Przeciętna frekwencja na pierwszej kolejce Enea Ekstraligi, tłumy kibiców na drugiej, niemal pusty stadion na teoretycznie bardzo prestiżowych zawodach Grand Prix Europy w Bydgoszczy i wreszcie komplet publiczności na Międzynarodowym Meczu Żużlowym Polska - Australia w Ostrowie. O kibica żużlowego trzeba walczyć, bo ewidentnie fani speedwaya są już znużeni niektórymi imprezami i skrupulatnie je selekcjonują. - Na pewno trzeba się zastanowić, dlaczego frekwencja podczas Grand Prix w Bydgoszczy była taka słaba. To była wyjątkowo zła sytuacja, że zawody rangi mistrzostw świata oglądało tak mało kibiców. Bez wątpienia trzeba przeanalizować to, co się stało i pomyśleć, co zrobić, by utrzymać zainteresowanie turniejami Grand Prix. To jednak nie moja rola, ale osób, które zarządzają cyklem - uważa Jarosław Hampel.
[ad=rectangle]
"Mały" zachwycony był natomiast frekwencją podczas meczu Polska - Australia w Ostrowie. - Towarzyskie, choć prestiżowe zawody, a na trybunach komplet widzów. To jest fenomenalne, że znów trybuny ostrowskiego stadionu wypełniły się w komplecie. Zarządowi klubu należą się duże brawa i słowa podziękowania, bo wykonują dobrą robotę dla promocji żużla - podkreślał Jarosław Hampel.
Tomasz Gollob, którego brak w Bydgoszczy był pewnie jedną z przyczyn frekwencyjnej klapy unikał odpowiedzi na pytanie o liczbę widzów podczas bydgoskiej Grand Prix. - Nie chcę komentować frekwencji podczas Grand Prix w Bydgoszczy. Ostrowowi jak najbardziej należą się gratulacje. Piękne zawody, pełen stadion kibiców, czego chcieć więcej? My tym żyjemy, kochamy ten sport i nie należy mu robić nic złego, tylko promować żużel chociażby taki sposób jak podczas meczu Polska - Australia - podkreślał mistrz świata z 2010 roku.
Zaniepokojony słabą frekwencją w Bydgoszczy jest także Marek Cieślak, który nie uważa, że spada zainteresowanie żużlem jako dyscypliną, ale bardziej dotyczy to samych zawodów SGP. - Myślę, że wpływ na to ma kilka czynników. Jestem bardzo zaskoczony tym, że tak mało kibiców obejrzało bydgoską Grand Prix. Dla mnie nie jest tłumaczeniem, że zabrakło Tomasza Golloba. Może miało to jakiś wpływ, ale ile osób przez to nie przyszło na stadion? Z tysiąc? Od dawna wiadomo było, że Tomka nie będzie w Grand Prix. Coś musiało nie zadziałać. Myślę, że przyczyn jest kilka, bo to nie jest jeden powód słabej frekwencji. Stadion jest taki, a nie inny. Pytano się mnie, czy pojadę do Bydgoszczy. Spytałem się, po co? Będąc w Bydgoszczy i tak oglądam zawody w telewizorze. Przy tym wysokim płocie i moim wzroście, nic nie zobaczę na torze, chyba że pójdę na trybuny. Być może także ceny biletów trochę odstraszyły kibiców. Pogoda też nie była najlepsza. Z drugiej strony, zła prasa o BSI też mogła swoje zrobić? - zastanawia się Cieślak.
Trener reprezentacji Polski nie pierwszy raz zwraca uwagę na - jego zdaniem - zbyt rozbudowany system wyłaniania mistrza świata. - Dwanaście rund Grand Prix to jest zbyt duża liczba. Powtarzam to od jakiegoś czasu. Ja jeździłem w kilku finałach światowych i zawsze było na nich po 100 tysięcy ludzi. Jak kibice na coś czekają długo, to przyjdą na zawody. Grand Prix mają co dwa tygodnie i im po prostu zbrzydło - uważa Cieślak.
Marek Cieślak od razu przywołuje przykłady innych imprez w Polsce, które cieszyły się znakomitą frekwencją. - W pierwszym meczu ligowym w Tarnowie był pełen stadion ludzi. W drugim ze Stalą Gorzów też przyszedł prawie komplet publiczności. W Ostrowie też był pełen stadion na towarzyskim spotkaniu. To znaczy, że zapotrzebowanie na żużel jest. Trzeba się tylko zastanowić, na jaki. Jeśli kibice w Ostrowie przychodzą na mecz Polska - Rosja w zeszłym roku, na mecz Polska - Mistrzowie Świata w Lublinie był także pełen stadion, teraz Polska - Australia w Ostrowie również gromadzi komplet, a to przecież nie są mistrzostwa świata, tylko towarzyskie zawody, to oznacza, że odpowiednio "sprzedany" produkt zyskuje aprobatę kibiców. Jeśli czegoś jest za dużo, wówczas fanom najzwyczajniej w świecie to spowszednieje - kończy Marek Cieślak.
Z pewnością są ośrodki żużlowe w Polsce spragnione dobrych zawodów. Ostrów Wielkopolski do takich należy, bo w tutaj każda międzynarodowa impreza na przestrzeni ostatnich lat czy mecz międzynarodowy z udziałem gwiazd światowego żużla przyciągała na trybuny tłumy kibiców. W takich miastach jak Rybnik, Lublin, a pewnie także drugoligowych jak Krosno czy Opole - jeśli zorganizuje się tam dobre zawody z udziałem czołówki światowej - też pewnie o frekwencję nie trzeba się martwić. Kibice w ośrodkach ekstraligowych czy miastach, w których żużel ostatnio zszedł na drugi plan, kosztem innych dyscyplin sportu, są już wybredniejsi. Na co dzień w lidze mają największe gwiazdy. Warto także zastanowić się nad cenami biletów na poszczególne imprezy. W Bydgoszczy na SGP ewidentnie przesadzono, biorąc pod uwagę standard obiektu i komfort oglądania zawodów z tamtejszego stadionu. W Ostrowie wejściówki były droższe niż przed rokiem na mecz Polska - Rosja, a mimo tego na stadion przyszło więcej kibiców. Fani bowiem w "pakiecie" dostali dodatkowo koncert zespołu TSA.
A jakie Waszym zdaniem imprezy wybierają kibice? Czy nadal liga jest dla fanów priorytetem? Czy spadek frekwencji na SGP w Polsce to efekt dobrego wejścia nowych produktów jak SEC i SBPC? Czekamy na Wasze opinie w komentarzach. Głosujcie także w sondzie.
W Częstochowie nie ma tego problemu, na Włókniarz przychodzą tłumy, wydaje mi się że SEC też będzie Czytaj całość