WP SportoweFakty.pl: Przed rewanżowym meczem w Tarnowie skazywani byliście na wysoką porażkę. Tymczasem postawiliście się gospodarzom i przynajmniej w pierwszej części zawodów mecz był wyrównany.
Adrian Miedziński: Walczyliśmy, jak mogliśmy. Próbowałem chyba wszystkich ustawień, których mogłem spróbować. Raz było lepiej, a raz gorzej. Gospodarze jadą świetnie, a w szczególności Martin i Janusz. W jednym z biegów nie spodziewałem się, że Kołodziej pojedzie tak szeroko i mnie minie, ale to jest chyba znajomość tego toru. Unia była lepsza, choć szkoda, że nie jechaliśmy w pełnym składzie, bo widowisko byłoby lepsze. Mam nadzieję, że nic się nie stało z ręką Pawłowi Przedpełskiemu i będzie mógł pojechać w sobotę w Toruniu w Grand Prix i bawić się tam żużlem.
Uważasz, że losy tego dwumeczu rozstrzygnęły się już w pierwszym spotkaniu?
- Na pewno tak. Przegrywając mecz u siebie postawiliśmy się troszeczkę w trudnej sytuacji. W Toruniu powinien być wynik odwrotny, a wtedy w Tarnowie bronilibyśmy tej przewagi. Wiadomo też, jaka była nasza sytuacja. Nie było Griszy, a kontuzję odniósł Paweł, który świetnie zaczął zawody. Nie ma już jednak co gdybać. Tarnów był lepszy i wygrał zasłużenie.
Jaka będzie twoja przyszłość w Toruniu? Chciałbyś tam zostać, czy może myślisz o zmianie barw klubowych?
- Na razie szczerze mówiąc o tym nie myślę. W ostatnich meczach pracowałem dużo nad sprzętem pod kątem przyszłego sezonu. Moja przynależność klubowa to kwestia rozmów. Teraz czekają mnie dwie operacje ręki. Pierwsza polegać będzie na przygotowaniu ścięgna ręki do przeszczepu, a druga już na samym przeszczepie. Później jeszcze miesiąc w gipsie, dlatego w tym roku chciałbym zakończyć już temat ręki, żeby w stu procentach wystartować w przyszłym sezonie. Wiadomo, że w Toruniu rozmowy będą, bo tam się urodziłem i wychowałem. Nie wiem jednak, jaka będzie polityka klubu. Tego na tą chwilę nie wiem i nie zajmowałem się tym, bo mieliśmy jeszcze mecze ligowe i na tym się skupiałem.
Planujesz w tym sezonie jeszcze jakieś starty? Ostatnio mówiło się o turnieju na rzecz Darcy'ego Warda w Toruniu.
- Tych zawodów chyba nie będzie. Z tego co słyszałem, rozegrane zostaną dopiero na wiosnę. Być może pojadę jeszcze gdzieś, ale po rundzie Grand Prix w Toruniu już raczej nigdzie nie będę startował. Zaraz po niej poddam się operacji, bo pomiędzy pierwszym, a drugim zabiegiem muszą być dwa miesiące przerwy. Jeżdżenie w jakichś pojedynczych turniejach nie ma większego sensu.
To był dla ciebie bardzo ciężki sezon. Końcówka była już jednak lepsza, co było widać po samych wynikach. Udało ci się coś znaleźć w sprzęcie, że tych punktów zdobywałeś więcej?
- Na pewno wcześniej ręka nie dawała za bardzo rady, ale z biegiem czasu stawała się lepsza. Początkowo jechałem tak, żeby utrzymać się na motocyklu. Taka jest prawda. Później było już lepiej i stosowałem naprawdę wiele ustawień w motocyklu. Wróciłem do punktu wyjścia, skupiłem się już tylko na tym, ale jeszcze moja głowa nie dawała rady. Kiedy chce się wrócić do dobrej formy, na ten wyższy pułap, a nie wychodzi, to robi się już problem. W szczególności było to widać w meczu z Lesznem, gdzie mogłem lepiej pojechać. Nie mogę tutaj zrzucać winy na sprzęt, bo problem był we mnie. Pewne rzeczy trzeba więc poukładać, uspokoić, a przede wszystkim nie łapać kontuzji.
Powrót do pełnej sprawności na pewno pomoże ci w spokojnym wejściu w nowy sezon.
- Mogę powiedzieć, że ręka w tym momencie spisuje się już całkiem nieźle. Odczuwam ją jeszcze wtedy, kiedy dostanę szprycę, jak w Tarnowie w biegu piętnastym. Tak naprawdę jest dużo lepiej niż na początku. Wtedy po meczu nie potrafiłem na drugi dzień otworzyć klamki od drzwi. Nadgarstek był przesilony, bo nie trzymałem naturalnie kierownicy. W jednym palcu mam zerwane ścięgno i on się nie zgina.
Jakbyś ocenił ten sezon, jeśli chodzi o postawę KS Toruń? Liczyliście na coś więcej niż tylko play-off?
- Na pewno tak. Moja kontuzja pokrzyżowała drużynie trochę plany. Dobrze, że w pewnym momencie reszta zawodników była na fali, ja wróciłem po kontuzji świeży i udało nam się wygrać dwa mecze z Gorzowem i Lesznem. To ustawiło naszą sytuację, dzięki czemu załapaliśmy się do rundy play-off. Patrząc na całokształt, myślałem, że będzie trochę lepiej. Kiedy wróciłem po kontuzji, widziałem, że drużyna jedzie dobrze, ale później to wszystko pouciekało i nie byliśmy tacy mocni, jak każdy myślał. Teraz każdy z nas musi w zimie pewne sprawy przemyśleć, żeby było lepiej.
Kontuzji ręki nabawiłeś się w niechcianej przez wielu zawodników lidze angielskiej.
- To były pierwsze zawody w Anglii. Szkoda, że tak wyszło, bo to był moment, w którym testowało się wszystkie ustawienia sprzętu i mijały mi wszystkie najważniejsze eliminacje. Mi to uciekło i miałem zaległości. Dokonywałem jakichś zmian, ale to wszystko było w ciemno. Łudziłem się, że da to efekt. W ostatnim meczu w Toruniu widać było, że lepiej wychodziłem już ze startu, a to było zawsze moim atutem. Małymi kroczkami muszę to odbudowywać.
Chciałbyś w przyszłym sezonie nadal startować w Elite League?
- Anglii nie biorę pod uwagę. Ten rok wyleczył mnie z tego. Chcę skupić się na eliminacjach i lidze polskiej. To jest priorytet. Pytanie, jak ułoży się moja przynależność klubowa w Szwecji. Tam jest problem, bo zmieniły się przepisy. Trzeba było odjechać 12 biegów, a ja przejechałem tylko 10 i mam wysoki KSM, który na przyszły sezon znowu został zaniżony. Zobaczymy, jak to będzie. W przyszłym sezonie w Elitserien ma jechać chyba osiem drużyn, a nie siedem, więc mam nadzieję, że podpiszę gdzieś kontrakt. Wtedy nic mi więcej do szczęścia nie będzie trzeba. Będę mógł skupić się na dwóch ligach i startach indywidualnych.
W ostatnim czasie wiele mówi się o bezpieczeństwie na torach żużlowym. Po upadku Darcy'ego Warda zawodnicy zaczęli jeździć ze specjalnym ochraniaczem na szyję, jednak ty nie zdecydowałeś się na podobny krok. Dlaczego?
- Szczerze mówiąc nie próbowałem tego. Zdania są w tej kwestii podzielone i nie wiadomo, czy to pomoże, czy nie. Wiele zależy od upadku. W tym roku odpuściłem już testowanie tego, bo nie chciałem sobie dodatkowo utrudniać jazdy. Będę sprawdzał te ochraniacze u progu przyszłego sezonu, bo zawsze jest lepiej, kiedy wprowadza się coś na początku, bo można wtedy się do tego przyzwyczaić. Rozmawiałem na ten temat z wieloma zawodnikami. Greg Hancock mówi na przykład, że jemu to nie pasuje i jeździ bez tego. Na pewno jednak spróbuję tego, bo każda forma ochrony jest dobra.
Rozmawiał Jakub Czosnyka
Wiesz co Tobie powiem? Jednak Ciebie przeceniałem. Ja myślałem, że Ty jesteś mądrzejszy, że Ty tylko udajesz. Ale nie. Ty nie udajesz. Ty się naprawdę taki urodziłeś. :-) No, co mam po Czytaj całość