Zawodnik pochodzący z okolic Rawicza może uznać swój występ podczas charytatywnych zawodów, zorganizowanych na toruńskim Tor-Torze za zadowalający, i to pomimo tego, że nie zdołał powtórzyć sukcesu z Opola. Tam, wespół z Wojciechem Lisieckim, odniósł zwycięstwo. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przyznał, że lubi uczestniczyć w podobnych wydarzeniach. - Impreza w Toruniu bardzo pozytywna. Pomoc dla hospicjum - szczytny cel, a to jak najbardziej popieram i dlatego tu jestem. Generalnie w zawodach tego typu chodzi o dobrą zabawę, ale wiadomo, że jesteśmy sportowcami i każdy ma swoje ambicje. To coraz bardziej widać na lodzie, gdzie wszyscy mają ochotę na jak najlepszy wynik - zauważył Piotr Świderski.
O tym, że zawodnicy nie odpuszczają nawet w towarzyskim turnieju, licznie zgromadzona toruńska publiczność przekonała się w np. dziewiątym biegu. W nim, popularny "Świder" zdecydowanym atakiem wypchnął swojego niedawnego partnera z opolskiej imprezy. - To wszystko działo się w ferworze walki. Nie, na pewno nie miał do mnie pretensji. Z Wojtkiem mamy bardzo dobry kontakt, mieszkamy w tym samym mieście, spotykamy się na co dzień, więc nie, nie było problemu - powiedział Świderski. Co ciekawe, równie gorąco między tymi zawodnikami było podczas pierwszego z półfinałów - W biegu półfinałowym też zrobiło się ciasno, więc odpuściłem, bo w przeciwnym razie doszłoby do jakiejś kolizji. Zdrowie jest najistotniejsze - zaznaczył.
A jak wyglądają przygotowania do nadchodzącego sezonu, pierwszego w barwach Stali Gorzów? - Wszystko jest w jak najlepszym porządku i pod kontrolą - tajemniczo i lakonicznie odparł ten sympatyczny zawodnik.