Marian Wardzała zmartwiony sytuacją KMŻ Lublin: Na rynku nie ma już dobrych juniorów

Marian Wardzała jest zaniepokojony sytuacją KMŻ Lublin. Jak zaznacza, głównym zmartwieniem jest brak juniorów. - Na rynku nie ma już dobrych zawodników - zauważa.

Choć Marian Wardzała nie podpisał jeszcze kontraktu z KMŻ Lublin, ma pozostać trenerem tego zespołu. Porozumienie zostanie jednak zawarte dopiero w momencie, gdy klub dojdzie do porozumienia ze sponsorami. - W zasadzie od grudnia nic w temacie kontraktu z lubelskim klubem nie uległo zmianie. Nie chcę tej sprawy szeroko komentować. Mogę jedynie powiedzieć, że pozostaję cierpliwy - wyjaśnił Wardzała w rozmowie z naszym portalem.

Kłopotliwa sytuacja finansowa klubu jest zmartwieniem nie tylko dla trenera, ale i samych zawodników. - Wszyscy znajdujemy się w tej samej sytuacji. Nie ma obecnie mowy o treningach czy też sparingach. Sam na razie wypoczywam i zastanawiam się nad tym, co przyniesie przyszłość - dodał.

Choć KMŻ Lublin skompletował w grudniu skład seniorów, w dalszym ciągu nie pozyskał żadnego młodzieżowca. Gdy klub dojdzie do porozumienia ze sponsorami, będzie zabiegać o to, by kilku juniorów przeniosło się do Lublina w ramach wypożyczenia. - To jakieś rozwiązanie, ale na rynku nie ma już dobrych młodych zawodników, z których moglibyśmy skorzystać. Praktycznie wszyscy juniorzy, którzy w tej lidze mogliby się liczyć, zostali przez inne kluby wybrani - ubolewa Wardzała.

Zdaniem szkoleniowca, brak solidnych juniorów może ograniczyć szanse zespołu na korzystny wynik w rozgrywkach Polskiej Ligi Żużlowej. Jak zauważa Wardzała, młodzieżowcy odgrywają w klubach coraz większą rolę. - Drużyna powinna mieć choć jednego, konkretnego młodzieżowca, a i to czasem okazuje się za mało. Jeśli juniorzy nie zrobią sześciu czy ośmiu punktów dla drużyny, to losy meczu spoczywają jedynie na barkach seniorów i w takiej sytuacji ciężko myśleć o korzystnym wyniku. Już samo przegranie biegu młodzieżowego powoduje, że pojawiają się kłopoty - podsumował.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: