- O pewnych rzeczach już czas powiedzieć otwarcie, ponieważ kibice pewnie nie do końca zdają sobie z nich sprawę. Jeździłem w Poznaniu i przez prawie cały rok nie otrzymałem pieniędzy. Do ludzi, którzy rządzili tym klubem, nie idzie się dodzwonić. Można już śmiało powiedzieć, że zostaliśmy oszukani - powiedział nam w czwartek Robert Miśkowiak.
Kolejnym zawodnikiem, który za występy w Poznaniu nie otrzymał wynagrodzenia jest Ilja Czałow, którego interesy reprezentuje Michał Widera: - Zrobiliśmy ogromny błąd ufając tym ludziom, którzy kłamali w oczy. Wezwania do zapłaty wracają, bo nikt nawet nie odbiera korespondencji spod jakiegoś fikcyjnego adresu spółki z o.o., bo o telefonach nie wspomnę.
Szokujące jest, że według Widery, Rosjaninowi nie zapłacono za żadne ze spotkań!
Tragiczną sytuację żużla w Poznaniu potwierdza także Maciej Fajfer. - Jest to sprawa, o której musimy głośno mówić, by wszystko wyszło na jaw i żeby coś z tym zrobić - grzmi wychowanek Startu Gniezno. - Myślę,że władze powinny coś w tej sprawie zrobić i zmienić regulamin, żeby więcej takie sytuacje nie miały miejsca! My jako zawodnicy robiliśmy wszystko, żeby było jak najlepiej, poświęcaliśmy strasznie dużo czasu, wylewaliśmy mnóstwo potu, wkładaliśmy w pracę nasze serca, nie wspominając już o pieniądzach.
Okazuje się, że podczas pobytu w Poznaniu Fajfer był nie tylko zawodnikiem klubu, ale zdarzało się, że pełnił też rolę kierownika, menedżera, a nawet trenera!
- Brakuje mi słów, żeby opisać to, co działo się w Poznaniu. Można by na ten temat napisać książkę. Obecnie jakikolwiek kontakt z działaczami graniczy z cudem! Proszę sobie wyobrazić, że w trakcie sezonu na różnych zawodach byłem nie tylko zawodnikiem, ale także kierownikiem drużyny, menadżerem i trenerem! Krótko mówiąc, żużel nie zmierza w dobrym kierunku. Jeśli klub ma zaległości wobec zawodnika, a ten odmawia, to zaraz zawodnik staje się tzw. złotówą, że jeździ tylko i wyłącznie dla kasy, natomiast jeśli jedzie dalej i spotyka go sytuacja podobna do naszej, to wtedy mówi się, że po co jechał, mógł przecież odmówić startu - wyjaśnia.
- Prawda jest taka, że pieniądze, które otrzymałem za zdobyte punkty nie wystarczyłyby mi nawet na płyny do mycia motocykli, nie wspominając o innych sprawach. Dlatego w tym miejscu kieruję wielkie słowa uznania dla moich sponsorów i przyjaciół, państwa Łukasik, bez których nie mógłbym kontynuować kariery - dodaje.
W ocenie Fajfera na sytuacji żużla w Poznaniu najbardziej cierpią kibice: - Ich jest mi szkoda najbardziej, bo na meczach tworzyli znakomitą atmosferę!