Jarosław Galewski: Wszyscy kibice czekają aż Jarosław Hampel zostanie mistrzem świata. Przed tym sezonem, kiedy z udziału w Grand Prix zrezygnował Tomasz Gollob pytania o złoty medal słyszy pan jeszcze częściej?
Jarosław Hampel: Tak, ale podchodzę do tego bez nerwów. Będę chciał ten tytuł w końcu wywalczyć. Nie ma w tym nic niezwykłego. Wszyscy, którzy wystartują w mistrzostwach świata, będą mieć ten sam cel. Mogę zapewnić, że ja również dam z siebie wszystko. Jestem naprawdę dobrze przygotowany. Chcę utrzymać poziom, który pozwoli mi włączyć się w walkę o mistrzowski tytuł.
Przed tym sezonem swój cel określił pan jednak bardzo jednoznacznie - "interesuje mnie złoty medal". Wcześniej aż takich zdecydowanych deklaracji nie było. Z czego to wynika?
- Powiem panu szczerze, że rzeczywiście postawiłem sobie taki cel. Wcześniej jednak plany były również ambitne. Chciałem przecież walczyć o medale mistrzostw świata, ale być może mniej się o tym mówiło. Być może było też tak, że mniej o tym mówiłem, bo mniej o to pytano. Teraz nie spotykałem się z żadnym innym pytaniem niż to, jaki jest mój cel. Wszyscy ze mną o tym rozmawiają, więc nie będę odpowiadać, że nie chcę być mistrzem świata. Zależy mi na tym, żeby tak się stało i na tym ten temat można chyba zakończyć.
Marek Cieślak uważa, że powinien wzmocnić pan swój team na Grand Prix. Niedawno trener reprezentacji zasugerował, że potrzebuje pan mentora, który będzie służyć radą na temat wyboru pól startowych czy zmieniających się warunków torowych. Co pan o tym sądzi?
- Mam na to trochę inny pogląd. Oczywiście opinię Marka Cieślaka słyszałem i nawet na ten temat ze sobą rozmawialiśmy. Potrafię jednak sam zaobserwować i wywnioskować, jak zmienia się tor. Kwestia wyboru pól startowych również zależy tylko ode mnie. To musi być moja decyzja, bo to ja jestem pod polem startowym i najlepiej wiem, jak tor jest przygotowany. Nie czuję potrzeby posiadania doradcy, mentora czy tego typu osoby. Komuś może to pomagać, ale ja w tym kierunku nie pójdę.
Rozumiem więc, że pana team nie potrzebuje zmian. Ile osób pracuje w tej chwili na pana sukces?
- To kilka osób, które odpowiadają za sprawy logistyczne. Startuję przecież także poza polską w lidze szwedzkiej. W Grand Prix jest dwanaście turniejów. Do tego trzeba doliczyć tunerów, którzy przygotowują moje silniki. Będę w tej dziedzinie korzystać z usług różnych osób, ale nie chcę zdradzać ich nazwisk. Jest także kierowca, który przez cały czas musi przemieszczać się ze sprzętem. Jest łącznie kilka osób, ale to nie ilość jest ważna. Najważniejsze, żeby zespół był dobrze poukładany. Wszyscy muszą się ze sobą zgrywać. Od dłuższego czasu nie miałem żadnych problemów logistycznych i to jest bardzo ważne.
Rozmawiamy w Zakopanem podczas zgrupowania reprezentacji. To jedynie przerywnik w przygotowaniach do sezonu. Jakie ma pan najbliższe plany?
- Czekają mnie przez kilka dni dalsze przygotowania indywidualne. Z początkiem przyszłego miesiąca wylatuję do Hiszpanii. Tak samo robi Tomek Gollob, ale to nie oznacza, że wybieramy się tam wspólnie. Będziemy jednak tam w tym samym lub podobnym czasie. Czeka mnie motocross i trochę treningów na rowerze. Poza tym, będą również treningi ogólnorozwojowe, ale największy nacisk położę na motocross. W Hiszpanii spędzę czas praktycznie do końca następnego miesiąca. W marcu zacznę myśleć o tym, żeby wyjechać na tor.
A później liga, która ruszy w marcu. W sezonie 2014 mamy mieć jeszcze bardziej wyrównaną Ekstraligę niż przed rokiem. Pamięta pan jednak w swojej zawodniczej karierze taki dream-team jak ten, który zbudował Unibax?
- Powiem szczerze, że specjalnie nie przypominam sobie takiej sytuacji. Zgodzę się jednak z opinią, że liga w tym roku będzie wyjątkowo interesująca. Jeśli spojrzymy na poszczególne zespoły, to nie ma wątpliwości, że poziom będzie wysoki. To bardzo dobrze, że uda nam się go utrzymać na tym najwyższym pułapie.
Na mecze z Unibaksem mobilizacja będzie musiała być szczególna?
- Trudno mi powiedzieć. To się dopiero okaże, kiedy przyjdzie nam stanąć do tej rywalizacji. Zobaczymy, jaka atmosfera będzie towarzyszyć temu spotkaniu. Nie sądzę jednak, że będziemy się jakoś dodatkowo spinać. Mobilizacji nie powinno nam zabraknąć. Nie mam wątpliwości, że możemy z nimi stoczyć wyrównaną walkę. To jeden z najmocniejszych zespołów, ale liczę, że damy sobie radę.
Niektórzy twierdzą, że SPAR Falubaz w sezonie 2014 może być nieco słabszym zespołem, bo przejście Patryka Dudka do grona seniorów pozostawi wyrwę na pozycji juniorskiej. Zgadza się pan z tą opinią?
- Uważam, że nie będziemy słabsi. Nasza siła będzie podobna. Najważniejsze jest to, że mamy bardzo zgraną ekipę. To ambitna drużyna i wierzę, że możemy odnieść sukces.