W niedzielę PGE Marma Rzeszów pokonała u siebie Lechmę Start Gniezno 53:37. Najwięcej punktów dla przyjezdnych wywalczył Piotr Świderski (11), który imponował atomowymi wyjściami spod taśmy. - Bardzo dużo pracuję nad tym elementem i cieszę się, że ta praca przynosi efekty i nie idzie na marne. Jest jeden człowiek, który jest za to odpowiedzialny i bardzo mu za to dziękuję. To jest doktor Misiak i nasza współpraca trwa już parę ładnych lat. Dużo się poprawiłem w tym elemencie. Bardzo duża, albo cała w tym zasługa jego - tłumaczy zawodnik Orłów.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Gnieźnieński klub jest o krok od spadku do I ligi. "Świder" uważa, że cała drużyna przespała początkową fazę sezonu 2013. - Początek nie był zbyt optymistyczny, bo za nerwowo weszliśmy w ten sezon. Myślę, że to się udzieliło całej drużynie i stąd też jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Troszeczkę przespaliśmy ten początek sezonu, było za nerwowo i tu upatrywałbym tą niestabilność formy. Generalnie przeplataliśmy bardzo dobre występy, dwucyfrowe wyniki z pojedynczymi zdobyczami. Myślę, że to nie jest temat indywidualny, tylko błędy drużynowe, które popełniliśmy. Staram się wyciągać wnioski i analizować każde spotkanie. Cieszę się, że idę w dobrą stronę - mówi 30-letni żużlowiec.
Sytuacja finansowa Lechmy Startu Gniezno nie jest obecnie kolorowa. Na początku sezonu problemów z pieniędzmi nie było, więc nie mogło to wpływać na zawodników demotywująco. - Ja nie będę mówił o pieniądzach. Zakazuje tego regulamin. Nie mogę źle się wypowiadać o swoim klubie, więc proszę o inne pytanie.
Wielu uważa, że gdyby Antonio Lindbaeck dysponował taką formą jak w zeszłym sezonie, ekipa z Gniezna niekoniecznie walczyłaby teraz o utrzymanie w Ekstralidze. - Tak jak powiedziałem, to nie jest sprawa Świderskiego, Lindbaecka, Ułamka, czy kogoś innego. Nie rzucajmy nazwiskami. Było za nerwowo na początku, pewne rzeczy odbiegały od normy i to się odbiło na całej drużynie. Każdy z nas miał niestabilną formę, nie tylko Anton - kontynuuje Świderski.
Mimo iż szanse Lechmy Startu na pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce są nikłe, wychowanek WTS Wrocław nie zamierza odpuszczać, czy poddawać się. - Mam nadzieję, że to widać, że się nie poddajemy. Przynajmniej ja walczę, staram się, tak zapowiadałem. Ja nie chciałbym kończyć tego sezonu. Chciałbym żeby on nadal trwał. Liczę na coraz lepsze zdobycze punktowe i będę się starał żeby tak było. Mój cel na końcówkę sezonu to skutecznie punktować w każdych zawodach - kończy Piotr Świderski.