Miśkowiak nadal walczy o pieniądze

Robert Miśkowiak nadal próbuje odzyskać pieniądze, które zarobił swoją jazdą na torze podczas startów w Lechmie Poznań i Klubie Motorowym Ostrów. W imieniu żużlowca tymi działaniami zajmuje się wynajęta przez niego kancelaria prawna.

Robert Miśkowiak wielokrotnie podkreślał, że miniony sezon był dla niego bardzo nieudany pod względem finansowym. Można zresztą odnieść wrażenie, że ten zawodnik nie ma w ostatnim czasie szczęścia do klubów z odpowiednią płynnością finansową. Pod tym względem nie układało mu się już w czasie ostatniego roku startów w Ostrowie Wielkopolskim, a później w trakcie przygody z poznańskim klubem. Inaczej ma być w tym roku, ponieważ żużlowiec zdecydował się na bronienie barw Lubelskiego Węgla KMŻ.

Miśkowiak obecnie przygotowuje się do sezonu, jednak równocześnie boryka się ze sprawą zaległości finansowych, które mają wobec niego poprzednie kluby. Były reprezentant Lechmy Poznań nie chce jednak, aby ta sprawa zaprzątała jego myśli i postanowił zlecić odpowiednie działania kancelarii prawnej. - Tymi tematami zajmuje się kancelaria prawna, którą zresztą znam bardzo dobrze, ponieważ współpracujemy już od dłuższego czasu. Nie mam czasu i głowy na takie tematy. Dla mnie najważniejsza powinna być teraz praca nad odpowiednią formą fizyczną i przygotowanie sprzętowe. Na tym się właśnie skupiam. Prawnicy najlepiej znają się na takich kwestiach i doskonale wiedzą, co należy robić - mówi żużlowiec.

Zawodnik chciałby odzyskać pieniądze nie tylko z Poznania, ale także z Klubu Motorowego Ostrów. W tym drugim przypadku sprawa może być jednak zdecydowanie bardziej skomplikowana. - W przypadku Klubu Motorowego Ostrów kancelaria podjęła jakieś kroki. To nieco cięższy temat, ponieważ było to stowarzyszenie, ale działania zostały podjęte i z tego co wiem, coś dzieje się w tej sprawie - wyjaśnia.

Miśkowiak nie potrafi jednak określić szans na to, że odzyska choćby złotówkę z zarobionych na torze pieniędzy. - Sam nie wiem, jak to będzie. Podejmuje w pewnym sensie ryzyko, ponieważ mogę równie dobrze nie odzyskać nic i będę jeszcze bardziej stratny. Wychodzę jednak z założenia, że dopóki człowiek nie spróbuje, to nie będzie wiedział. Tak czy inaczej, lepiej żeby o szansach mówili ludzie, którzy zajmują się tym w moim imieniu. Oni mogą też się pomylić, bo z tymi sprawami bywa naprawdę różnie - przekonuje zawodnik.

Żużlowiec Lubelskiego Węgla KMŻ postanowił nie odpuścić sprawy zaległości finansowych, ponieważ uważa, że w takich kwestiach zawodnicy powinni walczyć o swoje. - Wydaje mi się, że nie należy odpuszczać takich spraw. Zawodnicy zasługują na szacunek tych, którzy podpisują z nimi kontrakty. Jestem żużlowcem i to moja praca. Na co dzień chodzi do niej zdecydowana większość z nas i każdy chce otrzymać pieniądze, które przysługują mu w ramach zawartej umowy. Pod tym względem żużlowiec nie różni się od żadnego innego zawodu. Myślę, że każdy reagowałby podobnie, gdyby przez kilka miesięcy nie otrzymywał swoich pieniędzy - kończy Miśkowiak.

Źródło artykułu: