Urodzony w Scunthorpe żużlowiec rozpoczął sobotnie zmagania na Motoarenie od niegroźnego upadku, spowodowanego przez szarżującego Adriana Miedzińskiego. Następnie, dopiero dwa zwycięstwa w ostatnich startach pozwoliły Brytyjczykowi poważniej myśleć o brązowym medalu IMŚ. Wydarzenia torowe spowodowały, że po wyścigu finałowym toruńskiej rundy Grand Prix, doszło do biegu dodatkowego, którego stawką było trzecie miejsce w klasyfikacji końcowej cyklu. W nim mistrz świata sprzed roku musiał uznać wyższość Duńczyka Nickiego Pedersena.
[ad=rectangle]
- Czy żałuję przegranej z Pedersenem? Trochę. Niezbyt dobrze ruszyłem spod taśmy, później próbowałem go minąć, ale zamknął mi drogę pod bandą. Nie, ta porażka nie boli. Jestem w końcu czwartym żużlowcem świata - powiedział po zawodach Tai Woffinden, dodając: - W sumie jestem zadowolony z mojej pozycji w klasyfikacji. To był zdecydowanie ciężki sezon dla mnie przede wszystkim ze względu na całkiem poważną kontuzję, jaką odniosłem na torze w Eastbourne. Muszę na spokojnie przeanalizować rok 2014, wyciągnąć odpowiednie wnioski na przyszłość, aby powrócić lepszym i silniejszym.
Czy "Tajskiego" stać na walkę o któryś z medali w kolejnym sezonie? - Tak, oczywiście. Będę przygotowany do walki o najwyższe cele. Mijający właśnie sezon był dla mnie dobrą lekcją. Mam dopiero 24 lata, w tym roku pierwszy raz startowałem jako mistrz świata, co wcale nie było łatwe. Było, jak było. Moim celem jest walka o powrót na żużlowy szczyt, choć zdaję sobie sprawę, że czeka mnie bardzo dużo pracy - podkreślił Brytyjczyk.
Co, zdaniem tego utalentowanego żużlowca, spowodowało że w 2014 roku nie obronił mistrzowskiego tytułu? - Miałem kiepski początek sezonu, następnie było lepiej (dwa wygrane turnieje SGP - w Pradze i Malilli - dop. red.), ale moje problemy zaczęły się od Grand Prix na Łotwie. Później, z rywalizacji w Gorzowie wyeliminowała mnie kontuzja. To takie trzy najważniejsze czynniki. Cieszę się jednak, że udało mi się wrócić do niezłego ścigania po tym upadku - zakończył Woffinden.