Szczęśliwy Linus Sundstroem: Najlepszy dzień w polskiej lidze

Rewelacyjnie w drugim półfinałowym spotkaniu pomiędzy Stalą Gorzów a SPAR Falubazem Zielona Góra pojechał Linus Sundstroem. Szwed po meczu nie krył radości, niemal skacząc ze szczęścia.

Już po jedenastu wyścigach było pewne, że Stal Gorzów awansowała do finału. Chwilę po zakończeniu 15. biegu i ogłoszeniu przez Krzysztofa Kasprzaka, że przedłużył swój kontrakt o trzy lata, żółto-niebiescy zrobili rundę honorową na dziale samobieżnym. Po tym wszystkim Linus Sundstroem był cały w skowronkach.
[ad=rectangle]
- Zaczęliśmy od 3:3, ale potem wszyscy się rozkręcaliśmy. To był naprawdę dobry dzień i świetny występ drużyny. Absolutnie doskonały w wykonaniu każdego od numeru 9 do 15. Jeśli to utrzymamy i pojedziemy tak w finale, to będziemy naprawdę niebezpieczni - mówił na gorąco Szwed.

W pierwotnym terminie drugi półfinałowy mecz ze SPAR Falubazem Zielona Góra nie odbył się z powodu złego stanu toru. Tym razem nie było już takiej dyskusji, choć tylko gospodarze potrafili doskonale pojechać na tak przygotowanej nawierzchni. - Tor był w porządku, choć nieco śliski na początku. Potem się odsypał i można było jechać zarówno po wewnętrznej, jak i po zewnętrznej. Zawsze jednak trzeba być skupionym. Podczas tego spotkania skupiliśmy się na ściganiu, a nie na torze. Tor był na pierwszym planie w niedzielę, a tym razem najważniejsza była radość z jazdy - komentował reprezentant Szwecji.

Jak się okazuje, w tak znakomitym występie Sundstroemowi wcale nie pomogły długie treningi na gorzowskim torze. Wręcz odwrotnie, bo po niedzieli wrócił on do Szwecji. - Poleciałem do domu i przyleciałem w środę do Berlina. W Gorzowie byłem dwie godziny przed spotkaniem. To było dobre dla mnie, bo nie miałem czasu, by zbyt wiele myśleć o tym meczu. Po prostu przyjechałem i zrobiłem swoje. Kiedy jestem tutaj dzień w dzień, to za dużo o tym wszystkim myślę - stwierdził.

22-latek zdobył w środę 10 punktów z dwoma bonusami, dwukrotnie wygrywając biegi. Szwed nawet po przegranym starcie potrafił walczyć i nie odpuszczał rywalom. - Nie robiliśmy zbyt wielu zmian w sprzęcie, z wyjątkiem pierwszego biegu. Miałem dobre starty i byłem szybki na trasie - zdradził żużlowiec kraju Trzech Koron.

Sympatyczny zawodnik dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jak ważne było to spotkanie. Nie chodzi tu bynajmniej tylko o to, że był to półfinał ENEA Ekstraligi. Dla wielu były to przede wszystkim derby Ziemi Lubuskiej. W obliczu braku Nielsa Kristiana Iversena taka postawa całego zespołu może cieszyć. - Jestem szczęśliwy, że mogłem pomóc drużynie w momencie, gdy tak bardzo tego potrzebowała. Wygrana z Falubazem jest naprawdę ważna dla zespołu i całego miasta. To był mój najlepszy dzień w polskiej lidze - cieszył się jeździec żółto-niebieskich.

Zawodnikowi urodzonemu w Aveście wszystko zagrało, jak trzeba. Były już momenty, że sygnalizował on dobrą formę, ale to, co osiągnął w środowy wieczór, było naprawdę sporym wyczynem i pokazem znakomitej jazdy. - Wszystko zagrało dobrze, choć trochę musiałem się wysilić. Nie miało jednak znaczenia, czy jechałem po szerokiej, czy przy krawężniku. Szło mi całkiem dobrze. Mam nadzieję, że będę mógł tak powiedzieć również po kolejnym meczu u siebie - kontynuował.

Rywalem Stali Gorzów w finale będzie Fogo Unia Leszno. Świetny występ przeciwko zielonogórzanom dał Szwedowi sporo pewności siebie, dlatego nie przykładał wagi do tego, z kim gorzowianie pojadą w finałowej potyczce. - To nie ma znaczenia, bo i tak ich pokonamy - zakończył Linus Sundstroem.

Źródło artykułu: