Jarosław Dymek: Nie jestem debilem

Dospel Włókniarz przegrał na wyjeździe w Rzeszowie z PGE Marmą. Częstochowianie mieli szansę odwrócić losy meczu w biegach nominowanych, ale ostatecznie nie skorzystano z usług liderów.

Rezultat meczu PGE Marmy Rzeszów z Dospel Włókniarzem Częstochowa długo oscylował w okolicach remisu. W ekipie częstochowskiej brylowali liderzy w osobach Grigorija Łaguty oraz Daniela Nermarka. Wydawało się, że szczególnie dobrze dysponowany jest Szwed, który po czterech startach na swoim koncie miał zapisane 11 punktów.

Przed biegami nominowanymi Włókniarz przegrywał 42:35 i miał jeszcze szanse na wywiezienie z Rzeszowa dwóch punktów. Wydawało się wręcz naturalnym, że w wyścigach wieńczących zmagania na Podkarpaciu ze strony biało-zielonych dwukrotnie pojawią się wspomniani liderzy Lwów. Tymczasem Daniel Nermark wystartował tylko w 15 biegu. W efekcie Włókniarz przegrał obie gonitwy w stosunku 4:2 i z 11-punktową porażką wrócił do domu. Ze strony częstochowskich fanów od razu posypały się gromy na głowę menadżera biało-zielonych, Jarosława Dymka.

Zarzuty dotyczyły przede wszystkim braku wprowadzenia podwójnej taktycznej zmiany w biegu 14. - Nie jestem debilem i po 13 biegu swój pierwszy ruch wykonałem do Sławka Drabika, że robimy podwójną zmianę taktyczną i wstawiamy Daniela Nermarka oraz Griszę Łagutę. Szwed odmówił jednak jazdy, bo tor był bardzo wymagający, a on jeździ siłowo. Daniel już po drugim biegu prosił o masaże rąk, ponieważ zwyczajnie zaczynało brakować mu siły. Po drugim biegu sztab medyczny stwierdził, że Daniel ma twarde mięśnie, co jest objawem zmęczenia. Ten sam sztab potwierdził, że wystawienie Daniela w 14 i 15 biegu byłoby bardzo ryzykowne. To co, miałem go wypchnąć do 14 i 15 biegu na siłę, aby na pierwszym łuku zrobił sobie krzywdę? - komentował na gorąco po zawodach wściekły Jarosław Dymek.

- Rozumiałbym pretensje kibiców, gdyby Daniel naprawdę nie miał żadnych problemów, a ja nie robiłbym zmiany. Najłatwiej jest jednak siedzieć przed monitorem i krytykować każdy poczyniony ruch. Trochę szacunku, za to, co się robi. A jeśli tak bardzo przeszkadza moja osoba, mogę odejść, bo też mam rodzinę i chcę żyć w spokoju. Podkreślam, znam regulamin i wiem, że można dokonać dwie taktyczne w jednym biegu. Nie moja jednak wina, że Daniel kategorycznie odmówił. Miałem się przebrać za niego i wyjechać na tor? - retorycznie pytał menadżer Włókniarza.

Źródło artykułu: