- Sytuacja jest kuriozalna, bo wygląda na to, że ten mecz już się zakończył i decyzję co dalej podejmie Ekstraliga Żużlowa - mówił w trakcie oczekiwania po jedenastym biegu Ireneusz Maciej Zmora, wiceprezes Stali Gorzów. - Myślę, że nie będzie obustronnego walkowera, bo to nie zawodnicy przerwali mecz, tylko sędzia po konsultacji z żużlowcami - dodał.
Zajścia w gorzowskim parku maszyn należą do tych bardzo skomplikowanych. Z jednej strony są racje działaczy klubu z Zielonej Góry, zaś po drugiej wypowiadają się sternicy z Gorzowa. - Uporządkujmy to. Po siódmym biegu wszyscy już wiedzieli jaka się wydarzyła tragedia. Po siódmym biegu trener Falubazu, Rafał Dobrucki, powiedział, że jedziemy, a po ósmym biegu, gdy wynik można było już zaliczyć, ten sam trener, powiedział, że przerywamy zawody. Następnie rozgorzała gorąca dyskusja i strony postanowiły, że jedziemy - powiedział Zmora.
Zawody zostały wstrzymane po rozegraniu ósmego biegu. Żużlowcy odjechali jednak dwa kolejne wyścigi, lecz do jedenastego wyścigu zielonogórzanie już nie wyjechali. - Mam subiektywne odczucie, że jak szala zwycięstwa przechyliła się zdecydowanie na korzyść Gorzowa, to klub z Zielonej Góry doszedł do wniosku, że najkorzystniej będzie nie wyjechać i przerwać mecz - spekulował wiceprezes Stali.
- Po ósmym biegu drużyna Falubazu większością podjęła decyzję, że jedziemy. Oczywiście sędzia mógł później puszczać biegi i w każdym byłoby 5:0, ale teraz pytanie: czy o to w tym chodzi? - pytał retorycznie Ireneusz Maciej Zmora.