W pierwszym pojedynku pomiędzy Stalą Gorzów a częstochowskimi Lwami liderem żółto-niebieskich był Bartosz Zmarzlik. Junior gorzowian wywalczył 12 punktów, notując jedną wpadkę. - Trochę zły jestem, że wpadło to zero. Myślałem, że może uda się chociaż jeden punkt dowieźć. Liczyłem też na wygraną w tym biegu, bo miałem motocykl perfekcyjnie dopasowany. Jechałem po równaniu i moje pole było całkowicie zalane wodą - tłumaczył. - Dobrze mi się jechało i wiedziałem, że mogę powalczyć. Dziękuję tacie za szybkie silniki. Wszystko było z nimi w porządku - ocenił swój występ.
[ad=rectangle]
Podopieczny Piotra Palucha przez całe spotkanie nie zmieniał nic w sprzęcie. - Po wygranych myślałem czy coś poprawić. Czułem się pewny. Zrobiłem dwie trójki, nic nie zmienialiśmy. Przyjechałem na końcu, też nic nie zmienialiśmy i znowu dwie trójki wpadły. W tym jednym biegu po prostu stanąłem w wodzie i nic nie dało się zrobić - stwierdził.
W najbliższą niedzielę gorzowska Stal jedzie do Częstochowy na pojedynek rewanżowy. Owal pod Jasną Górą na pewno będzie sprzyjał walce, a ściganie będzie odbywało się na całej długości i szerokości toru, co cieszy Zmarzlika. - Zrobimy wszystko, co w naszej mocy i będzie dobrze. Wiele jednak okaże się w niedzielę. Zajadę na mecz i będę myślał jak pojechać, nie ma co po wcześniej się martwić. Tata znowu porobi silniki i oby było dobrze - powiedział skromnie.
Bartosz Zmarzlik jest także już po swoich pierwszych startach w Elite Leauge, w której to lidze broni barw Birmingham Brummies. Z jakimi wrażeniami z Wysp Brytyjskich wrócił 19-latek? - Wolno się jeździ, szarpie i jest zimno. Ale myślę, że to dobra szkoła jazdy - przyznał. - Dostałem szprycą w oczy w pierwszym wyścigu. Jeździ się tam zupełnie inaczej, wszystko tam jest inne - zakończył.