Na honorowej pierwszej stronie, na której od zawsze widnieją, zdaniem redakcji wydarzenia najważniejsze, znalazły się informacje o mistrzostwach Polski w tenisie, doniesienia z pływalni w Paryżu i Tokio, gdzie pobito rekordy świata, było też kilka wiadomości lekkoatletycznych, między innymi o rekordzie świata juniorów w rzucie oszczepem Władysława Nikiciuka i lekkoatletach radzieckich udających się do Stanów Zjednoczonych z oczywistym zamiarem pokonania imperialistycznych sportowców.
[ad=rectangle]
Na trzeciej stronie u dołu, w niewielkiej nierzucającej się w oczy ramce, obok lakonicznych doniesień o występach żużlowej, młodzieżowej reprezentacji Szwecji na polskich torach, znalazła się tragiczna wiadomość: - Podczas towarzyskich zawodów żużlowych Stal Rzeszów - Legia Warszawa uległ śmiertelnemu wypadkowi znany żużlowiec rzeszowski Eugeniusz Nazimek. W piątym biegu Nazimek prowadząc, zawadził podnóżką o bandę, padając na siatkę ochronną. Nadjeżdżający Waloszek szczęśliwie go minął, ale Stanisław Kajzer niestety nie zdążył, najeżdżając na leżącego Nazimka. Śmierć nastąpiła natychmiast na skutek pęknięcia podstawy czaszki. Tak tragicznie skończyła się kariera człowieka, który uważany jest za legendę rzeszowskiego sportu żużlowego.
- Był moim nauczycielem i tamta śmierć bardzo mną wstrząsnęła - wspomina młodszy kolega z zespołu Stali Józef Batko. Czwarty uczestnik tamtego feralnego wyścigu jeszcze po kilkudziesięciu latach nie potrafił ukryć wzruszenia. Pogrzeb 32-letniego zawodnika, jak zwykle w takich okolicznościach zgromadził tłumy kibiców. Tomasz Burczyk, autor monografii rzeszowskiego żużla, opierając się zapewne na doniesieniach lokalnej prasy napisał o 15 tysiącach uczestników tej smutnej uroczystości. Eugeniusz Nazimek nie doczekał więc złotej ery żużla w stolicy Podkarpacia, ale z całą pewnością był tym, który stworzył pod nią bardzo solidne podwaliny. Można śmiało napisać, że stał się jednym z pionierów sportu żużlowego nad Wisłokiem.
Jego nazwisko widniało już w składzie II-ligowego Rzeszowskiego Towarzystwa Kolarzy i Motorzystów, w skrócie RTKiM, które w 1949 roku zajęło w tabeli czwarte miejsce. Potem po organizacyjnych perypetiach, które fundowało ludowe państwo pojawiła się Gwardia. Tym sposobem, kiedy w 1951 roku władze motorowe powołały do życia ligę zrzeszeniową i zrzeszenie Gwardia miało swoją siedzibę mieć w Bydgoszczy, Nazimek zmienił klimat z podkarpackiego na pomorski i przez kilka następnych sezonów reprezentował klub z Bydgoszczy. Już w pierwszym sezonie sięgnął z nim po tytuł drużynowego wicemistrza Polski, powtarzając ten sukces także dwa lata później. Pomimo reprezentowania Gwardii, nie zapominał Nazimek o rodzinnym Rzeszowie (urodził się w podrzeszowskiej wsi Przybyszówka), a Rzeszów nie zapominał o nim. Kiedy w 1954 roku ruszała produkcja motocykla FIS, to właśnie Nazimek był obok jego konstruktorów pierwszym zawodnikiem, którego poproszono o testowanie nowego silnika.
Rok później, kiedy drużyna Stali Rzeszów została zakwalifikowana do rozgrywek o mistrzostwo odrestaurowanej II ligi Nazimek, wówczas już doświadczony zawodnik wrócił na dobre w rodzinne strony. Musiał być zawodnikiem klasowym, skoro nawet gdy reprezentował II-ligowy klub powoływano go do reprezentacji Polski. Między innymi w 1955 roku wyjechał z kadrą na tourne do Szwecji, a rok później na pamiętny wyjazd naszej reprezentacji do matecznika żużla, czyli na Wyspy Brytyjskie wraz z tak znanymi zawodnikami jak Edward Kupczyński, Tadeusz Teodorowicz, Mieczysław Połukard, Florian Kapała, Marian Kaiser i Włodzimierz Szwendrowski. Nazimek obok pracy zawodowej i startów na torze miał zacięcie trenerskie. Prowadził nie tylko Stal. Wiosną 1957 roku odbył szkolenie z początkującymi zawodnikami nowej sekcji żużlowej na sportowej mapie Polski - Unii Tarnów.
Kronikarz tamtejszego speedwaya Adam Gomółka odnotował: - Był to wyjątkowy człowiek, wykonywał tą pracę bezinteresownie, jak się wówczas mówiło społecznie, był do dyspozycji w każdej chwili, nie tylko wówczas w Rzeszowie, ale przyjeżdżał do Tarnowa na każdy telefon. Toteż i w sąsiednim Tarnowie miał Nazimek grono przyjaciół. Kilka lat po jego śmierci, 14 kwietnia 1967 roku odbył się pierwszy Memoriał poświęcony pamięci jego oraz młodego zawodnika Stanisława Różańskiego, który zginął niemal dokładnie rok przed Nazimkiem. Był to jeden z finałów turnieju o "Złoty Kask", być może więc dlatego nie jest on oficjalnie uznawany za turniej memoriałowy, chociaż dla niżej podpisanego jest to zabieg niezrozumiały.
Regularne zmagania o Memoriał Eugeniusza Nazimka rozgrywane są począwszy od 1983 roku, zdążyły już obrosnąć długą historią, a na liście jego zwycięzców nie brakuje żużlowych znakomitości. Eugeniusz Nazimek na takie uczczenie pamięci o sobie z całą pewnością w Rzeszowie zasłużył.
Robert Noga
!