"Fajka" wywalczył w sumie 3 punkty i bonus. Rywali zdołał wyprzedzić jedynie w swoim trzecim biegu, jednak to właśnie przywiezione do spółki ze Scottem Nichollsem podwójne zwycięstwo pozwoliło wyjść czerwono-czarmym na prowadzenie w meczu. Fajfer przez 4 okrążenia dzielnie odpierał ataki Roberta Miśkowiaka. - Cieszę się ze zwycięstwa, jestem natomiast rozczarowany moją postawą bo była tragiczna, a przynajmniej w dwóch moich pierwszych biegach. Przekombinowaliśmy z przełożeniami. Chcieliśmy jeszcze ulepszyć to wszystko, a stało się zupełnie inaczej - powiedział zawodnik. - W trzecim biegu powróciłem do ustawień, z których zwykle korzystam w Gnieźnie i było już dobrze - dodał. Przypomnijmy, że ostatecznie Lechma Start pokonał rywali w stosunku 47:43.
Orły długo nie mogły złapać odpowiedniego rytmu. Efektem tego było prowadzenie Lubelskiego Węgla, które w pewnym momencie wynosiło nawet 8 punktów. - Była masakra - przyznał nasz rozmówca. - W najgorszych założeniach nie brałem pod uwagę, że obudzimy się koło jedenastego biegu. Myślimy już na pewno o meczu z Grudziądzem. Musimy wtedy zacząć od bardzo mocnego uderzenia od pierwszego biegu i konsekwentnie wygrywać kolejne gonitwy, aby wypracować sobie bezpieczną przewagę. Nie lekceważymy żadnego przeciwnika. Przydarzyła się nam niemiła niespodzianka w Daugavpils. Staramy się już jednak o tym nie mówić i eliminować wszelkie błędy. W meczu z lublinianami z pewnością nie było idealnie - zakończył Fajfer.