O upadku Emila Sajfutdinowa i jego kontuzji pisaliśmy już w trakcie spotkania na Motoarenie. Sytuacja z 7. wyścigu dnia wzbudziła sporo kontrowersji. W opinii wielu obserwatorów winnym upadku Rosjanina był Adrian Miedziński. Takiego zdania byli eksperci obecni w studio nSport - Krzysztof Kasprzak i Łukasz Sówka. Decyzję arbitra Wojciecha Grodzkiego ostro skrytykował również trener Grzegorz Dzikowski, który w trakcie transmisji telewizyjnej był mocno zdziwiony, że arbiter wykluczył z powtórki jego zawodnika i nie ukarał żużlowca gospodarzy nawet żółtą kartką.
- Uważam, że zawodnicy na początku poddali się presji na wynik. To wyglądało tak jakby dostali małpiego rozumu. Nie było zamykania gazu ani na sekundę. Niektórzy wjeżdżali tam, gdzie nie było miejsca. Jeśli ktoś był szybszy, to był dopychany do płotu. Oglądało się to z dużym przerażaniem. Wyglądało to, jakby wielu z nich jechało ostatnie zawody w karierze. Niestety, finał był tragiczny. Sytuacja z udziałem Emila zakończyła walkę na śmierć i życie. Później żużlowcy zaczęli nieco bardziej szanować swoje kości. Wcześniej lepiej było zamykać oczy, bo ciężko było na to patrzeć. Szkoda, że nikt ich w parku maszyn wcześniej odpowiednio nie schłodził i nie zwrócił uwagi, że jest jeszcze choćby rewanż w Częstochowie. Świat się nie kończy na jednym wyścigu czy jednym meczu. Szkoda, że tak się to potoczyło. Adrian Miedziński w tej konkretnej sytuacji wypychał Emila Sajfutdinowa. Był z przodu, ale to moim zdaniem nie uprawnia nikogo do wjeżdżania pod sam płot przy wychodzeniu na prostą. Dojechał bardzo blisko bandy. Emil będąc lekko z tyłu, bo przednie koło miał w połowie motocykla Adriana Miedzińskiego, też pchał się tam, gdzie nie było już miejsca. Obaj wykazali się dużą odwagą - Adrian nie powinien był dojeżdżać tak blisko płotu, a Emil nie powinien kontynuować jazdy pod płotem, mimo braku miejsca. Z drugiej strony tam było trochę miejsca, ale na pewno nie na przejazd obok zawodnika gospodarzy. Wydawało mi się jednak, że Rosjanin będzie jechać tuż obok niego. Niestety, zahaczył o bandę i doszło do upadku. Biorąc jednak pod uwagę wszystkie okoliczności, skłaniałbym się do wykluczenia Adriana Miedzińskiego - ocenił Krzysztof Cegielski.
Ekspert portalu SportoweFakty.pl uważa, że do upadku Emila Sajfutdinowa doszło w ferworze zbyt ostrej walki, która na Motoarenie trwała praktycznie od pierwszego biegu. - W wyścigu pierwszym Miedzińskiego i Łaguty była podobna sytuacja, kiedy ten drugi zablokował zawodnika gospodarzy, a ten spadł na ostatnie miejsce i nie zdobył punktów. Takich wydarzeń było kilka. To nie wyglądało przyjemnie i zawodnicy po takich biegach powinni otrzymywać srogie reprymendy od swoich menedżerów. Mam wrażenie, że było trochę inaczej i padały raczej słowa, że należy wjeżdżać wszędzie. Niestety, źle to się skończyło - podsumował Cegielski.
A jakie jest Wasze zdanie na temat sytuacji z 7. wyścigu? Czy rację ma Grzegorz Dzikowski, który domagał się ukarania Adriana Miedzińskiego przynajmniej żółtą kartką? Czy sędzia podjął właściwą decyzję? A może - jak twierdzi Krzysztof Cegielski - winne są obie strony, którym w zażartej walce zabrakło odrobiny zdrowego rozsądku?
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Skrót meczu i upadek Sajfutdinowa
{"id":"","title":""}
Źródło: Enea Ekstraliga/x-news