Ewelina Bielawska: Ciężko przepracowany okres transferowy teraz przynosi efekty. Wydaje się być pan zadowolony z tak dobrej dyspozycji drużyny?
Robert Dowhan : To prawda, jestem bardzo zadowolony ze stworzonej drużyny. Jeszcze większa radość jest z tego, że kibice są również szczęśliwi. Wynik w tabeli świadczy o tym, że to, co zaplanowaliśmy obraca nam się w wynik na torze, więc na tę chwile jest naprawdę fajnie. Jednak należy pamiętać, że jest to dopiero początek sezonu. Zobaczymy jak to będzie dalej. Na obecną chwilę widać, że ta drużyna ma potencjał, chłopaki potrafią się dogadać niczym jedna rodzina.
Falubaz ma przed sobą jeden z cięższych meczów. W końcu będzie to pojedynek z drużyną również z góry tabeli. Czy Falubaz utrzyma dobrą passę?
- To już okaże się w najbliższą niedzielę. Jedziemy oczywiście z nastawieniem wygrania tego pojedynku i zrobimy wszystko, aby tak się stało. Przygotowujemy się do derbów tak, jak do każdego innego spotkania. Wiadomo, ze rywale są różni, każdy tor jest inny. Stąd to nastawienie jest też inne niż było do tej pory, w stosunku do dotychczasowych rywali.
Włodarze obu klubów
Czy obiecał pan może jakieś dodatkowe premie zawodnikom za wygrane Derby?
- Nigdy nie robię takich rzeczy. Zawodnicy maja dobre kontrakty, pieniążki wypłacane są im na czas. Są zadowoleni, od niepamiętnych czasów nie słychać, aby były jakiekolwiek animozje pod względem wypłat. Kontrakt jest kontraktem i nie ma tu żadnych premii za zdobycie medalu, ani tym bardziej za wygranie ze Stalą Gorzów. Oczywiście niektórzy zawodnicy mają wpisane premie za średnie, które uzyskają na koniec sezonu, a wiec przez cały ten czas muszą dawać z siebie wszystko tak, by dostać dodatkowe pieniążki. To też jest w pewnym sensie motywacja dla nich.
Drużyna wygrywa od początku spotkanie za spotkaniem. Z kolei sprawy związane ze stadionem ciągle idą pod górkę. Czy to się wreszcie skończy?
- To nie jest w sumie po części pytanie do mnie. Jesteśmy na stadionie, ale nie jesteśmy ani jego właścicielem, nie uczestniczymy w projektowaniu, pracach budowlanych. Aczkolwiek jeśli są jakiekolwiek pytania do nas, wówczas uczestniczymy we wszystkich spotkaniach, staramy się pomóc. Tak naprawdę po stronie miasta jest dbanie o infrastrukturę, rozbudowę itd. Jednak jest mi bardzo przykro, że mamy to co mamy i tak źle się dzieje w tej materii. Od dłuższego czasu bardzo dużo przykrych rzeczy spotyka nas ze strony miasta, pod różnym kątem. Zamiast obiecanej pomocy, mamy cały czas problemy ze wszystkim, z czym tylko się zwrócimy.
Już na samym początku sezonu miasto nie wydało zgody na rozegranie meczu. Do tej pory nie było żadnych zastrzeżeń i miasto nie sprzeciwiało się temu, prawda?
- My jako wnioskodawca co roku zwracamy się z prośbą o zgodę na cały sezon bądź na rundę zasadniczą. W każdym roku wysyłamy takową prośbę po spełnieniu wszystkich wymogów i zaczerpnięciu opinii od wszystkich organów czyli straży pożarnej, sanepidu, policji itd. Tych punktów do spełnienia jest bardzo dużo. Kiedy w tym roku uzyskaliśmy wszystkie opinie pozytywne, organ wykonawczy, czyli prezydent miasta, powinien wydać nam pozwolenie zgodnie z wnioskiem. On tego nie robi, nie wiem tak naprawdę dlaczego. Nie wiem także, czy jest to zgodne z prawem. Może robi tak dlatego, że ma czas na bawienie się z klubem co tydzień czy dwa, by ten na nowo występował z pismami i prosił się o wydanie pozwolenia na imprezy masowe, mimo że wszystkie obowiązki po stronie klubu zostały już wcześniej wypełnione.
Podkreślano, że zgoda wydana została jedynie na jeden mecz. Mam więc rozumieć, że sytuacja powtórzy się przed pojedynkiem z Unią?
- Tak, od nowa trzeba będzie prosić się o to, żeby można było rozegrać kolejny mecz żużlowy. Dodatkowo dochodzi problem zamknięcia trybuny, więc tak naprawdę my zamiast zajmować się pozyskiwaniem sponsorów, dbaniem o całą otoczkę klubu i robieniem tego, co robiliśmy do tej pory, martwimy się o pozwolenia, odpowiadamy na różne pisma Urzędu Miasta, chodzimy po prawnikach i zajmujemy się nie tym, czym powinniśmy.
Trzeba przyznać, że Falubaz został postawiony w niezręcznej sytuacji. Gorzów w tak krótkim czasie zakończył budowę stadionu, Toruń cieszy się wspaniałą MotoAreną, a Zielona Góra drugi rok z rzędu męczy się z jedną trybuną, która w dodatku obecnie stoi pusta.
- Inne miasta nie mają takich sukcesów sportowych, nie mają takiej rzeszy wiernych fanów. Niektórzy zazdroszczą tego, co nam się udało zbudować, a więc więzi pomiędzy klubem a kibicami, otoczki, utożsamiania się z klubem. Mimo to władze innych miast podchodzą bardzo elegancko do każdego klubu, pomagają finansowo, organizacyjnie, a także w budowie infrastruktury. Takich obiektów jaki ma Zielona Góra już dawno nie ma. Rzadko się zdarza w I lidze spotkać taki obiekt, bo i Rybnik szczyci się fajnym stadionem, Ostrów podobnie, wiec ciężko z tym dyskutować. My od kilku lat zdobywamy medale, zapełniamy stadion, mówi się o nas w całej Polsce, a jeżeli wchodzi się na ten obiekt to ręce opadają. Wygląda on obecnie tak koszmarnie, a po zamknięciu tej trybuny ciężko mi to już komentować.
Prezes Falubazu ma rzeczywiście nie lada problem. Czy uda się porozumieć z miastem?
Kibice doskonale pamiętają sytuację, kiedy to podczas konferencji prasowej prezydent Kubicki obiecał wybudowanie nowego stadionu. Czy są na to szanse?
- Trzeba zapytać o to osobę, która to obiecała. To prezydent Kubicki dotrzymuje słowa. Jego trzeba o to zapytać.
Wrócę do tematu rozgrywek. Kto, pana zdaniem, będzie walczył w tym sezonie o najwyższe cele?
- Wydaje mi się, że oprócz - mam nadzieję - Falubazu, w finale znajdzie się Unibax. Ale do momentu, by Falubaz wszedł do wielkiego finału, jest jeszcze długa droga i ciężka praca. Ja się bardzo cieszę z dotychczasowych sukcesów i bardzo bym chciał, by drużyna znalazła się w finale, ale w żadnym przypadku już teraz nie zagwarantuję czy tam się znajdziemy. To jest sport, który jest bardzo nieprzewidywalny. Jednak mając taki zespół, taką prawdziwą drużynę, śmiałbym przypuszczać, że jeśli nie zdarzy się nic złego, to powinniśmy awansując do pierwszej szóstki wejść do pierwszej czwórki, a następnie droga do walki o finał jest otwarta.
Wiele mówi się o zapisie, mającym obowiązywać od sezonu 2012, mówiącym o możliwości startu w meczu tylko jednego zawodnika występującego w cyklu Grand Prix. Jak pan to skomentuje?
- Uważam, że jest to bardzo zły pomysł. Z tym się nie utożsamiałem. Pod koniec zeszłego sezonu napisałem o sprawach, które mi się nie podobają. Była tam mowa m.in. o nowych tłumikach, poszerzeniu ekstraligi oraz przepisów dotyczących juniorów. Poszerzenie ligi oraz odjęcie jednego zawodnika z GP ogranicza możliwości silnych drużyn, a przede wszystkim związuje ręce tym zespołom, które mają dwóch zawodników, wieloletnie kontrakty i będą musiały z jednego z nich zrezygnować. Dziś nie wyobrażam sobie, by drużyna na sezon 2012 została bez Jonssona albo Grega Hancocka. I to jest to, co spada na nasze drużyny. Poza tym tych zawodników z tej pierwszej półki jest tak naprawdę kilku. Reszta czasem cudem zostaje w GP albo dostaje dzikie karty i też blokują miejsce. Doskonałym przykładem ostatnich lat był Falubaz, gdzie Lindgren dostawał dziką kartę i blokował nam miejsce. Po wygranym GP Challenge dostali się do serii Walasek albo Iversen. Wówczas chcąc dokonać jakichś roszad byliśmy na nich skazani, a to jak spisywali się w GP każdy dobrze wie. Dziś zamieniając ich na zawodników, którzy są w cyklu wiele lat, widnieją w czołowych lokatach, ciężko mi myśleć o tym, by któregoś z nich pożegnać. Zrobię wszystko, aby pozostali, ale na pewno nie wykluczę ich z GP, bo oni walczą o medale i chcą je zawiesić sobie na szyi. Na pewno nie będą odpuszczać sobie mistrzostwa świata dla Falubazu czy też inni zawodnicy dla innych drużyn.
Każdy mecz od początku sezonu przynosił wielką radość. Czy podobnie będzie i w najbliższą niedzielę?