Podczas niedzielnego ścigania się na torze w Mościcach walka toczyła się o trzy duże punkty. Chociaż tarnowianom udało się zwyciężyć w meczu, to punkt bonusowy powędrował do Leszna. Krzysztof Kasprzak zanotował gorszy występ niż na stadionie im. Alfreda Smoczyka. Wtedy uzbierał na swoim koncie 10 "oczek". Podczas pierwszej batalii w rundzie rewanżowej tych punktów było mniej. Trzeba jednak zaznaczyć, że zawodnik urodzony w Lesznie wyjeżdżał na tor tylko czterokrotnie. - Najważniejsze dla nas, że w końcu wygraliśmy. Te dwa duże punkty pozwolą nam myśleć pozytywnie. Mamy teraz u siebie ważne spotkania. Koniecznie trzeba je wygrać, żeby walczyć o coś więcej niż utrzymanie - powiedział po spotkaniu Krzysztof Kasprzak.
Mimo mniejszej zdobyczy punktowej "Kasper" przywiózł bardzo ważne punkty dla Jaskółek. Pokazał także, że nie odpuszcza do samego końca. Jego ciekawe pojedynki choćby z Troyem Batchelorem mogły podobać się kibicom. - Ja nie lubię narzekać. Wiem, że dzisiaj spisałem się poniżej oczekiwań. Tor był troszeczkę inny niż na treningu. Ale to nie jest dla mnie usprawiedliwienie. Jestem prowadzącym parę i muszę zdobywać powyżej dziesięciu punktów. Starałem się walczyć do samego końca - dodał zawodnik Tauronu Azotów.
Kolejne spotkanie przyniesie na pewno sporo emocji kibicom czarnego sportu. Do "Jaskółczego Gniazda" zawita bowiem zespół Żurawi z Rzeszowa. Będzie to kolejna potyczka, którą można nazwać derbami Południa. Oba te zespoły zajmują dwa ostatnie miejsca w ekstra ligowej tabeli. Walka o trzy duże punkty powinna więc być bardzo zacięta. - Dzisiaj udało się wygrać. Mam nadzieję, że i po meczu z Rzeszowem będziemy mogli się cieszyć ze zwycięstwa. Te punkty mogą okazać się kluczowe w końcowym rozrachunku. Trzeba jednak pamiętać, że drużyna z Rzeszowa jest niezwykle mocna. Emocji na pewno nie zabraknie - zakończył podopieczny Mariana Wardzały.
Krzysztof Kasprzak przed meczem z Unią Leszno