Ales Dryml: Wszystko szło lepiej, lepiej, lepiej i... kontuzja

Mimo, że reprezentacja Czech zajęła dopiero szóste miejsce w finale Mistrzostw Europy Par, to Ales Dryml był jedną z czołowych postaci całych zawodów. Żużlowiec nadal jednak odczuwa skutki kontuzji, przez co drugą część sezonu uznaje za straconą.

W tym artykule dowiesz się o:

Ales Dryml podobnie jak większość zawodników i ekspertów przewidywał, że finał Mistrzostw Europy Par w Pile pewnie wygrają Polacy i tak też się stało. Początek jednak na miłe i łatwe zwycięstwo Biało-Czerwonych nie wskazywał. - Polacy rozpoczęli z problemami i nie było tak jak się spodziewano pięć-jeden, pięć-jeden, pięć-jeden... Jarek miał małe kłopoty i nie układało mu się wszystko tak jakby sobie tego życzył. Tor był trochę przyczepny na początku, jednak później nie był już polewany i zrobił się twardy. Polakom to odpowiadało, natomiast mój sprzęt na taką nawierzchnię okazał się zbyt silny i po świetnym początku zanotowałem słabsze rezultaty. Pierwsze trzy biegi były super. Motory "fungowały" na sto procent, ale później jak było sucho, to zaczęły się problemy.

Czeska reprezentacja w dwóch poprzednich latach zdobywała tytuł parowych Mistrzów Europy. Wówczas wiodące role w zawodach wiódł braterski duet Drymlów. Tym razem Lukas nie mógł wystąpić ze względu na kontuzję, a do tego inni czołowi Czesi także borykają się z problemami zdrowotnymi. Starszy z braci był po zawodach mocno zawiedziony, że z powodu kontuzji nie udało się choćby powalczyć jego reprezentacji z czołówką. - Patrząc na poprzednie lata, gdzie razem z bratem wygrywaliśmy te zawody, to można żałować, że nie mógł on w Pile pojechać. W momencie gdy dwóch zawodników choćby nieźle punktuje, to w parowych zawodach pozwala to zdobywać medale. Obecnie mamy w Czechach problem z kontuzjami, wielu chłopaków ma kłopoty ze zdrowiem. Matej Kus miał upadek w Pradze, brat jest kontuzjowany, Filip Sitera też ma problemy, a ja miałem poważny wypadek w Anglii. W Czechach więc nie ma teraz tylu zawodników, co normalnie mogliby jechać w tego typu imprezie.

Ales Dryml ciągle wraca do swojego upadku z początku czerwca, który wykluczył go z jazdy na ponad miesiąc. Do tego tuż po powrocie mocno poobijał się podczas Drużynowego Pucharu Świata, przez co nadal odczuwa skutki kontuzji. - W Kings Lynn podczas DPŚ jechałem świeżo po kontuzji. Tam miałem upadki i nie mogłem nawet dokończyć zawodów. Przed tamtymi zawodami miałem operację i jeszcze po sezonie czeka mnie kolejna. Można powiedzieć, że cały czas czuję ślad i konsekwencje tamtych wydarzeń. Po kontuzji każdy żużlowiec myśli tylko o tym, żeby jak najszybciej wrócić na tor, ale wówczas nie może być w stu procentowej dyspozycji.

Czech z uśmiechem na twarzy opowiada o pierwszej części sezonu. Zadowolenie znika, gdy dochodzi do feralnego upadku w Anglii. Pokrzyżował on większość jego planów, w tym także te o startach w Polsce, przez co powoli stara się zapomnieć o tym sezonie i szykuje się na następny. - Sezon zacząłem bardzo dobre. Wszystko szło lepiej, lepiej i lepiej... aż do Peterborough i kontuzji. Nawet byłem dogadany z menadżerem w Polsce, że dostanę szansę jazdy, ale z oczywistych przyczyn plany wzięły w łeb. Szkoda, bo wszystko było super, przez dłuższy czas na jednym zadowalającym poziomie, aż tu nagle problemy i jak się wyleczyłem, to w Polsce było po sezonie.

Ales Dryml na prowadzeniu podczas finału MEP

Źródło artykułu: