O tym, że FIM podjął uchwałę, która zakazuje zawodnikom z Grand Prix startów w SEC, informowaliśmy już wcześniej. Wielu żużlowców stanie przed trudnym wyborem. Pierwsze ważne deklaracje za nami. Dla organizatorów mistrzostw Europy pozytywne sygnały popłynęły ze strony Tomasza Golloba, który zapowiedział, że nie przyjmie dzikiej karty na Grand Prix w Bydgoszczy.
- Postawa Tomka mi się bardzo podoba. Tego oczekiwałbym w wielu różnych kwestiach. Im więcej tych głupich decyzji FIM, tym większa szansa na jakąś jedność. To może spowodować sukces. Moim zdaniem żarty już się skończyły już dawno, choć nie wszyscy to rozumieli. Myślę, że mamy do czynienia z bardzo poważną grą. Cała broń została wyłożona na pole bitwy - ocenia w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski.
W tej chwili trudno powiedzieć, jak będzie wyglądać przyszłość cyklu SEC. Jedno jest pewne - jego organizatorzy zamierzają kontynuować swoją pracę, co podkreślili w wydanym w piątek oświadczeniu. Wydaje się, że poza Gollobem będą mogli również liczyć na Emila Sajfutdinowa, który domaga się unieważnienia jego Entry Form do Grand Prix. - Trzeba kibicować Emilowi i wspierać go w tej kwestii. Ważne jest jednak również motywowanie kolejnych żużlowców. Myślę, że ewentualny wkład Tomka Golloba wcale nie będzie jednak mniejszy. Kibice, a zwłaszcza organizatorzy Grand Prix w Bydgoszczy bardzo liczą na jego obecność. Jego brak w niektórych turniejach może być wielką stratą, mimo że to tylko starty z dziką karą. Taki zawodnik to wielki magnes dla kibiców, w szczególności podczas polskich rund Grand Prix - podkreśla Cegielski.
Z występów w SEC zrezygnował już natomiast Andreas Jonsson. Szwed podkreślił, że najważniejsza dla niego jest walka o tytuł mistrza świata. Jego stanowisko rozumie Zenon Plech. Zdziwiony postawą "AJ`a" jest natomiast Cegielski. - To rozczarowujące. Nie spodziewałem się tego. Uważam, że zawodnicy nie powinni tak szybko podejmować decyzji i ich ogłaszać. Najpierw należało protestować i walczyć, do czegoś dążyć i nie dawać tym, którzy podjęli niesprawiedliwe decyzje, jakiejkolwiek satysfakcji. Ruch Andreasa jest potwierdzeniem tego, z czym spotykaliśmy się często do tej pory. Każdy patrzy na swój własny interes i swoje podwórku. To oczywiste, że tak się dzieje, ale na obecnym etapie to stało się za wcześnie. Ta sprawa cały czas się wyjaśnia. Pojawiają się nowe argumenty i zawodnicy powinni walczyć do końca. Do pierwszych turniejów mamy jeszcze przecież dwa miesiące i nie należy jeszcze rezygnować - zakończył Cegielski.