Przejście do Victorii strzałem w dziesiątkę - rozmowa z Mariuszem Puszakowskim

Mariusz Puszakowski imponująco prezentuje się na drugoligowym froncie i jest najskuteczniejszym jeźdźcem ligi. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl m.in. podsumowuje fazę zasadniczą sezonu.

Krzysztof Handke: Jak pan oceni niedzielne spotkanie pomiędzy Kolejarzem Rawag Rawicz a Victorią Piła? Chyba nikt nie spodziewał się tak wysokich rozmiarów porażki.

Mariusz Puszakowski: Zgadza się, ten wynik nie jest dobry, przepraszamy za to naszych kibiców. Przyjechaliśmy walczyć, aczkolwiek wiadomo było, że pojedziemy o pietruszkę. Próbowałem podczas tego meczu jazdy na innym silniku i muszę przyznać, że na początku było przyzwoicie, jednak naprawdę nie wiem, co się stało później. Przesadziłem najprawdopodobniej z przełożeniami i się pogubiłem. Następnie poprosiłem trenera, żeby wystąpić w czternastym biegu jako rezerwa taktyczna i liczyłem na to, że zaprezentuję się godnie. Okazało się to nietrafną decyzją i zrezygnowałem z piętnastego wyścigu, gdyż sprzęt nie pracował, tak jak oczekiwałbym i ten start nie miał sensu.

Zarówno zawodnicy gospodarzy, jak i przyjezdnych pozytywnie wypowiadali się na temat przygotowania nawierzchni rawickiego toru. Problem w waszym przypadku leżał najwyraźniej gdzieś indziej.

- Na tor nie można było powiedzieć złego słowa. Zresztą ja nigdy nie narzekałem na tę kwestię w Rawiczu. Działacze i wszyscy stanęli na wysokości zadania, tylko nasza drużyna zawiodła. Osobiście ze swojego wyniku jestem niezadowolony, miałem nadzieję na coś więcej ze swojej strony.

Niemniej runda zasadnicza była dla Victorii bardzo udana, udało się bowiem uplasować na pierwszej lokacie i zapewnić sobie tym samym pewne miejsce w półfinale.

- Klub powstał "za pięć dwunasta", a mimo to wygraliśmy początkową fazę sezonu i cieszymy się z tego bardzo. W moim wykonaniu była przyzwoita ona całkiem przyzwoita. Niedzielny mecz daje mi jednak trochę do myślenia, wystąpiłem na innym sprzęcie i było widać, jak on jest ważny. Więcej tego błędu nie popełnię, będzie trzeba po prostu wziąć te dwa silniki, które są dotąd dobrze się spisywały i jechać na nim do końca.

Czy z perspektywy czasu podpisanie kontraktu z Victorią było dobrym posunięciem?

- Zdecydowanie tak, można to nawet nazwać przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Tamtejszy tor mi pasuje, ludzie działający w klubie także są w porządku. Klimat w drużynie jest naprawdę fajny i mam powody do zadowolenia. Zima był jednak taka, a nie inna, balansowało to ciągle na granicy - klub jest, klubu nie ma. Był to ciężki czas, ale skończyło się wówczas pozytywnie i jedziemy dalej.

Mariusz Puszakowski jest pewnym punktem Victorii w tegorocznym sezonie
Mariusz Puszakowski jest pewnym punktem Victorii w tegorocznym sezonie


Najniższa klasa rozgrywkowa nie jest chyba łatwym kawałkiem chleba.

-  Ogólnie to w drugiej lidze jest ciężko. Ze sponsorami różnie bywa, raz są, innym razem ich nie ma, a często po prostu nie płacą. U mnie ta sytuacja wygląda na razie na trójkę. Mieliśmy niedawno około miesiąca przerwy i okazało się, że pojedziemy powtórkę spotkania z Kolejarzem. Kieruję podziękowania dla działaczy z Grudziądza i Torunia za możliwość potrenowania, gdyż nie wyobrażam sobie, aby to z marszu po takim czasie odjechać jakiekolwiek zawody. Tak to jest ustawione i trzeba się dostosCować.

Przyszłość speedway'a w Polsce nie maluje się w kolorowych barwach...

- Kibice i wszyscy widzą, w jakim kierunku zmierza żużel i nie wiem, jak to będzie. Oby się coś zmieniło, bo my ryzykujemy swoim życiem i zdrowiem, a każdy z nas w ten sposób pracuje i zawsze chce pojechać jak najlepiej. Oczywiście zdarza się, że nie wychodzi, lecz taki jest sport.

Nie jest tajemnicą, że znalezienie zatrudnienia w Szwecji czy Danii graniczy z cudem, o czym mówi wielu drugoligowców, a często także dotyczy to występujących o szczebel wyżej.

- Wystarczy posłużyć się przykładem, że zawodnicy ekstraligowi ścigają się w Allsvenskan League. Ten fakt mówi wiele. Nie ma chyba żużlowca w drugiej lidze, który złapałby angaż w jakimś szwedzkim klubie. Na zapleczu Elitserien kolosalnych pieniędzy się nie zarobi, to jest tylko kwestia zwiększonej ilości startów. Każdy szuka czegoś dla siebie, ale nie jest łatwo.

Ma pan bardzo duże doświadczenie i z pewnością kiedyś przyjdzie moment, by powiedzieć "pas". Celem będzie pozostanie w kontakcie z żużlem, czy raczej kompletna izolacja?

- Chciałbym zostać przy sporcie, któremu tak się poświęciłem startując przez wiele lat. Cały czas ciągnie mnie do niego, gdy nie rywalizuję przez tydzień, to już kombinuję i próbuję cokolwiek znaleźć. Czasami wybieram się z młodymi chłopakami z Torunia na zawody, żeby popatrzeć, coś podpowiedzieć i tak to leci. Wraz z upływem czasu zobaczymy, czym będę się zajmował po zakończeniu kariery.

Reprezentował pan między innymi toruńskie i grudziądzkie barwy. Z pewnością losy tych zespołów nie są panu obojętne.
-

Sercem jestem z Toruniem, bliski jest mi także Grudziądz. Chcę dla nich jak najlepiej i tego im życzę. Idealnie byłoby, gdyby Unibax zdobył złoto, a GTŻ w końcu awansował do ekstraligi. Pragnę, aby z żużlem na Kujawach było bardzo dobrze.

"Puzon" nie zapomina o swoich byłych pracodawcach
"Puzon" nie zapomina o swoich byłych pracodawcach
Źródło artykułu: