Michał Gałęzewski: Niewiele wam zabrakło, aby rozstrzygnąć mecz w Gdańsku na swoją korzyść. Co sądzisz o niedzielnym spotkaniu?
Davey Watt: Był to świetny mecz, a tor był wprost fantastyczny! Spowodowało to, że było wiele naprawdę dużo walki i pełno ciekawych biegów. W Polsce rzadko zdarza się, żeby tor był tak przygotowany, w przeciwieństwie do Anglii, gdzie jest to normalność. Może dlatego było mi łatwiej się przystosować do tej nawierzchni i razem z Darcym pokazaliśmy kawał dobrego speedwaya.
Jak byś ocenił sytuacje z ostatniego wyścigu? Wraz ze Stachyrą i Jonassonem byliście naprawdę blisko...
- W ostatnim biegu było bardzo blisko ogromnego wypadku. Nie mogłem nic innego zrobić, niż jechać do przodu, bo gdańszczanie by na mnie wpadli. Na wyjściu z łuku złapałem trochę przyczepności, a w tym samym czasie Jonasson się zakopał. To pozwoliło nam na zdobycie bonusa.
Bonus jest wasz i pewnie przed meczem bralibyście go w ciemno, jednak w trakcie spotkania prowadziliście już różnicą siedmiu punktów. Wierzyłeś, że możecie powalczyć w Gdańsku o coś więcej?
- Tak, wierzyliśmy jednak w gdańskiej drużynie jechał Darcy i dzięki temu Wybrzeże szybko nadrobiło stratę. Ward to świetny zawodnik, a posiadanie w składzie juniora, który potrafi zdobyć 17 punktów jest ogromnym plusem. To on wygrał gdańskiej drużynie to spotkanie, gdyby go nie było, a w zamian za to jeździłby przeciętnie punktujący junior, to byśmy wygrali.
Mecze drużyn z Gdańska i Grudziądza są bardzo prestiżowe. Lubisz derbową atmosferę?
- Tak, kocham to! Fantastycznie uczestniczy się w meczu, na którym kibice reagują żywiołowo, pasjonują się wydarzeniami na torze. Nasi kibice przyjechali do Gdańska w sporej liczbie, byli głośni i dziękuję im za wsparcie. W takiej atmosferze jeździ się zupełnie inaczej.
Pozostaje ci tylko żałować, że w Australii nie ma na meczach żużlowych takiej atmosfery...
- Tak i życzyłbym sobie tego. W Australii żużel traktowany jest jako hobby i nie ma takiej presji, jaka wytwarza się podczas meczów w Polsce. U was jeździ się po prostu najlepiej.
Jak mówisz żużel to u was tylko hobby. Jak to więc możliwe, że rodzi się w Australii tak wielu dobrych zawodników?
- Według mnie dzieje się to dlatego, że jak już podejmiemy decyzję, żeby poświęcić się żużlowi i specjalnie dla niego lecimy tysiące kilometrów od domu, to nie jeździmy tylko dla zabawy, ale mamy determinację, aby osiągać jak najlepsze wyniki. Mamy świadomość, że jak się nie uda, to trzeba będzie lecieć samolotem 24 godziny do domu, a nie przejść na piechotę przez kilka ulic.
Macie w zanadrzu następnego Darcy Warda?
- Jest kilku zawodników, którzy mogą zrobić kariery. Może nie są oni tacy dobrzy jak Darcy, ale on jest po prostu wyjątkowy.
Wróćmy do Polski. W I lidze spisujesz się bardzo dobrze, nie myślisz o tym, aby spróbować ponownie swoich szans w Speedway Ekstralidze?
- Tak, myślę nad tym coraz częściej. Ekstraliga w Polsce to jest coś wspaniałego. Uwielbiam oglądać ekstraligowe mecze w telewizji, uwielbiam jeździć w takich spotkaniach, chcę być tego częścią. Liczę na to, że GTŻ Grudziądz uzyska awans do najwyższej klasy rozgrywkowej i oczywiście chcę spróbować tam swoich sił.