Lee Richardson - miłość do dwóch kółek - artykuł Tomasza Lorka

Tomasz Lorek
Tomasz Lorek
Jak on cieszył się kiedy zdobywał złoto wśród juniorów. Sześć lat po wielkim wojowniku Joe Screenie, ogromnie szanowanym przez Lee. Dziś brzmi to jak sen wypalonego z żaru życia czarodzieja, ale w 2001 roku zabrakło nominacji dla Richardsona do cyklu GP. Anglicy mieli wówczas kilku niezłych zawodników, którzy opóźnili wejście Lee na salony o 12 miesięcy. Mark Loram, Carl Stonehewer, Scott Nicholls, Andy Smith... Lee odpadł już w szatni, ale cierpliwie siedział w poczekalni. W 2002 otrzymał dziką kartę na występ w Cardiff. Piąte miejsce było balsamem na duszę. Wolał wywalczyć sobie awans do cyklu na torze, a nie zabiegając o łaskę możnowładców. Wygrał GP Challenge w 2002 roku. - Życie nauczyło mnie, aby zdobywać szczyt własnymi siłami. Lubię smak zwycięstwa na torze, bez skradania się po uśmiechy innych, którzy w zależności od humoru mogą mi wręczyć nominację lub jej pozbawić. Bywały trudne chwile kiedy promotorzy chcieli ograniczyć liczbę zawodników GP na klub. Jeździłem w Coventry Bees, a barw pszczół bronili wtedy tacy dżokeje jak Billy Hamill, Greg Hancock i Andreas Jonsson, więc przez moment wisiałem na włosku. Złamałem obojczyk, musiałem pauzować w dwóch turniejach GP, ale na osłodę wygrałem Elite League Riders' Championship.
38 turniejów GP. 240 punktów dla Wielkiej Brytanii w Drużynowym Pucharze Świata. Pamiętacie niesamowity wyścig z udziałem Lee Richardsona i Andreasa Jonssona podczas finału DPŚ'2004 w Poole? Czytanie toru, świetne decyzje podejmowane przez Lee, porywający bój z Adrenalinasem... Kosmiczny speedway. Był taki moment kiedy Lee był przerażony, bo lekarze sugerowali, że choruje na raka prostaty. Sześć miesięcy nerwowych oczekiwań, długich badań, które znów zapalały lampkę w głowie Brytyjczyka. Czy mam walczyć na torze, skoro pozostało mi może kilka tygodni życia? Myśli uporczywe jak moskity w strefie równikowej. Kolejne źródło stresu... Wreszcie werdykt: infekcja, której nabawił się w Australii. Lee nauczył się z tym żyć...

Neil Middleditch zaniemówił kiedy usłyszał o śmierci Lee Richardsona. - Po prostu nie wierzyłem, że Lee zginął na torze. Ścigałem się z jego tatą, Colinem. Byliśmy dobrymi kumplami, więc znałem Lee jako brzdąca. John Davis przyjechał do mnie tego wieczoru kiedy zginął Lee. Ktoś powie: stare konie i płaczą, a my usiedliśmy przy stole i nikt nie potrafił zatamować naszych łez… - wspomina Middlo, człowiek - dusza, zakochany w Polakach, zdobywca 2380 i pół punktu dla Poole Pirates.

Przed dwoma laty odwołano mecz Coventry Bees - Lakeside Hammers. Szwedzki klub Richardsona - Vargarna - nie rozegrał zaplanowanego na wtorek meczu z Hammarby. Kolega z reprezentacji, Scott Nicholls, wydobył z siebie: - Nie mogę mówić. Nie przychodzą mi do głowy żadne słowa w obliczu tej ogromnej tragedii. Moje myśli krążą wokół rodziny Richardsonów. Spoczywaj w pokoju, Lee. Nicki Pedersen wędrował myślami ku brzdącom Lee i wdowie Emmie. - Zawsze będzie mi brakowało mojego przyjaciela, Lee Richardsona. Nie zapomnę naszych pogawędek podczas podróży lotniczych - powiedział trzykrotny mistrz świata. Kangur z Nowej Południowej Walii, Chris Holder, zapytał dość filozoficznie: - Pewne wydarzenia w naszym życiu nie noszą w sobie znamion logiki. Nie przestaję myśleć o tobie, Rico, mój przyjacielu. Czterokrotny zwycięzca turniejów GP, Duńczyk Hans Andersen stwierdził: - Jestem zszokowany. Życie nie jest za grosz sprawiedliwe. Lee, zawsze byłeś spoko. Będzie mi ciebie cholernie brakowało. Rory Schlein, wówczas żużlowiec Belle Vue Aces wyznał: - Speedway nie ma w tej chwili najmniejszego sensu. Nie zapomnę naszych wspólnych żartów, Rico. Spoczywaj w pokoju. Mistrz świata ze Stadionu Olimpijskiego we Wrocławiu w 1992 roku, Gary Havelock był szczery do bólu. - Nie mogę się pozbierać po tej tragedii. Rico był kumplem, świetnym kompanem, zawsze chętnie pomagał kolegom z zespołu. Najbardziej ucierpiała twoja rodzina. Oni potrzebują teraz najwięcej ciepła. David Howe, wicemistrz Wielkiej Brytanii z 2007 roku, żużlowiec, który zdobył 4 oczka w Cardiff w tymże samym roku podczas GP Wielkiej Brytanii zdobył się na następujący komentarz: - Jestem w wielkim szoku. Przerażające informacje. Nie wyobrażam sobie przez jakie piekło przechodzi teraz rodzina Lee. Bardzo smutny dzień dla speedwaya.

Najbardziej utytułowany żużlowiec z Australii, trzykrotny indywidualny mistrz świata, Jason Crump, powiedział: - Żadne słowa nie oddadzą tego co czujemy w tej chwili. Bardzo szanowałem Lee. To był dżentelmen w każdym calu. Kochał ponad życie swoją rodzinę, troszczył się o dzieci i małżonkę. Nikt nie zdoła wypełnić luki po Lee. Sport żużlowy stracił jednego z najlepszych synów. Połączeni w smutku: Jason, Melody, Mia i Seth Crump. Mistrz świata z 2010 roku, ikona speedwaya w Polsce, Tomasz Gollob, powiedział: - To wielka strata dla nas wszystkich. To są chwile, których nikt z nas nie chciałby doświadczyć. Odszedł od nas bliski przyjaciel, którego pasją był speedway. Przesyłam kondolencje dla całej rodziny Lee. To bardzo trudne chwile. Trevor Swales, wówczas współwłaściciel Peterborough Panthers, powiedział: - Lee to jeden z najbardziej miłych, jeśli nie najmilszy zawodnik z jakim miałem przyjemność pracować. Data 13 maja 2012, na zawsze będzie mi się kojarzyć z koszmarem. Wszyscy doskonale wiemy jakie ryzyko podejmują żużlowcy. Każdy wyjazd na tor to igranie ze śmiercią. Lee zapłacił okrutnie wysoką cenę za to, że uprawiał tak piękny sport – speedway. Nie mogę tego ogarnąć w żaden sposób: w piątek wieczorem jeździliśmy mecz z Lakeside Hammers, Lee zdobył 10 punktów, a w niedzielę los przeniósł go do lepszego ze światów.

Lewis Bridger, przyjaciel Rico, jeszcze w sobotę zajadał się przysmakami kuchni indyjskiej. Lee przekazywał mu cenne wskazówki dotyczące diety żużlowca… - Urodziliśmy się w tym samym miasteczku, nadmorskim Hastings. To jak kumple z jednej ulicy. Kiedy zaczynałem ścigać się w Weymouth, Lee zaczął mnie wspierać. Nigdy nie zapomnę kiedy Lee nakrył mnie z żoną i swoimi dzieciakami jak urzędowałem w McDonald's. Lee i Darek Łapa bardzo pomogli mi podczas startów we Włókniarzu Częstochowa. Kiedy Lee uległ wypadkowi, zadzwonił do mnie Craig, brat Lee i zapytał czy nie podrzucę go na lotnisko. Powiedziałem: nie ma problemu, odpalam bolid i lecimy. Chciał być przy Lee podczas operacji. Nie zdążyliśmy dojechać na lotnisko kiedy dostaliśmy smsa, że Lee nie żyje. Nie wierzyłem... - wspomina Lewis Bridger.

Na silniku należącym do Richardsona, który Lewis włożył do ramy po śmierci Lee, nie można było jechać. Motocykl stawał dęba... Jesteśmy krusi jak ludzie w numerze "Fragile" Stinga. Łamliwi. Walczymy o lepsze jutro, spieramy się o detale i o rzeczy ważne. Takie jest nasze życie, że w parku maszyn ktoś powie: a ten Lee co to za zawodnik, zarabia za dużo, nie ta klasa, nie te umiejętności. Potem drapiemy się po głowie, że wynik nie jest tak naprawdę najważniejszy, bonusy jeszcze mniej znaczą, a ważny jest człowiek i kolor jego duszy. Może to dobrze, że jesteśmy ułomni i błądzimy w poszukiwaniu duchowego szczęścia. Może powinniśmy upaść na dno oceanu, źle kogoś ocenić, żeby życie podsunęło nam wydarzenie, które do nas przemówi. Opamiętamy się i zaczniemy spoglądać przez wyjątkowe szkło na drugiego człowieka. Zrozumiemy, że gość żyjący obok nas, tyle że zarabiający na chleb jazdą na motocyklu, też ma prawo do słabości, też może go boleć gardło, może mieć gorszy dzień. Serce prawdziwego człowieka nigdy nie zasypia.

Kiedy patrzę na fotografię Lee, przypomina mi się myśl francuskiego pisarza, Julesa Renarda - śmierć byłaby czymś wymarzonym, gdyby od czasu do czasu można było otworzyć oko. I zerknąć na tor Lakeside Hammers, żeby dowiedzieć się jak chłopcy kręcą kółka, prawda Lee? Wierzę, że od czasu do czasu podnosisz powiekę...

Tomasz Lorek

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×