- Jeździłem na tym torze, ale to było wiele lat temu. Pozostaje tutaj kwestia ustawienia sprzętu. Jeśli trafię z przełożeniami, uda mi się na treningu dopasować do warunków torowych, to nie powinno być jakichś większych problemów - powiedział Piotr Protasiewicz.
Rywalami Polaków w półfinale Drużynowego Pucharu Świata będą Brytyjczycy, Rosjanie i Czesi. - Jeśli Rosjanie przyjadą w pełnym składzie, a na tę chwilę się nie zanosi, to mogą być czarnym koniem całego turnieju, bo naprawdę mają kim pojechać. Brytyjczycy na swoim terytorium też z całą pewnością będą chcieli pokazać kawałek dobrego żużla. Mają nieobliczalnych zawodników. Niemniej jednak faworytami jesteśmy my i zdajemy sobie z tego sprawę. Chcielibyśmy wejść do finału z pierwszego miejsca. Takie jest przynajmniej moje prywatne zdanie. Jestem w kadrze, ale to mnie jeszcze nie zadowala. Oczywiście taki plan był i bardzo mocno o to walczyłem. Od zakończenia zeszłego sezonu ciężko pracujemy z moim teamem i sponsorami. Na razie przynosi to jakiś efekt, bo znalazłem się w kadrze. To jednak dopiero pierwszy krok. Mnie zadowala zdobywanie dużej liczby punktów w kadrze, a nie samo bycie w niej - podkreślił "PePe".
Piotr Protasiewicz po rocznej przerwie powraca do kadry narodowej na Drużynowy Puchar Świata
Jako że finał Drużynowego Pucharu Świata odbędzie się w tym roku w Gorzowie, na reprezentantach Polski ciąży duża presja. Kibice oczekują tylko pierwszego miejsca, bo każde inne na swoim terenie nie będzie sukcesem. - To jest sport. Już sami sobie wywieramy taką presję, że już większej się nie da - skwitował krótko zielonogórzanin.
Kapitan Stelmetu Falubazu, zajmując drugie miejsce w półfinale eliminacji do przyszłorocznych indywidualnych mistrzostw świata w Lonigo, awansował do Grand Prix Challenge, które w tym sezonie rozegrane zostanie 20 sierpnia na torze w Vetlandzie. W zeszłym roku "Protas" zapowiadał, że udział w cyklu Grand Prix to już dla niego temat zamknięty, ale biorąc pod uwagę bardzo dobrą formę 36-latka, chyba niekoniecznie. - Na razie mamy przed sobą tyle imprez, że nie mówmy o tym, co będzie za dwa albo trzy miesiące. Tematu nie ma na chwilę obecną - zakończył dość tajemniczo Indywidualny Mistrz Świata Juniorów z 1996 roku.