Zbigniew Suchecki może mówić o sporym pechu. W piątek 30-latek mocno się poturbował w wyniku upadku, który spowodował Wadim Tarasienko. Natomiast w trzynastym biegu niedzielnego ścigania "Suchy" pojechał zbyt szeroko, przez co ponownie zapoznał się z nawierzchnią gnieźnieńskiego owalu. - Całe szczęście, że teraz jest trochę wolnego, będę mógł się nieco podleczyć. Ostatnio po treningowym turnieju par miałem dość groźny upadek. Dzisiaj też się mocno poobijałem, także teraz będę miał trochę czasu, więc na pewno się wykuruje. A co do występu? Początek miałem kiepski, ale później sprzęt spisywał się bardzo dobrze. Zabrakło tylko jakiegoś zrozumienia w parze - powiedział tuż po zawodach.
[ad=rectangle]
Podczas gonitwy poprzedzającej biegi nominowane gnieźnianie mieli spory problem z komunikacją. Adrian Gomólski nie zwrócił uwagi na szarżującego kolegę z pary, w wyniku czego zajechał mu tor jazdy. "Suchy" był tym faktem mocno poddenerwowany. - Kiedy ja się napędzałem, żeby wyjechać na podwójne prowadzenie, to kolega mnie zamykał przy płocie i później zakończyło się upadkiem. Dla mnie to jest śmieszne. Trzeba nad tym popracować, bo przez takie coś można sobie pogruchotać kości.
Rywalizacja o miejsce w składzie Łączyńscy-Carbonu Startu Gniezno jest bardzo zacięta. Suchecki uważa jednak, iż nie należy się nad tym zbytnio rozdrabniać. - Jest trochę za ostro, ale nie roztrząsałbym tego. Po prostu trzeba usiąść i porozmawiać o tych sprawach, bo dziś mój bieg zamiast skończyć się upadkiem, mógł być leciutko przywieziony na 5:1, bez napinki. Takich sytuacji nie należy czynić.
Za Zbigniewem Sucheckim bardzo ciężki okres. Teraz rodowity gorzowianin zamierza się nieco odprężyć. - Ten tydzień poświęcę sobie na odpoczynek, rehabilitację. Na pewno odwiedzę jakieś miejsca, żeby się wykurować. Jeżeli chodzi o sprzęt, to mam wszystko poukładane. Nie narzekam na niego, jest szybki. Dziś to po prostu ja nie trafiłem z ustawieniami, później gdzieś na trasie musiałem nadganiać i też to nie zawsze wychodziło. Jednak w dwóch ostatnich biegach miałem dobry start i nie mam na co narzekać. Tylko wyzdrowieję i będzie wszystko dobrze.
26 kwietnia zawodnicy szkoleni przez Dariusza Śledzia pojadą do Łodzi, gdzie zmierzą się z miejscowym Orłem. Co przed tym starciem powiedział "Suchy"? W Łodzi byłem może raz w życiu, było to ileś lat temu. Ale tor jak tor - w lewo start. Do meczu z Orłem mamy jeszcze trochę czasu, na pewno się ogarniemy z tymi problemami, które dzisiaj mieliśmy. 26 kwietnia będziemy musieli pojechać o zwycięstwo. Skoro tu przegraliśmy, to musimy to odrobić.