Kamil Brzozowski przez kibiców w Bydgoszczy był traktowany jako zawodnik, który będzie dostarczał punktów ich pupilom. Jednak żużlowiec pokazał, że jest w stanie wygrywać z mocnymi rywalami. - Osobiście bardzo długo w Bydgoszczy nie jeździłem, a ten tor za bardzo nigdy mi nie leżał. Najważniejsze, że wygraliśmy, a ja sam dorzuciłem cenne punkty do dorobku drużyny. To dla mnie rzecz, która się najbardziej liczy - powiedział jeździec Unibaksu Toruń w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Torunianie wygrali w grodzie nad Brdą zdecydowanie, a ich zwycięstwo ani przez moment nie było zagrożone. - Wiele wskazywało na to, że w Bydgoszczy przegramy. Jak czytaliśmy fora, to każdy typował, że minimalnie przegramy. A tu proszę, jakie zaskoczenie i niespodzianka. Liga w tym roku jest niesamowicie wyrównana i każdy z każdym może wygrać oraz z każdym przegrać. Dlatego skoro jest tak ciekawie i emocjonująco, lepiej za rok nic nie zmieniać - zasugerował.
Brzozowski przyznał, że nawierzchnia w Bydgoszczy była dla niego zagadką. - Nie oglądałem meczu bydgoszczan ze Stalą Gorzów, słyszałem jedynie, że tor był trochę dziurawy. Ale nie sugerowałem się tym. Pogoda na pewno gospodarzom pokrzyżowała plany, bo nie mieli jak trenować. Było twardo, można było się pościgać. Nie ma co się tym zwycięstwem podniecać. Może będzie tak, że oni przyjadą do Torunia i będzie spotkanie na styku. To sport i różne scenariusze wchodzą w grę - zakończył.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!