Zrobiłem mały rachunek sumienia - rozmowa z Tomaszem Chrzanowskim, zawodnikiem KSM Krosno

Po fatalnym minionym sezonie w barwach Orła Łódź Tomasz Chrzanowski postanowił związać się z klubem PLŻ 2. Pomocną dłoń do znajdującego się na zakręcie kariery zawodnika wyciągnęli działacze z Krosna.

Kamil Hynek: Kilka dni temu odniosłeś swój pierwszy mały sukces w tym sezonie. Na torze w Krośnie pewnie wywalczyłeś awans do półfinału indywidualnych mistrzostw Polski.

Tomasz Chrzanowski: Cieszę się, że będę jechał dalej w tych zawodach, choć nie ustrzegłem się błędów. Szukałem głównie mocnego momentu startowego, aby jak najlepiej zakładać zawodników. Poprzez regulację ustawień uzyskiwałem jednak coś innego (śmiech). Motocykl nabierał prędkości od linii trzydziestu metrów. Może niekiedy i taki stan rzeczy jest lepszy, bo najważniejszy jest rezultat końcowy.
[ad=rectangle]
To dobry prognostyk przed zmaganiami ligowymi ponieważ będzie to teraz twój domowy obiekt. W przerwie zimowej związałeś się umową z ekipą KSM.

- Muszę przyznać, że zrobiłem sobie przed turniejem mały rachunek sumienia dotyczący moich startów w ostatnich latach. Przychodząc do krośnieńskiego klubu myślałem o regularnych występach i odbudowie swojej osoby. Chcę po prostu cieszyć się jazdą oraz pokazać kibicom i działaczom, że stać mnie na skuteczną rywalizację. Myślę, że zapoczątkowałem to właśnie w tym ćwierćfinale.

Mówisz, że nie ustrzegłeś się błędów, ale tak naprawdę zaliczyłeś tylko jedną wpadkę. W swoim czwartym biegu przyjechałeś do mety ostatni kiedy właściwie awans był już przyklepany.

- Nie zmieniałem przełożenia ponieważ wcześniej wygrałem z Bartkiem Zmarzlikiem i z Jankiem Kołodziejem. Poszedłem na trzecie pole startowe, a ono było gorsze. Inaczej nakręciłem gaz, inaczej się ułożyłem. Potem przeciwnicy zjechali się przed wejściem w łuk. Dla mnie zabrakło miejsca. Nie za bardzo też wiedziałem, co zrobić przed ostatnią serią. Wiedziałem, że mogą się ważyć losu awansu. Miałem do dyspozycji czwarty tor, metę przeciąłem drugi nie szarżując zbyt wiele.

Tor w Krośnie jest specyficzny i zawodnicy różnie reagują na myśl o przyjeździe w to miejsce. Ty podpisując kontrakt z podkarpackim klubem chyba nie sugerowałeś się tym, że Wilki występują od kilku lat w drugiej lidze i nie miałeś z tym owalem zbyt wielkiej styczności?

- Może nie jest on nowością, ale na pewno trzeba zobaczyć jak on się zachowuje m.in. właśnie przy takich zawodach na dwadzieścia wyścigów. Teoretycznie silniki są te same co w ubiegłym roku, trochę inne wydechy, inne modele opon. Tutaj trzeba szukać tych nowych "setupów". Czasem nawet wbrew logice.

Wybrałeś już tłumik, na którym z reguły startujesz, czy wciąż jesteś na etapie poszukiwań. Wielu zawodników nie może się jeszcze zdecydować. Twierdzą, że jeden silnik lepiej współgra z Poldemem, a następny z kolei "przyjmuje" Kinga?

- Ja jeździłem na Kingu. Z prostej przyczyny. Poldemu jeszcze w tym sezonie nie miałem okazji próbować i powiem szczerze nie zawracam sobie na razie nim głowy. Ale ćwierćfinał IMP był moim drugim oficjalnym występem w rozgrywkach 2015. Mimo to od drugiej gonitwy złapałem luz i jechałem płynnie więc mogło się podobać.

Zszedłeś w tym sezonie do PLŻ 2. Jak wiemy jest ona kadłubowa. Wy jeszcze nawet nie zaczęliście sezonu. Da się w ogóle zarobić w tej klasie rozgrywkowej. Brak spotkań na polskim froncie będziesz sobie rekompensował jakoś inaczej?

- Wszystko zależy od tego co chce się osiągnąć i ile się zainwestuje. Można wydać mnóstwo pieniędzy, dobrze się prezentować i wyjść "na zero", a tobie pozostaną tylko niezłe rezultaty zapisane w annałach. Zobaczymy co ten rok przyniesie. Nie spodziewałem się, że ta liga będzie aż tak okrojona. Oprócz żużla mam jeszcze jeden biznes, który się rozwija i być może przez tę działalność uda mi się trochę ten swój speedway doinwestować. Faktycznie z tego terminarza, który jest, nie zazdroszczę chłopakom. Naprawdę gdyby ktoś chciał poważnie "włożyć" w siebie, trudno byłoby te fundusze odzyskać.

Źródło artykułu: