- Po trzech porażkach z rzędu, zwłaszcza tej w Krakowie byłem bardzo zdenerwowany. Moje wypowiedzi były ostre, i nie wycofuję się z tego, bo mi wstyd, że przegraliśmy w meczu, w którym byliśmy faworytem. Z naszej strony zrobiliśmy wszystko, aby dobrze przygotować zespół, łącznie z obozem integracyjnym w Szczyrku, a tutaj taki zawód. Trzeba było więc zastosować jakieś restrykcje wobec zawodników, nie mogliśmy patrzeć na to przez palce - powiedział w rozmowie z Gazetą Wyborczą prezes Kolejarza, Jerzy Drozd.
Jak powiedział działacz, w rozmowach motywacyjnych przed meczem w Krośnie obyło się bez ostrzejszych słów. - Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy, nikomu nie groziłem palcem. Powiedziałem zawodnikom, że muszą dogadać się ze swoimi własnymi głowami i silnikami, że są dobrzy, potencjał drużyny jest silnym i powinniśmy walczyć o dobre lokaty. Później zjedliśmy wspólnie kiełbaskę, popiliśmy colą, była bardzo przyjemna atmosfera. To, że przegrywamy nie znaczy przecież, że nie ma być klimatu w drużynie, jestem niezadowolony, ale atmosfera w zespole musi być dobra - powiedział. Dodał, że kara obcięcia stawek o 20 proc. za przegrane mecze dotknęła zawodników, którzy nie osiągnęli średniej biegopunktowej na poziomie minimum dwóch punktów.
Źródło: Gazeta Wyborcza