Starsi z kibiców na pewno pamiętają czasy świetności niemieckiego speedwaya. W końcu u naszych zachodnich sąsiadów w czasach tak zwanej "zimnej wojny" w krajowej lidze jeździli najlepsi żużlowcy na świecie, a na stadionach można było zobaczyć prawdziwe tłumy kibiców. Dziś to niestety przeszłość, ale niemiecki żużel może się odrodzić za sprawą coraz lepiej radzącego sobie na światowych torach Martina Smolinskiego.
- Moje zwycięstwo w Auckland było kompletnym szokiem dla wszystkich Niemców. Działacze klubu AC Landshut oraz rodzimej federacji długo po minionym triumfie nie mogli dojść do siebie, a potem mocno mi gratulowali. Także od tutejszych kibiców dostałem mnóstwo podziękowań. Sporo osób w Niemczech oglądało poprzedni turniej. To pokazało, że w naszym kraju nadal jest ogromne zainteresowanie tym sportem, a przecież miejscowi fani czekali wiele lat na sukces swojego zawodnika w Indywidualnych Mistrzostwach Świata - cieszy się Smolinski.
Smolinski w piątek wziął udział w tradycyjnym treningu przed sobotnimi zawodami Grand Prix Europy. Tor nie będzie stanowił dla niego większej niespodzianki, chociaż w Bydgoszczy już dawno nie startował. - Trochę nawet przypomina angielski tor w Birmigham, gdzie jest bardzo podobna geometria. To mnie zaciekawiło, kiedy wyjechałem na swoją pierwszą próbę treningową i od razu wszystko skojarzyło mi się z tamtym obiektem - opowiada Smolinski.
- Przez kilka lat bezskutecznie poprzez eliminacje i finały turniejów Grand Prix Challenge dobijałem się do stawki najlepszych żużlowców na świecie. W poprzednim sezonie wreszcie się udało i teraz chcę pokazać, że w tym gronie nie znalazłem się przez przypadek. Startując w Grand Prix Challenge nabyłem sporego doświadczenia w startach z dobrymi rywalami. Jednak cykl Grand Prix to już zupełnie inne ściganie - uważa Smolinski.
Martin Smolinski przed GP Europy: Niemieccy kibice długo czekali na taki sukces
Zwycięstwo Martina Smolinskiego podczas pierwszego turnieju Grand Prix w Nowej Zelandii może oznaczać, że dla niemieckiego żużla idą lepsze czasy.
Źródło artykułu: