Ruletka regulaminowa raz jeszcze, kto gra tym razem?
Nowe fakty w sprawie byłych zawodników Wybrzeża i Włókniarza. Jeśli chcą dochodzić swoich praw przed Trybunałem PZM, to muszą wpłacić kaucję, której wysokość stanowi 7 proc. kwoty będącej przedmiotem sporu. W tym przypadku to 476 000 złotych, a więc naprawdę pokaźna suma. Jeśli żużlowcy przegrają, to nie tyko nie odzyskają swoich pieniędzy, ale jeszcze "dołożą do interesu". Dodatkowo straszy się ich zawieszeniem do czasu rozstrzygnięcia sprawy. A wszystko może się przeciągnąć w czasie. Czy to nie jest absurdalne? Ukarani zostaną bardziej nie ci, którzy nie wywiązali się z zawartych umów, lecz w tym przypadku strona, która ma odwagę dochodzić swoich praw i jest rzeczywiście poszkodowana.
[ad=rectangle]
Zgadzam się, że kaucje powinny funkcjonować. Nie może być bowiem tak, że nic nie wpłacamy, a cały czas zgłaszamy tylko kolejne problemy do Trybunału PZM. To rzeczywiście powodowałoby zamieszanie. Zwróćmy jednak uwagę na to, że koszty są większe niż w przypadku sądów powszechnych! Zresztą, w polskim prawie istnieje zapis, że w okolicznościach uzasadnionych można być z nich zwolnionym. Dla mnie to jest pozbawianie jednej ze stron konstytucyjnego prawa obrony własnych praw i interesów.
To wszystko prowadzi też do wniosku, na który wiele razy zwracałam uwagę w swoich felietonach. W polskim żużlu nie ma jednolitych przepisów, które w równym stopniu dotyczą wszystkich zainteresowanych. Kolejny raz posłużę się przykładem Rafała Okoniewskiego. W tej sprawie nie było tak, że na czas sporu żużlowiec został zawieszony. Postanowiono, że może startować w czasie, kiedy trwa postępowanie. Argumentem było dobro sportu. A teraz zawodnikom grozi się zawieszeniem. Też dla dobra sportu?
To działanie jest kompletnie niezrozumiałe i brakuje w nim jakiejkolwiek konsekwencji. W przypadku pana Okoniewskiego wprowadzono inny precedens. Dobro sportu i zgoda na posiadanie przynależności klubowej w dwóch miejscach. Nikomu to wtedy nie przeszkadzało. On jeździł, zarabiał i zdobywał punkty. Nie chodzi mi o to, żeby zabierać teraz stanowisko, jak powinny być skonstruowane przepisy. Przyjęłabym każde rozwiązanie pod warunkiem, że ono w każdym przypadku byłoby tak samo egzekwowane. Niestety, po raz kolejny tak nie jest i widać to czarno na białym.
Owszem, w sprawie byłych zawodników Wybrzeża i Włókniarza jest wiele okoliczności. Kluby w istocie działają czasami w sposób lekkomyślny i bez pokrycia. Żużlowiec też nie jest bez winy, bo powinien mieć swój rozum i zastanowić się, czy umowa, którą podpisuje jest wyważona i realna do spełnienia pod względem finansowym.
Trybunał PZM jest jednak sądem, który wydaje ostateczne wyroki i nie ma możliwości dochodzenia swoich praw w innym miejscu. Taka instytucja powinna zatem przyjąć jednolite ramy zachowania i podobną zwyczajowość jak w sądach powszechnych. Zawodnicy, czy ktokolwiek inny powinni mieć możliwość zwolnienia od kaucji w szczególnych okolicznościach.
Problemów jest jednak znacznie więcej. Jako strona w sprawie Rafała Okoniewskiego prosimy od listopada o wgląd do dokumentów. Nikt nam wprost nie odmawia, bo nie może. Mamy takie prawo. Członkowie Trybunału nie dysponują jednak czasem, by wyrazić zgodę na ich przeglądanie.
Trybunał Związku podlega PZM. To nie jest fortunne rozwiązanie. Zakładam, że wszystkie orzeczenia są obiektywne. Nie chcę stwierdzać, że nie, ale i tak w takiej sytuacji nie unikniemy różnych domysłów. To najwyższa instytucja tego typu w polskim żużlu i nie może być w odniesieniu do niej żadnych domniemań.
Jako strona w sprawach przed Trybunałem PZM spotkałam się z wieloma dziwnymi sytuacjami. Jedną z nich była osoba pana Łukasza Szmita, który w środowisku żużlowym występuje od pewnego czasu w trzech osobach - reprezentuje GKSŻ, zawodników i Ekstraligę Żużlową. W sprawie dotyczącej naszego meczu w Tarnowie też się pojawił. Cała sytuacja była wtedy oczywista, bo nawet telewizja pokazała, że tor nie nadawał się do jazdy. Pan Szmit powiedział wtedy, że spotkanie zostało przerwane, ale nie ze względu na zły stan nawierzchni.
Czasami zastanawiam się, jakich argumentów można jeszcze użyć w polskim żużlu, by kogoś do czegoś przekonać? Pewne zachowania są absurdalne i obawiam się, że cedując wszystko na Trybunał PZM, gdzie nie będzie możliwości odwołania się, nie doprowadzimy do normalności. Rozstrzygnięcia mogą być bardzo różne i budzić wątpliwości. Zresztą, aktualna sytuacja dotycząca zawodników walczących o swoje pieniądze jest tego najlepszym przykładem.
Marta Półtorak
I JAK TO SIE MA DO WARDA? hahahaha