W 18. gonitwie Jason Doyle zdecydował się na odważny atak na Nickiego Pedersena i Mateja Zagara. Na drugim łuku Australijczyk blisko wewnętrznej części toru chciał minąć rywali, lecz zabrakło miejsca dla Słoweńca, który następnie wpadł w Duńczyka. Pedersen po wypadku wycofał się z zawodów, a sędzia z biegu wykluczył Doyle'a. -
Już minąłem tych dwóch zawodników, a wtedy sytuacja nie stała się przyjemna. Gdy przeanalizowałem powtórkę, to nie wiem, co zrobił Nicki. Wyglądało na to, że przestraszył się mojego ataku, przez co Zagar nie miał miejsca do kontynuowania jazdy i skończyło się na karambolu - skomentował Doyle w rozmowie ze speedwaygp.com.
Niespełna 30-letni żużlowiec zapewnia, że jego odważne ataki nie mają na celu doprowadzenia do wypadku kolegów z toru. - Słyszę, że uzyskałem przydomek żużlowca, który jeździ nieczysto, a tak nie jest. Myślę, że moim najgorszym ruchem był faul na Harrisie w Daugavpils. Atak na Kildemanda w Cardiff czy sytuacja w Gorzowie to były czyste ataki, które nie zakończyły się dla mnie dobrze. Nikt z nas nie chce doprowadzić do kontuzji innego zawodnika. Nigdy nie miałem takiego nastawienia, a jeżdżę w Europie od 10 lat. Są ostre ataki, ale to są zmagania o mistrzostwo świata - przyznał.
Obecnie Australijczyk w klasyfikacji generalnej Grand Prix ma na swoim koncie 66 punktów i zajmuje 7. lokatę. - Moim celem na koniec rozgrywek jest zajęcie pozycji w czołowej ósemce. Muszę zbierać punkty, bo jestem naprawdę bardzo blisko, by to osiągnąć. Zobaczymy co przyniosą kolejne rundy - zakończył Doyle.