Orzeł miał furę szczęścia - rozmowa z Bartłomiejem Juszczakiem odpowiedzialnym w Łodzi za kontrakty

Przemysław Bartusiak
Przemysław Bartusiak

W Orle od kilku lat jest problem z młodzieżowcami. Szkółka powinna powstać?

- Z całą pewnością brakuje szkolenia młodzieży w Łodzi, natomiast dziwią mnie komentarze, że to Witold Skrzydlewski jest odpowiedzialny za to, że tej szkółki w Łodzi nie ma. To jest moim zdaniem absurd. Kibice muszą sobie odpowiedzieć na pytanie czy wolą mieć żużel ligowy, czy szkolenie młodzieży. Gdyby nie było ligi to pies z kulawą nogą by na stadion nie przyszedł. Na treningach jest po kilkanaście osób, a na meczach po siedem tysięcy ludzi. Jasne szkolenie jest potrzebne w każdym klubie, tym bardziej z dużego miasta. Pomaga miasto, pomagają mniejsi sponsorzy, większość jednak pokrywa rodzina Skrzydlewskich. Trudno od nich wymagać żeby jeszcze wykładali dodatkowe pieniądze. Moim zdaniem na profesjonalną szkółkę potrzeba około 700 tysięcy złotych, to są bardzo duże pieniądze. Jeśli ktoś dysponuje takimi środkami i chce szkolić młodzież w Łodzi to niech się zgłosi do mnie, nie ma problemu ja to poprowadzę. Myślę, że Witold Skrzydlewski nie miał by nic przeciwko, gdyby ktoś opłacał wszystkie koszty związane ze szkoleniem adeptów.

Może to miasto powinno podjąć inicjatywę?

- To chyba nie jest rola miasta, żeby podjąć taką inicjatywę. Być może w innych ośrodkach, gdzie żużel ma inne tradycje coś takiego się praktykuje. W Łodzi szkolenie młodzieży w klubach sportowych zawsze było inicjatywą oddolną. Jakaś grupa ludzi lub znana osoba proponowała rozpoczęcie jakieś działalności. Miasto czasem pomagało. W żużlu trudno znaleźć ludzi, którzy pociągnęli by w Łodzi szkolenie młodzieży na dobrym poziomie. Podejrzewam, ze miasto by pomogło, ale jak się spojrzy na kwoty jakie Łódź przekazuje na szkolenie młodzieży to nie jest zdecydowanie ten rząd wielkości.

Dlaczego Orzeł nie może znaleźć kolejnych darczyńców pokroju rodziny Skrzydlewskich? Przecież to trzecie pod względem liczby ludności miasto w Polsce.

- W Łodzi od 1980 do 1995 nie było sportu żużlowego, a gdy spojrzymy na historię to były naprawdę jedne z najlepszych lat dla łódzkiej piłki nożnej. Końcówka lat siedemdziesiątych, początek lat osiemdziesiątych to wielkie sukcesy Widzewa. Później w połowie lat dziewięćdziesiątych i ta tradycja piłkarska na tyle się zakorzeniła, że ludzie w ogóle zapomnieli, że jest jakiś klub żużlowy. Być może o siatkówce czy koszykówce pamiętają, natomiast brakuje żużlowej tradycji. Na szczęście to się odradza. Myślę, że to co Orzeł zrobił w tym sezonie może być początkiem bazy pod znakomity klub.

Zawodowo zajmujesz się dziennikarstwem sportowym. Czy obiektywnie patrząc Orzeł może stać się klubem wiodącym w Łodzi?

- Łódź to specyficzne miasto. Tutaj ludzie nie przychodzą oglądać swoich rodzimych zawodników, kto zainteresuje się tym sportem nie pyta czy Jakub Jamróg jest z Łodzi, czy juniorzy są z łódzkiej szkółki. Ludzie przychodzą dlatego, że ich ktoś na ten mecz zaprosił i cieszą się, że mogą mieć tak dobre widowisko u siebie w mieście. Wstydzą się za stadion, ale mogą oklaskiwać fantastycznych zawodników takich jak Jason Doyle, który pod koniec sezonu był magnesem dla kibiców. W założeniu miał nim być Lindbaeck. Myślę, że polityka klubu jest bardzo dobrze prowadzona - mówię o cenach biletów, możliwości oglądania widowiska całą rodziną za małą kwotę, a także przedsprzedaży. Mecze są pasjonujące, trzymają w napięciu do samego końca i ludzie dlatego chcą przychodzić na ten sport. Drużyna nie kalkuluje, nie ma hamulca ręcznego przed play-offami. Orzeł jest nieobliczalny i z nawiązka realizuje cele. To jest siła sportu żużlowego i może się okazać, że naprawdę żużel przebije piłkę nożną. Tu nie ma konfliktu prezes - kibice. Nie ma chamstwa na trybunach, a mecze są regularne. Ludzie się tym nie nudzą
Mecz finałowy oglądało w Łodzi 7 tysięcy kibiców Mecz finałowy oglądało w Łodzi 7 tysięcy kibiców
Zielona Góra, Leszno, Toruń - silne ośrodki żużlowe, bez silnego klubu piłkarskiego. Czy możliwe jest sytuacja, że w mieście żużel i piłka nożna współistnieją?

- Wszystko będzie zależało od tego jak historia się potoczy przez najbliższe lata. Nie chcę rzucać tezy, że tylko w mieście, w którym nie ma piłki, żużel może stać na wysokim poziomie. We Wrocławiu dają radę. Dużo będzie zależało od tego jak plany Orła zostaną zrealizowane w najbliższym czasie i kiedy łódzka piłka, której życzę jak najlepiej, wróci na salony. Jeśli uda się zbudować silną drużynę, wybudować stadion i w 2017 roku łódzki klub pojedzie w ekstralidze, a piłka się nie odbuduje w tym czasie, to żużel może być sportem wiodącym. Łódź może złapać sportowego fioła. Sukcesy w dyscyplinach sportowych w Polsce są dobrze odbierane. Brakuje tych sukcesów, więc każdy, który nagłośnią media jest odbierany jako coś fantastycznego. Podobnie jest w Łodzi, gdyż brakuje teraz sportowych zwycięstw. Jeśli powstanie nowy stadion, to w Łodzi mogą zagościć imprezy międzynarodowe, co może spowodować jeszcze większe zainteresowanie lokalnych mediów.

A widać już to zainteresowanie ze strony lokalnych dziennikarzy?

- W mojej firmie pracuje kilkadziesiąt osób i widzę w redakcji zmianę. Żużlem interesowały się może trzy, cztery osoby. W ostatnich tygodniach wszyscy na korytarzach rozmawiali o Orle i to napawa naprawdę dużym optymizmem. Nawet jeśli jeszcze nie przyszli na stadion, to oglądali w TV, czytali o tym, słuchali w radiu. To może przynieść owoce w przyszłym roku i mam nadzieję, że tak się stanie.

Wspominałeś o roli telewizji w promowaniu żużla. Niedawno rozgorzała dyskusja o zakodowaniu siatkarskich mistrzostw świata. W czarnym sporcie taka sytuacja trwa od lat.

- Uważam, że nagonka na Polsat była trochę przesadzona, gdyż zrobili oni bardzo dużo dla siatkówki w Polsce. Gdyby nie ich wsparcie, to mistrzostw by pewnie nie było. Z siatkówki z popularnego sportu zrobiono dyscyplinę narodową i uważam, że to jest możliwe do zrobienia w żużlu. Niech nikt nie mówi, że sport, który nie funkcjonuje we wszystkich regionach nie może być narodowym. Popatrzmy na skoki narciarskie, które zimą są obecne w domach Polaków. Latem natomiast dominować może żużel. Nie ma piłki nożnej w lipcu, poza ważnymi imprezami, ale istotne są tylko gdy występują w nich nasi reprezentanci. Czas można wykorzystać śmiało na imprezy żużlowe. Wyniki oglądalności zakodowanych imprez są dużo gorsze niż te dostępne w otwartej telewizji, choć są teoretycznie niższe rangą. Czy ktokolwiek próbuje ten sport wypromować. Fajnie, że zawodnicy pojawiają się w programach śniadaniowych czy talk-show, trzeba to docenić. Ale wracając do siatkówki. Tam zakodowano sport, który Polacy i tak już pokochali, ale wcześniej wiele imprez było ogólnodostępnych. Czyż nie było by dobrym zabiegiem odkodowanie chociaż finału Drużynowego Pucharu Świata. Fantastyczne zawody do oglądania w TV. Stacja, która posiada prawa do transmisji tej imprezy ma wiele możliwości promowania żużla, a promocja mogłaby pomóc też im, bo za chwilę by się okazało, że więcej osób wykupi pakiet. Finał DPŚ i ostatni turniej Grand Prix zrobiłyby fantastyczną promocję i skandalem jest to, że tego się nie robi i pozwala się temu sportowi gdzieś tam poniekąd umrzeć. Naprawdę pokazanie jednego czy dwóch turniejów w trakcie sezonu w TVN 7 czy TTV, które są dostępne na multipleksie nie jest chyba jakimś wielkim wyczynem, nikt nie straci tego, że nie obejrzy jakiegoś filmu emitowanego w sobotę od godziny 19.

Czy GKSŻ powinno bardziej promować żużel?

- Mam takie wrażenie kiedy rozmawiam z osobami stanowiącymi Główną Komisję Sportu Żużlowego, że im się wydaje, że wszystko jest ok. I to mnie najbardziej boli. Oni sprawiają wrażenie, jakby nie mieli sobie nic do zarzucenia, jakby wszystko funkcjonowało ekstra. Byłem świadkiem pewnej rozmowy, kiedy próbowano coś wytłumaczyć jednemu z członków GKSŻ i odbijano się jak od ściany. Ktoś miał pewne argumenty i był przekonany, że ma rację, a z drugiej strony były cały czas frazesy. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale jest to przykre.

A jaką Ty widzisz receptę na wyjście z marazmu?

- Mam taki apel do GKSŻ. Nie zależy mi na tym żeby wysłuchano konkretnie mnie, bo nie uważam się za kogoś kto pozjadał wszystkie rozumy. Zróbcie taką dyskusję, gdzie dacie się wypowiedzieć większemu gronu ludzi, którzy się na tym znają. Pracownikom stacji telewizyjnych, zawodnikom, trenerom czy dziennikarzom. Przedstawicielom wielu różnych środowisk. Żeby nie było, że na tych panelach dyskusyjnych jest jeden dziennikarz, który potem zostaje rzecznikiem GKSŻ, bo to do niczego prowadzi. Jeśli ktoś jest przekonany, że robi dobrze, to taka dyskusja nie powinna być problemem, bo nie powinien się bać innych opinii. Natomiast jeśli takiej dyskusji nie będzie, to oznacza, że się boicie o to, że ktoś ma lepszy pomysł i ktoś straci funkcje.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy łodzianom uda się znów zakontraktować zawodnika, który będzie obajwieniem rozgrywek?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×