"Ginger" wywalczył dla Jaskółek cztery punkty z jednym bonusem w czterech biegach. - Dwa pierwsze biegi były w moim wykonaniu całkiem dobre. W trzecim moim wyścigu nie byłem wystarczająco szybki, aby wyprzedzić rywali. Przegrałem po prostu start z tego czwartego pola. Mój ostatni bieg też mi nie wyszedł. Wydawało się, że czasami stałem w miejscu. Co prawda miałem trochę przerwy do tego czternastego biegu, ale to niczego nie zmienia. Koledzy mi podpowiadali co trzeba zrobić, aby lepiej pojechać. Wiadomo jednak, że każdy startuje na innych ustawieniach i nie mogłem tego przenieść na tor. Po tych dwóch zerach czuję się winny, że nie zdobyliśmy punktu bonusowego - powiedział po meczu Kacper Gomólski.
Junior Unii Tarnów nie mógł dzień wcześniej trenować w Jaskółczym Gnieździe, ponieważ występował w pierwszym finale IMŚJ. - To nie był dla mnie problem. Ja mam przygotowany silnik, który wykorzystuje tylko tutaj w Tarnowie i nigdzie go nie zabieram. Ten tor był podobny do tego z meczu z Zieloną Górą. Na trasie niewiele różnił się od poprzednich zawodów. Ja popełniłem po prostu dwa błędy i stąd taki wynik - dodał.
Drużyna z miasta Generała Bema nie będzie miała dużo czasu na odpoczynek. Tarnowian w poniedziałek czeka zaległe spotkanie z Dospelem Włókniarz Częstochowa. - Na pewno liczymy na zwycięstwo. Dobrze byłoby wygrać jak największą ilością punktów. Ekipa z Częstochowy będzie miała do przebycia z Gorzowa siedemset kilometrów, także nie będą tacy "świeży". My zostajemy u siebie i to może nam pomóc - zakomunikował.
Czy ekipa Marka Cieślaka po stracie punktu bonusowego w meczu z Lechmą Startem wierzy jeszcze w awans do play-off? - Oczywiście, że wierzymy w awans do play-off. W czołówce jest "ścisk". Trzeba wyciągnąć wnioski po meczu z Gnieznem, a zwłaszcza ja muszę to zrobić i powinno być lepiej - zakończył.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!