej nie dostaliby licencji. Kluby powinny wiedzieć, co podpisują i wywiązywać się z umów - stwierdził Kołsut.
Rybniczanie nie chcą wypożyczyć zawodnika do innego klubu. - Powiedzieli mu, że jak im odda te 10 tys., to go puszczą. Dają jednak warunek, że nie może jeździć w żadnym innym klubie pierwszoligowym. To też nie jest fair. Bo kto go weźmie w ekstralidze? Przecież oni też zawinili, dlatego nie mogą blokować mu miejsca w I lidze - powiedział menedżer Monberga.
Przypomnijmy, że w zimie głośna była sprawa Mariusza Węgrzyka, któremu rybnicki klub zalegał 117 tysięcy złotych. Ostatecznie klub i zawodnik doszli do porozumienia, a KS ROW otrzymał licencję na starty w lidze.
Źródło: Gazeta Wyborcza