Jak już wcześniej informowaliśmy, 30 osób pomyślnie zdało egzamin na instruktora sportu żużlowego. W tym gronie znaleźli się między innymi: Janusz Kołodziej, Sebastian Ułamek, Patryk Dudek, Sławomir Dudek, Grzegorz Zengota, Tomasz Jędrzejak, Robert Miśkowiak, Stanisław Burza, Mirosław Cierniak czy Paweł Baran. Warto jednak podkreślić, że w rozgrywkach ligowych nadal są zespoły prowadzone przez ludzi, którzy mają wprawdzie duże doświadczenie, ale nie zdobyli jeszcze uprawnień.
[ad=rectangle]
- W mojej ocenie, średnie wykształcenie i uprawienia instruktora sportu żużlowego powinny być absolutnym minimum przy sprawowaniu tak odpowiedzialnej funkcji - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl doświadczony szkoleniowiec Czesław Czernicki. - Ludzie sprawujący pewne funkcje powinni mieć odpowiednie wykształcenie. Nie możemy doprowadzać do szaleństwa, bo deregulacja zawodów może sprawić, że drużynami będą mogli kierować absolwenci zakładów karnych we Wronkach, Rawiczu i innych miejscowości. Doszliśmy do absurdu - dodaje Czernicki.
Z drugiej jednak strony Czernicki zwraca uwagę, że w środowisku żużlowym nie brakuje ludzi, którzy poza zdobyciem uprawnień, uzyskali także szereg innych kwalifikacji pomocnych w prowadzeniu drużyny. - Są trenerzy czy zawodnicy, którzy mają ukończone studia. Myślę w tym przypadku o Rafale Dobruckim, Piotrze Protasiewiczu czy Stanisławie Chomskim. Swego czasu PZM chciał doprowadzić do sytuacji, by trenerzy cały czas podnosili swoje kwalifikacje. Mam już trzy lata przerwy, ale nie siedzę bezczynnie. Cały czas wertuję różnego rodzaju podręczniki i opracowania. Bibliotekę dotyczącą sportów motorowych mam pokaźną i na bieżąco do niej zaglądam. Nie przemawia do mnie argument, że człowiek, który chce zająć się szkoleniem, ma zamiar przy tym rozmawiać z psychologiem, fizjoterapeutą, dietetykiem, nie ma wykształcenia średniego, poszerzonego o kursy instruktorskie. Bardzo bym chciał doczekać momentu, kiedy trenerzy będą pogłębiać swoją wiedzę. Ja i wiele innych osób zwracało się z takimi prośbami do PZM. Sądzę, że chętnych jest znacznie więcej. Sport żużlowy także potrzebuje elity intelektualnej, jeśli chce być maksymalnie profesjonalny. To wszystko na pewno przełożyłoby się na proces szkolenia młodzieży czy sposób prowadzenia drużyn - podkreśla Czernicki.
Czesław Czernicki, który posiada trzy fakultety trenerskie, zauważa również, że w sporcie żużlowym doszło do wielu zmian. Dotyczą one głównie liczby osób, które obecne są w parku maszyn podczas każdych zawodów. - Kiedy zaczynałem pracę, to wszystko działało inaczej. W 1991 roku był taki czas, kiedy byłem jednocześnie kierownikiem drużyny, menedżerem i trenerem. Zdobywaliśmy wiele trofeów. Czuwałem naprawdę nad wieloma kwestiami i sobie radziłem. Wtedy jednak nie było przerostu jeśli chodzi o administrację w parku maszyn. Teraz mamy menedżera, trenera, asystenta i kierownika. To stało się modne w obecnych czasach i mam wrażenie, że to efekt tego, co dzieje się w świecie polityki i gospodarki. Tam również nie brakuje delegowania obowiązków, ale później często pojawia się problem z kompetencjami i kwestią odpowiedzialności - twierdzi Czernicki.