- Zebraliśmy ponad 34 tysiące złotych, z czego 2750 zł z cegiełek, które były sprzedawane na początku balu i resztę z licytacji. Najwyższa cena wprost niewiarygodna - kask Piotra Protasiewicza za 10 tysięcy złotych, za 9 tysięcy sprzedany został opel vectra oklejony klubowymi barwami. Chcielibyśmy za te pieniądze w wojewódzkim szpitalu w Zielonej Górze stworzyć Salę Myszki Miki, żeby dzieciom, które oczywiście nie ze swojego wyboru spędzają tam czas, trochę go umilić. Falubaz jest bowiem wszędzie. Pojawi się również w zielonogórskim szpitalu - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Marek Jankowski.
Rzecznik Stelmetu Falubazu podkreślił dobrą atmosferę panującą na balu oraz zwrócił uwagę na jego kameralny charakter. - Trwa wspaniała zabawa, gra zespół Samowar. Bez licytacji i pieniędzy zabawa będzie się pewnie ciągnęła do białego rana. Jedzenia ani napojów na pewno nie zabraknie (śmiech). Nasz bal nie ma oczywiście tak dużego wymiaru jak tego typu inicjatywa w Gorzowie. Nasza impreza jest kameralna, jest około 80 osób. Nie jest to więc aż tak wielki bal. Fajnie natomiast, że to już druga tego typu zabawa w naszym mieście. Pierwszy bal z mistrzami odbył się w 2010 roku, wtedy też organizowaliśmy licytację na cele charytatywne.
Pieniądze zebrane podczas piątkowego balu przekazane zostaną zielonogórskiemu szpitalowi i posłużą stworzeniu Sali Myszki Miki dla małych pacjentów. - Cały dochód z licytacji i cegiełek, a ponadto właściciel hotelu Amadeus część pieniędzy ze sprzedaży biletów, przekażemy szpitalowi w Zielonej Górze. Prawdopodobnie stanie się to w nadchodzącym tygodniu, być może przy okazji zorganizowana zostanie jakaś konferencja prasowa. Szpital potrzeb ma pewnie dużo więcej, ale myślę, że jest to wyraźny gest od sponsorów i przyjaciół klubu. Większość tych osób przecież znamy. Pojawiają się na meczach w loży VIP, czy też pod wieżą - stwierdził Jankowski.
Zielonogórski klub nie wyklucza kolejnych tego typu inicjatyw. - Takie bale pewnie jeszcze będą. Być może będą miały bardziej masowy charakter, ale dzięki temu, że jest to tak kameralna impreza, tak naprawdę łatwiej jest coś wylicytować, bo rozmawiamy z konkretnymi ludźmi. Jesteśmy bardzo zadowoleni, władze szpitala również powinny być. Nie spodziewaliśmy się, że uda się uzbierać aż tak dużą kwotę. Wydawało mi się, że jeśli osiągniemy wynik z poprzedniego balu, czyli około 16 tysięcy, będzie to bardzo dużo. Zwłaszcza 10 tysięcy złotych za kask kapitana Piotra Protasiewicza to niewiarygodna cena, a w dodatku osoba, która wygrała, jeszcze po licytacji podniosła cena. Pokazuje to, jacy są kibice Falubazu, którzy są jednocześnie sponsorami klubu - zakończył rzecznik.
Najwyższą cenę podczas licytacji osiągnął kask Piotra Protasiewicza, który został wylicytowany za 10 tysięcy złotych. 9 tysięcy to cena klubowego opla vectry oklejonego zielonogórskimi barwami. Kevlar Jonasa Davidssona kosztował 1500 złotych, kolacja z Andreasem Jonssonem 2 tysiące, a replika złotego medalu z 2011 roku tysiąc. Gogle od Krzysztofa Jabłońskiego "poszły" za 650 zł. Vipowskie zaproszenie od Rafała Dobruckiego na jego pożegnalny turniej osiągnęło cenę 1700 zł, książka o roku 1981 od Roberta Dowhana za 500 zł (i co ciekawe wylicytował ją Andrzej Huszcza), a obraz od prezydenta Janusza Kubickiego osiągnął cenę 1600 zł. 1200 zł trzeba było zapłacić za vipowskie zaproszenie do Gorzowa na mecz Polska - Reszta Świata, a figurka Patryka Dudka wylicytowana została za 500 zł.
Falubaz licytował dla szpitala
34 tysiące 170 zł z licytacji żużlowych gadżetów i sprzedaży cegiełek - to kwota jaką udało się w piątkowy wieczór uzbierać działaczom Stelmetu Falubazu podczas charytatywnego balu w hotelu Amadeus, z którego dochód przekazany zostanie zielonogórskiemu szpitalowi.
Źródło artykułu: