Tobiasz Musielak zaliczył upadek w szóstej gonitwie niedzielnego meczu przeciwko KantorOnline Włókniarzowi. Zawodnik częstochowskiej drużyny wjechał w jego tylne koło i obaj upadli na tor. Młodzieżowiec Byków, który doznał w ubiegłym roku poważnego złamania ręki, nie nabawił się tym razem żadnego urazu. - Upadek okazał się na szczęście niegroźny i mogłem spokojnie kontynuować zawody. Muszę przyznać, że lekko to mną wstrząsnęło i wydaje mi się, że po tym zdarzeniu jechałem już trochę lepiej - ocenił "Tofeek" w rozmowie z naszym portalem.
Musielak przyznaje, że nie jest do końca zadowolony ze swojego występu na inaugurację Enea Ekstraligi. - Zdobyłem pięć punktów i bonus. Nie będę ukrywać, ze nie jest to coś, z czego mógłbym być w pełni zadowolony. Żałuję zwłaszcza pierwszego wyścigu młodzieżowego, w którym przegraliśmy z Piotrkiem Pawlickim 1:5 - przyznał Musielak.
Z przeprosinami do młodzieżowca Byków pospieszył w trakcie zawodów Mirosław Jabłoński, który spowodował jego upadek. "Tofeek" zapewnia jednak, że nie miał pretensji do swego rywala. - Takie rzeczy na żużlu się zdarzają. Nie było to celowe i gdy wysłuchałem jego wyjaśnień, nie mogłem się obrażać. Mi także zdarzało się w przeszłości, że wjechałem w jakąś koleinę, a następnie trafiłem na tylne koło rywala - zakończył zawodnik Fogo Unii.