Grzegorz Drozd: Ręka, kufel, mózg na ścianie

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd

Diabeł Tasmański

W 2000 roku prawa do organizacji Grand Prix przejęła brytyjska firma BSI. Jedną z pierwszych nowinek, które miały uatrakcyjnić cykl i nadać mu prestiż było wprowadzenie jednakowego designu, a także zastosowanie dmuchanych band. W następnym roku wprowadzono tory czasowe. John Postelwhite i spółka postanowili wprowadzić żużel na salony tj. wielkie i nowoczesne obiekty, które miały nadać nowy wizerunek i przyczynić się do wzrostu popularności żużla. Na pierwszy ogień poszedł lekkoatletyczny obiekt w Berlinie. Niemiecka runda otwierała rywalizację w sezonie 2001. W kolejce było walijskie Cardiff i Millennium Stadium. Od tamtej pory turniej w Cardiff jest oczkiem w głowie całej żużlowej Anglii. Szefowie cyklu przykładają do niego najwięcej wagi i promocyjnych wysiłków. Z reguły na trybunach zasiada około 40 tys. fanów. Atmosfera jest naprawdę gorąca, a turnieje na krótkim 300 metrowym torze zacięte i ciekawe. Przez wiele lat brytyjskim fanom brakowało tej "kropki nad i", czyli zwycięstwa przedstawiciela gospodarzy, którzy w nowym tysiącleciu zaczęli przeżywać ogromny kryzys.

W 2004 roku na najniższym stopniu podium stanął obiecujący Lee Richardson. Anglicy mocno wierzyli, że poukładany Richardson, który sięgał po sukcesy w kategorii młodzieżowej spełni oczekiwania i wejdzie do czołówki światowej. Niestety, Richardson nie uniósł presji wyniku. Coraz starszy Scott Nicholls przepadał w szarzyźnie ligowych zmagań.

W 2007 roku szanse w cyklu dostał filigranowy Chris Harris. Kariera Harrisa to ciężka harówka w drodze na szczyt. Zaczynał na wyścigach na trawie. Pochodzi z zachodnio-południowych rejonów. Debiutował w St Austell Gulls i Exeter. Kilkuletnia jazda w Premier League. W końcu zabłysnął w finale mistrzostw świata juniorów w szwedzkiej Kumli, gdzie po równej jeździe sięgnął po srebrny medal. Radość Harrisa w parkingu była bardzo ogromna. Pierwszy raz miałem okazje przyglądnąć się temu niskiemu, wesołemu, o rozpromienionych policzkach chłopakowi. Został czołowym zawodnikiem Elite League. Przełomowym rokiem był 2006. Harris postanowił zerwać z klątwą Dugarda i przedrzeć się na europejskie tory. Podpisał kontrakt w lidze polskiej, szwedzkiej i duńskiej! Jak na Anglika robiło to wrażenie. Jeździł sporo i nigdzie nie zamykał gazu. Startowanie w tylu ligach na raz przypomina czasem cyrk na kółkach. Bez odpowiedniej organizacji zawodnik może szybko się zagubić. Sezon był sporym doświadczeniem i nauką dla Harrisa w kwestiach organizacyjnych. Przed drugim finałem ligi duńskiej w Holsted tłumaczyłem ekipie Harrisa przez telefon jak dotrzeć na stadion. - Wyjeżdżasz z miasta, jedziesz cały czas prosto i w lewo w długą polną dróżkę wzdłuż wysokich drzew - padały komendy. Tak wygląda żużlowy cyrk. Ze stadionu na stadion. Krępy i silny Harris pracował ciężko. Na krótkich, długich, twardych i ciężkich torach, jak ten w Slangerup, gdzie na wskutek deszczu organizatorzy wysypali suchy materiał podobnie jak w wyżej opisywanym Linkopeing. Z małą różnicą, że nie był to ceglasty granit tylko ziemia z przystadionowej skarpy nawieziona przez koparkę. Dzielna postawa Harrisa znalazła uznanie i trafił w GP. Od początku sygnalizował dobrą formę. We Wrocławiu na bardzo trudnym, kopnym i przyczepnym torze wprost fruwał i wdrapał się po raz pierwszy w karierze na mistrzowie podium. Nauka ze Slangerup i innych podobnych torów przyniosła efekty.

Ostatni dzień czerwca 2007 roku przeszedł do kronik Grand Prix i brytyjskiego żużla. Nakręcony niczym Diabeł Tasmański (ulubiona postać rysunkowa Harrisa) Bomber zatańczył wokół Grega Hancocka w finale i na ostatnich metrach wydarł Amerykaninowi zwycięstwo. Takiego tumultu tuż po skończonym wyścigu nie przeżyłem nigdy na zawodach żużlowych. Wybuch radośći angielskich kibiców w liczbie 40 tysięcy był nie do opisania. Spotęgowany tumult uderzył z taką siłą, że nie słyszałem swoich myśli. Harris w latach chłopięcych wzorował się na ostatnim angielskim mistrzu świata Marku Loramie (wskutek kontuzji na torze zakończył karierę u progu tamtego sezonu). W 2007 roku do teamu Bombera dołączył bliski współpracownik wspomnianego Lorama - Norrie Alan, który nabierał praktyk u samego Ivana Maugera.

"Przed turniejem kibice mogli obejrzeć w akcji młodziutkich chłopców do lat 15. Inicjatywa startów najmłodszych w Cardiff trwa od 2005 roku. Wcześniej były to pokazowe jazdy. W tym roku młodzi chłopcy stanęli do rywalizacji w dwóch wyścigach. Boksy mieli rozłożone w jednym rzędzie obok największych tuzów speedway’a. Na młodych twarzach mieszała się duma z radością i respektem z obcowania z najlepszymi" - pisałem w relacji dla Sportowych Faktów po zawodach w Cardiff. Czytamy dalej w relacji: "Angole poważnie wzięli się za szkolenie młodzieży. Jednym z głównych organizatorów systemu szkolenia jest dobrze znany w brytyjskim światku żużlowym Peter Oakes. - W ostatnich latach przeżywamy kryzys. Brak nam wyników. Starsze pokolenie odchodzi powoli na emeryturę. Musimy myśleć o następcach. Mamy kilku świetnych żużlowców. Największe talenty to Josh Auty i Tai Woffinden, którzy startują w jednym klubie. Są wielkim rywalami, ale i dobrymi przyjaciółmi. Jest masa jeszcze młodszych, którzy startują w klasie 2500 cc poniżej 15 roku życia - mówi Oakes."

Na praskiej Markecie 18 maja 2013 roku tenże do niedawna młodziutki Tai Woffinden dopisał najnowszą historię zwycięstw Brytyjczyków w turniejach Grand Prix. Sen Woffindena i Angoli trwa. Brytole rozkochani w biesiadowaniu w pubach, knajpach i restauracjach trzymają kciuki za swojego nowego bohatera. Kto wie, może i kufle latają po ścianach.

Grzegorz Drozd

KUP BILET na 2025 PZM FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×