- Przed nami niezwykle ciekawy i arcytrudny mecz, gdzie musimy odrobić osiem punktów straty z Zielonej Góry. Przyznam szczerze, że to trudne zadanie, ale realne. Na naszym torze zawodnicy jadą dużo lepiej, jak na zielonogórskim i te wyniki w naszych spotkaniach oscylują w podobnych granicach - stwierdził na początek trener Piotr Paluch.
[ad=rectangle]
W ostatnim czasie małą tradycją stało się, że mecze SPAR Falubazu Zielona Góra ze Stalą Gorzów kończyły się wynikiem 50:40 dla gospodarzy. W minioną niedzielę różnica między oboma zespołami była nieco mniejsza, co zapowiada wiele emocji w rewanżu. - Być może będzie decydowało wyższe miejsce w tabeli - myślał głośno szkoleniowiec.
Jak lubuskie derby, to i walka psychologiczna. Już nie po raz pierwszy działacze zielonogórskiego klubu zgłaszają zastrzeżenia do gorzowskiego toru jeszcze przed meczem, chcąc uniknąć trudnej i dziurawej nawierzchni. Gospodarze utrzymują, że nie wszystko jest zależne od nich, a odpowiedź na powyższe zarzuty jest następująca: - Prognoza pogody nie jest korzystna. Tor z pewnością nie będzie łatwy. Mogę zapewnić kolegów z Zielonej Góry, że na "stół" nie ma co liczyć. Niech nie płaczą cały czas w internecie, że w Gorzowie źle się jedzie i robią się dziury. Każdy tor przygotowany jest na tyle dobrze, na ile pozwala pogoda - wyjaśnił były kapitan żółto-niebieskich.
Z pewnością dotkliwy dla Stali jest brak Nielsa Kristiana Iversena, za którego ponownie stosowane będzie Zastępstwo Zawodnika. Jakie atuty, oprócz własnego toru, mają żółto-niebiescy przed rewanżem? - Po stracie Iversena tych atutów nie mamy za wiele, ale zawodnicy, którzy tutaj jeżdżą, dużo lepiej się prezentują, a ich średniopunktowa wynosi powyżej dwóch punktów. Będą walczyć do upadłego, aby ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść. ZZ-tką w Zielonej Górze zdobyliśmy sześć punktów. U siebie liczę na więcej - przyznał Paluch.
Optymizmem z pewnością nie napawały wtorkowe występy Piotra Świderskiego i Linusa Sundstroema. Opiekun gorzowskiej drużyny uspokoił jednak kibiców. - Każde ogniwo jest ważne i druga linia też będzie odgrywała bardzo ważną rolę. Linus jedzie do Lonigo, a Piotr Świderski przyjedzie do Gorzowa i przez dwa dni będzie trenował na nowym silniku, aby lepiej się dopasować. Nie pamiętamy już o tym, co było w Szwecji. Tam jechali na innym sprzęcie. Jestem nastawiony optymistycznie. Trzeba się skupić na tym, co jest teraz i co będzie - powiedział 44-latek.
Gorzowianie ciężko trenują, by jak najlepiej przygotować się do pojedynku z ekipą z południa województwa. Od czwartku niemal cała drużyna będzie w Gorzowie. - W środę odbyła się sesja treningowa. Matej Zagar odjechał kilkadziesiąt kółek, próbując się dopasować. Kolejne treningi przewidziane są na piątek i sobotę i wszyscy zawodnicy, poza Zagarem i Sundstroemem, będą w nich uczestniczyć. Wspomniana dwójka jedzie na Challenge do Lonigo - zdradził trener.
Niektórzy zastanawiają się, po co Matej Zagar wyrusza do Włoch, skoro jest w czołówce Speedway Grand Prix i raczej nie musi się martwić o miejsce w przyszłorocznym cyklu. Okazuje się, że na drodze stanęły przepisy. - Były takie rozważania, by wycofał się z Challenge'u, ale regulamin mówi, że muszą pojechać, nawet kiedy Zagar ma praktycznie zapewnione miejsce w Grand Prix - wytłumaczył szkoleniowiec.
Jak doskonale wiadomo, zawody w Lonigo, czy innych włoskich miastach, mają to do siebie, że zaczynają się o dość późnej porze. W tym przypadku będzie to godzina 21. Czy gorzowianie mają jakiś plan specjalny na powrót swoich zawodników po sobotniej rywalizacji? - Jest plan na ich dotarcie do Gorzowa. Matej będzie leciał samolotem, o godzinie 11 wyląduje w Berlinie i będzie wypoczęty - wyjawił "Bolo".
Trener Stali Gorzów na przykładzie Słoweńca chciał też jednocześnie dać znak, że jego zawodnicy wiedzą, o jaką stawkę pojadą w niedzielę. - Dobrze wiemy, że to najważniejszy mecz sezonu i każdy pokaże, że między nogami ma coś więcej jak jaja - zakończył Piotr Paluch. Gorzowscy kibice z pewnością liczą, że tym "czymś" będą bardzo szybkie motory, które powiozą ich ulubieńców do finału.