Damian Gapiński: Galicyjska polemika

Redaktor Robert Noga podjął polemikę w zakresie propozycji zamknięcia ENEA Ekstraligi. Temat w dalszym ciągu budzi duże zainteresowanie.

W tym artykule dowiesz się o:

Galicyjska polemika

Redaktor Robert Noga w jednym ze swoich ostatnich tekstów podjął polemikę w zakresie mojej propozycji zamknięcia Ekstraligi. Cieszę się, że rozpoczynamy rozmowę, bo taki miałem cel. Skoro nikt nie widzi potrzeby dialogu na temat ulepszania sportu żużlowego, to postanowiłem rozpocząć publiczną polemikę na ten temat. Szkoda jednak, że Robert Noga w swoim tekście odnosi się zalewie do dwóch wątków z mojej analizy obecnej sytuacji. W pierwszym z nich jako jeden z argumentów podałem fakt, że niewiele ośrodków w I i II lidze żużlowej ma potencjał finansowy, który pozwalałby im na rywalizowanie z najlepszymi  w kraju. Redaktor Noga pisze: "Ejże. Mamy w I i w II lidze zespoły z takich miast jak Łódź, Kraków, Lublin, Rzeszów, Bydgoszcz, odradza się podobno Poznań, to nie są przecież małe ośrodki. A z kapitałem u nich bywa przecież różnie. Specyfiką naszego żużla jest to, że niemal od swoich powojennych korzeni, szybko stał się on domeną tzw. średnich miast, a wielkość ośrodka niewiele ma wspólnego z przypływem do nich kapitału."

Wszystko się zgadza! Problem w tym, że w czterech z wymienionych miast (Łódź, Kraków, Bydgoszcz, Poznań) funkcjonują kluby piłkarskie, które absorbują dużą część środków przeznaczonych na sport. Przebicie się w tych ośrodkach przez drużyny takie jak Lech, Zawisza, Wisła, Cracovia, Widzew czy ŁKS graniczy z cudem. Bo właśnie te drużyny były i niestety będą uznawane za sportowe wizytówki tych miast. Zbudowanie drużyny żużlowej na właściwym poziomie w tych miastach będzie możliwe tylko w sytuacji, kiedy pojawi się podmiot - pasjonat, który z racji miłości do tego sportu będzie gotowy wyłożyć duże pieniądze na klub. Gdyby w Łodzi nie było Witolda Skrzydlewskiego - dzisiaj Orła Łódź nie byłoby w ogóle. Podobnie rzecz się ma z Lublinem i Rzeszowem. W Rzeszowie żużel na wysokim poziomie to zasługa tylko i wyłącznie Marty Półtorak. W tym mieście konkurencją z najwyższej półki jest Asseco Resovia Rzeszów - siatkarski mistrz Polski z ostatnich dwóch sezonów. W Lublinie z kolei nie mamy dyscypliny, która byłaby kluczowa z punktu widzenia strategii sportowej miasta. Czasy Montexu Lublin to przeszłość. Obecnie trwa walka o numer jeden. Lubelski Węgiel ma szansę, ale sytuacja z poprzedniego sezonu, kiedy w końcówce ze względów finansowych stosowano wariant oszczędnościowy pokazuje, w jakim miejscu jest ten klub. Na pewno nie ma na ten moment potencjału na Ekstraligę.

Drugi aspekt poruszony przez Roberta Nogę, to kwestia braku awansów i spadków. "Istoty niektórych ruchów przeciętny kibic często się nawet nie domyśla. To by dopiero był raj - możliwość kupienia sobie miejsca w ekstralidze, chociażby tylko na jeden sezon, za to w roku wyborczym! A po nas... choćby potop? Nie szkodzi. Tutaj dostrzegam poważne zagrożenie, jeżeli nie pozostawimy sprawdzonej, regulaminowej tamy w postaci systemu spadku i awansów. Konkludując Zacny Redaktorze, nie tędy droga" - pisze Robert Noga. To ja zadam inne pytanie: czy naprawdę walka o utrzymanie w Ekstralidze co roku pomiędzy tymi samymi zespołami to jest to, czym chcemy się pasjonować? Nie sądzę. W przywołanej NBA nikt nie spada, a rozgrywki biją rekordy popularności. Zawodnicy podpisują rekordowe kontrakty reklamowe. Obecnie w Ekstralidze startuje Wybrzeże Gdańsk, które i finansowo i sportowo na ten moment odstaje od reszty stawki. Naprawdę chcemy przez cały sezon patrzeć na to, jak trwa walka z samym sobą? Czy ze sportowego punktu widzenia nie byłoby lepiej, gdy to miejsce zajął inny - stabilny finansowo klub?

Zapraszam do dalszej polemiki!

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: